LIV
Liverpool
Premier League
09.11.2024
21:00
AVL
Aston Villa
 
Osób online 1707

Czy to koniec drogi dla Harry'ego?

Artykuł z cyklu Artykuły


Jestem już odrobinę znudzony oczekiwaniem naszego powrotu do biznesu w Premier League, więc pozwólcie mi na odrobinę małego bełkotu. Mój najpierwszy samochód to było 11-letnie Mini. Było zżerane przez rdzę, ręcznie pomalowane na biało i miało tak ogromną kierownicę, że pasowałaby do autobusu. Jako iż nie było za dużo miejsca, to romanse na tylnym siedzeniu były raczej trudne, choć przy całkowicie otwartych oknach oraz chętnym i zdolnym partnerze – nie niemożliwe!

Generalnie ten wóz to była kupa złomu, ale nie to ładne co ładne, ale co się komu podoba, toteż była to moja duma i radość. Twój pierwszy samochód jest jak twoja pierwsza miłość, nigdy ich nie zapominasz, ale często są wręcz przeznaczeni do złamania twojego serca. I tak też się stało z moim Mini. Kupiłem go tanio, przekonany, że trafiła mi się prawdziwa okazja, jednak okazało się, że moja oszczędność mnie zgubiła, gdyż przez dwa lata gdy go posiadałem, kosztował mnie fortunę, żeby utrzymać go na chodzie.

Wszystko co mogło pójść Ľle z samochodem, poszło Ľle w tym przypadku. Hamulce, sprzęgło, biegi, wydech, różne usterki w elektryce, wycieraczki – to tylko kilka z przykładów rzeczy, które zepsuły się w tym samochodzie chociaż raz. A kiedy raz jechałem gdy mocno wiało, odpadła nawet cholerna klapa! Skończyło się na tym, że wydałem tyle pieniędzy na tego starego gruchota, że ostatecznie bardziej opłacałoby mi się od razu kupić nowy samochód. Ale i tak pomimo moich frustracji, wciąż noszę miłe wspomnienia przygód w tym starym Mini.

Możecie się zastanawiać dlaczego otwieram ten wpis na blogu reminiscencją o moim starym samochodzie. Powód jest taki, że przypomniał mi się on, kiedy w ostatni weekend mój przyjaciel spytał się mnie co się stało z Harrym Kewellem? Podobieństwa są wyraĽne i jestem zaskoczony, że nie dostrzegłem ich wcześniej. Zupełnie jak mój stary rupieć, Harry wyglądał jak prawdziwa okazja, a zakończył się kosztując nas fortunę i za te pieniądze nie mamy nic oprócz frustracji.

Tak jak w przypadku mojego auta, miał praktycznie każdą możliwą kontuzję, jaką tylko mógł złapać. Miał urazy kostki, stopy, problemy z więzadłami, pachwiną, naciągnięcia uda, pleców, łokieć tenisisty, zespół PMS, co tylko chcesz, on to miał, to medyczne cudo. Co prawda, może być, że Harry jest po prostu wyjątkowo pechowym graczem. Ja jednak zawsze podejrzewałem chodzi o coś więcej, i zastanawiałem się, ile z tych kontuzji jest tyle co fizycznych to i mentalnych. Nie obwiniam go o łapanie kontuzji, ale zastanawiające jest wyczucie czasu z którym się on z tych kontuzji leczy.

W pierwszym sezonie rządów Rafy, Kewell był kontuzjowany przez większą jego część, jednak zadeklarował sprawność parę spotkań przed finałem Pucharu Ligi, i udało mu się dostać do wyjściowej jedenastki w Cardiff, jednak połamał się w trakcie meczu i musiał zejść.

Ta kontuzja doprowadziła do kolejnego długiego pobytu na trybunach, jednak w trakcie jego absencji, udało nam się dostać do finału Ligi Mistrzów i znów – wykurował się akurat w tym czasie, żeby zagrać parę meczów i wyjść w podstawowym składzie w Stambule, ale wytrzymał tylko 15 minut, zanim znowu coś mu się stało. Niektórzy twierdzą, że te dwa przypadki mówią o tym, że Harry za szybko chciał wrócić i pomóc zespołowi, jednak inni sugerują, że pomagał tylko sobie w zebraniu odrobiny chwały na którą nie zasłużył. To może brzmieć ostro, ale tylko do momentu w którym usłyszycie co było dalej.

Zaliczył kolejny okres rozłąki z piłką w póĽniejszym sezonie, wróciwszy jednak w porę na udane mecze kwalifikacyjne do Mistrzostw ¦wiata. Wcześniej zaliczył swój najlepszy okres występów w Liverpoolu, czym zapewnił sobie miejsce w reprezentacji Australii na niemiecki mundial.

W czasie finałów doznał następnej kontuzji, która zatrzymała go z dala od boiska na niemal cały ostatni sezon, ale znów udało mu się doskonale wstrzelić z powrotem na kilka gier przed finałem Ligi Mistrzów w Atenach i znalazł się na ławce rezerwowych na to spotkanie. Latem zagrał w Pucharze Azji, jednak tuż przed początkiem tego sezonu dotknął go kolejny uraz, który trzyma się go do tej pory.

Być może to tylko i wyłącznie czysty zbieg okoliczności, jednak dla mnie wygląda to tak, że Harry ma tendencję do nagłych ozdrowień gdy czuć w powietrzu woń srebra, ale nie wykazuje takiej samej żądzy sprawności gdy na afiszu są tylko zwykłe mecze. Był komentarz Rafy na ten temat, który, jak dla mnie, sporo rozjaśnił w tej sprawie. Gdy na konferencji prasowej zapytany o powrót termin powrotu do gry Kewella, odpowiedział: „to mogą być dwa tygodnie albo to mogą być dwa miesiące, po prostu z Harrym nigdy tego nie wiesz”. To mówi wszystko. Można czasem poczuć pewną nutkę frustracji w głosie Rafy, gdy mówi o Kewellu, i do tej pory tolerował go tylko dlatego, że nie miał innej opcji. Teraz jednak trochę się tu zmieniło.

Harry jest w trakcie ostatniego roku jego kontraktu, a w trakcie lata powiedział, że jest zdeterminowany, aby zasłużyć na kolejny, ale myślę, że szansa na to jest równie spora, co na zobaczenie Michaela Carricka przeprowadzającego rajd poza środkowym kołem boiska. Mamy teraz świetny skład, i w przeciwieństwie do tego, co było w przeszłości, multum opcji na skrzydłach.

Peanut (orzeszek, a chodzi o Pennanta – dop. red.) gra ostatnio całkiem niezłą piłkę, i zostawił po sobie wrażenie w stylu Johna Barnesa po meczu z Derby, Latający Ryan wciąż dostosowuje się do Premier League, ale już wygląda na świetnego zawodnika i zdecydowanie sądzę, że należy go uważnie obserwować w przyszłości. No i mamy też elegancki i sprytny futbol Benny Oniona (Benayouna, a dosłownie „Benny'ego Cebuli” :) - dop. red.. A ponad tymi chłopakami mamy jeszcze StevieG, o którym wiemy, że potrafi też wykonać robotę na prawej stronie, a Riise lub Aurelio mogą czynić to na lewej flance, gdy zdecydujemy się na wariant defensywny.

Mając to wszystko na uwadze, po prostu nie widzę miejsca dla Kewella. Niewątpliwie, będzie mieć swoją szansę, i niech by chociaż stanął na rzęsach, na nim po prostu nie można polegać i Rafa ma już go dość. Myślę więc, że dla Harry'ego to już koniec drogi i nie mogę powiedzieć, że będzie mi przykro oglądając jego plecy. W przeciwieństwie do mojego Mini, nie mam żadnych miłych wspomnień z nim związanych. Wyobrażam sobie tylko jedno wspomnienie na przyszłe lata - „co za zmarnowanie talentu!”

Gerry Ormonde

Ľródło: KopBlog



Autor: Alex
Data publikacji: 15.09.2007 (zmod. 02.07.2020)