Kibice The Reds mogą zainspirować kolejne sukcesy w Europie
Artykuł z cyklu Artykuły
Inwazja The Reds do Aten już się rozpoczęła i zupełnie tak samo, jak to było w przypadku naszego ataku podczas Finałów Pucharu Europy w Rzymie i Stambule, kibice dojeżdżają do starożytnego europejskiego miasta wszelkimi możliwymi sposobami.
Tak samo, jak we wszystkich poprzednich finałach z naszym udziałem, bez wątpienia nasi kibice zdominują stadion. Pomysłowość Scouserów jest legendarna i hordy kibiców przedzierają się przez Europę, żeby tylko znaleĽć się w Atenach.
Po pierwszym gwizdku sędziego stłumimy włoskich kibiców i to może nam bardzo pomóc w staraniach po szósty triumf w Pucharze Europy.
Nie sądzę, żeby piłkarz był w stanie zrozumieć, na jak wiele kłopotów i poświęceń musi być gotowy kibic, żeby znaleĽć się na takich meczach, jak ten środowy. Trzydzieści lat temu kibice The Reds bardzo licznie jechali do Rzymu na pierwszy Finał Pucharu Europy i tamtego wieczoru jako piłkarz ujrzałem największą pielgrzymkę kibiców z Merseyside w całym moim życiu.
Od tamtego meczu, który był naszym pierwszym sukcesem w tych rozgrywkach kibice powtórzyli ten poziom kibicowania we wszystkich dotychczasowych Finałach i Ateny są kolejnym miastem, które na własnej skórze przekona się o sile czerwono-białego morza i wyjątkowości naszych kibiców.
Ciężko było zaakceptować te lata, w których Liverpool FC nie odnosił żadnych sukcesów w europejskich rozgrywkach, ale po Finale Pucharu UEFA z 2001 roku i meczu w Stambule The Reds ponownie są jednym z tych klubów, których wszyscy w Europie się obawiają. Grałem w zespołach, które dominowały w latach 70 i 80-tych i wtedy nie oczekiwaliśmy żadnych sukcesów za zasługi, jednak sądziliśmy, że nasze sukcesy nigdy się nie skończą.
Jednak po Heysel musieliśmy przetrwać ponad dekadę w kompletnej dziczy, która zakończyła się dramatycznym Finałem Pucharu UEFA w Dortmundzie, który wygraliśmy 5-4 z Alaves i wtedy tak samo jak w latach 70-tych wkrótce mogliśmy się cieszyć z sukcesu w Lidze Mistrzów.
Tym razem pod wodzą Rafy Beniteza – Liverpool ma szansę ponownie regularnie walczyć o sukcesy w Europie – choć tym razem klub chyba jest lepiej przygotowany na utrzymanie okresu sukcesów. W latach 90-tych brakowało nam mentalności zwycięzców, ale teraz ona ponownie powróciła na Anfield.
W nowych i ekscytujących czasach dla klubu, kibice Liverpoolu korzystają z możliwości pokazania światu swojej pasji i ogromnej przyjemności, jaką czerpią z kibicowania The Reds. Oczywiście są też tacy, którym przyjemność sprawiało wspieranie zespołu w czasie tych gorszych lat dla klubu, ale obecne nowe pokolenie ma szansę na przeżycie tych wspaniałych sukcesów.
Ja osobiście po latach spędzonych na grze w piłkę czerpię ogromną przyjemność z ponownego kibicowania Liverpoolu i świetnie się przy tym bawię. Jutro rano będę już w Grecji razem z tysiącami innych kibiców, którzy podróżowali liniami JLA i mam nadzieję, że w Atenach sięgniemy po szóste trofeum.
Według bukmacherów nie jesteśmy faworytami na powtórzenie naszego wyczynu ze Stambułu – czyli ogrania Milanu, jednak tym razem jestem znacznie bardziej pewny siebie, niż to miało miejsce dwa lata temu przed podróżą do Turcji. Teraz mamy lepszy zespół, lepszych indywidualnie piłkarzy, którzy są bardziej doświadczeni i razem tworzą silną, pewnie grającą drużynę.
Nie możemy jednak liczyć na powtórkę sprzed dwóch lat – żadna z drużyn nie popełni już tych samych błędów. Wtedy nikt się nie spodziewał sześciu bramek, więc w tym roku możemy właśnie być świadkami takiego starcia, jakiego oczekiwano w Stambule dwa lata temu.
Wtedy Liverpool tragicznie rozpoczął tamten mecz i ciężko było sobie wyobrazić odmianę losów spotkania, jednak Carlo Ancelotti bez wątpienia do dzisiaj ma koszmary na temat tamtych wspaniałych dla The Reds sześciu minut.
Włosi tak samo, jak my nie włączyli się do walki o Mistrzostwo kraju, jednak wynika to głównie z tego faktu, że odjęto im pokaĽną liczbę punktów jeszcze przed rozpoczęciem sezonu – więc nic dziwnego, że ich głównym celem była Liga Mistrzów. Niektórzy mogą uważać, że starzejąca się obrona i niezbyt imponująca linia ataku zmniejszają ich szanse na sukces, jednak ta drużyna postawiła sobie bardzo jasny cel. I zemsta za 2005 rok też znajduje się w części ich planów.
Nikt nie może zakwestionować niepodważalnych umiejętności naszego przeciwnika, ale największe zagrożenie będzie stanowił niesamowity Kaka i Liverpool musi znacznie bardziej uważać na ten postrach niż to uczynił Manchester United w swoim Półfinale. Na Stadionie Ataturka w pierwszej połowie zostaliśmy zmiażdżeni i Kaka prezentował się wprost wybornie, jednak po pojawieniu się na boisku Didiego Hamanna, co spowodowało zagęszczenie środka pola Brazylijczyk zniknął z pola widzenia.
Najlepszy strzelec obecnych rozgrywek jest głównym powodem, dla którego Milan znalazł się w Finale. Za plecami zawsze miał wsparcie wspaniale ustawionej czwórki pomocników, co pozwala mu na bardzo ofensywną grę. Sukcesy, jakie odniósł Milan w obecnym sezonie głównie są zasługą wspaniale grającej środkowej linii tego zespołu.
Milan obecnie zrezygnował z sytemu z dwoma napastnikami i najprawdopodobniej wyjdą na boisko z jednym zawodnikiem w pierwszej linii. Żaden z napastników włoskiego zespołu nie ma za sobą wielkiego sezonu, ale zarówno Gilardino i Inzaghi są bardzo groĽni jako wsparcie niezwykłego Kaki.
The Reds natomiast przystępują do tego Finału z większą siłą ofensywną, niż przed dwoma laty – Rafa ma więcej opcji na nękanie starzejącej się już obrony Milanu. Ciężko jest kwestionować umiejętności duetu Nesta-Maldini, ale poruszanie się Dirka Kuyta i niezwykły styl gry Petera Croucha mogą pomóc Liverpoolowi w częstszym zatrudnianiu zawsze nieprzewidywalnego Didy.
Niezależnie od tego, co się stanie będziemy się świetnie bawić – Finały zawsze mają w sobie coś wartego zapamiętania. Z powodu naszego ostatniego starcia ten mecz powinien być także zapamiętany na długo, jednak bardzo ciężko będzie mu dorównać wydarzeniom ze Stambułu.
David Fairclough
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 22.05.2007 (zmod. 02.07.2020)