WHU
West Ham United
Premier League
27.04.2024
13:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1205

Mecz z Chelsea z 2007 roku lepszy niż ten z 2005

Artykuł z cyklu Artykuły


Na przestrzeni lat byliśmy świadkami wielu wspaniałych wieczorów na Anfield, jednak niewiele z nich można porównać rewanżowego starcia w Półfinale Ligi Mistrzów z Chelsea sprzed tygodnia. Zapewnienie sobie miejsca w Finale poprzez rzuty karne spowodowało, że ten wieczór stworzył nową niezwykłą kategorię.

Niewiele znajdzie się takich osób, które stwierdzą, że The Reds niezasłużenie pokonali jednego ze swoich największych rywali, mimo takiego sposobu zakończenia meczu. To, że ten rozstrzygający wieczór trwał tak długo i w ogromnym napięciu czekaliśmy na zapewnienie sobie miejsca w Atenach, tylko dodało dramaturgii całemu spotkaniu i dzięki temu byliśmy świadkami jednego z najwspanialszych wieczorów w historii Anfield.

Jeśli ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czy na Anfield można powtórzyć atmosferę z 2005 roku, to nie powinien był ich mieć. W 2007 roku Anfield było jeszcze większe, lepsze i zapadnie na jeszcze dłużej w naszej pamięci.

Już we wtorek rano podczas przechadzki po stadionie można było wyczuć ogromne podekscytowanie i wszyscy wiedzieli, czego się od nich oczekuje. Jeśli ktoś miał jakieś wątpliwości, co do tego, kto wyjdzie z tego pojedynku zwycięsko, powinien je stracić – podobnie jak ja – po przekroczeniu bram Anfield. Wtedy było już czuć, że zwycięzca może być tylko jeden.

Tym razem nikt nie objął szybko prowadzenia, jednak wsparcie i wiara były powalające i w pierwszych minutach spotkania na Anfield, ryk był niesamowity.

Oczywiście po 20 minutach gry zobaczyliśmy efekty wspaniałego wsparcia kibiców i The Reds odrobili stratę z pierwszego meczu, mimo że wszyscy byli zaskoczeni sposobem zdobycia tej bramki. Gdy Steven Gerrard stał przy piłce przed niecierpliwymi kibicami Chelsea, wszyscy spodziewaliśmy się dośrodkowania w pole bramkowe gości, jednak on podał płasko wzdłuż pola karnego i na chwilę całe Anfield zamarło.

Kombinacja ćwiczona na treningach została wykonana perfekcyjne i Daniel Agger spokojnie posłał piłkę do bramki Chelsea – powrócił cały ryk i Anfield oszalało ze szczęścia. Podczas gdy piłkarze cieszyli się i ściskali się na boisku, na trybunach można było zaobserwować dokładnie to samo, ponieważ The Reds przechytrzyli jedną z najlepszych defensyw w Europie dzięki najwspanialej wykonanemu rzutowi wolnemu we współczesnej historii Anfield.

Liverpool nigdy nie słynął ze wspaniałego wykonywania rzutów rożnych, czy wolnych, jednak po przybyciu Rafy ujrzeliśmy nowy wymiar wyobraĽni i to uderzenie Duńczyka miało miejsce po jednym najbardziej pamiętnych stałych fragmentów gry od wielu lat.

Anfield chyba nie widziało równie wspaniałego rzutu wolnego od czasu pamiętnego pierwszego Półfinału Pucharu Europy w historii Anfield, w którym to zespół Billa Shankly’ego zdemolował drużynę Interu Mediolan w 1965 roku.

Podczas jednego z pierwszych niezwykłych wieczorów na Anfield, kibice The Reds byli po prostu zachwyceni i nie mogli opanować swojego podekscytowania, gdy Willie Stevenson i Roger Hunt sprytnie rozegrali rzut wolny, a całą kombinację wykończył pewnym uderzeniem Ian Callaghan, podwyższając tym samym wynik na 2-1.

Wtedy w maju 1965 roku The Reds dołożyli trafienia do gola Cally’ego, a w obecnym roku Liverpoolu mimo ogromnych starań nie dał rady ponownie pokonać bramkarza gości – na szczęście wszystko wspaniale się skończyło.

Takie mecze zawsze mają swoich bohaterów i takim człowiekiem w spotkaniu z Chelsea na Anfield w 2007 roku bez wątpienia jest Pepe Reina.

Po wspaniałym występie w pierwszym spotkaniu, hiszpański bramkarz udowodnił, że nieprzypadkowo słynie z bronienia jedenastek, a także skutecznie powstrzymywał ataki Chelsea w regulaminowym czasie gry. Pepe prezentuje niezwykle regularną formę, więc bezsprzecznie można stwierdzić, że spłacił z nawiązką dług zaufania u Rafy Beniteza. Jednak do tego meczu nie był tak mocno chwalony.

Liverpool zagwarantował sobie miejsce w czołowej czwórce Premiership i tym samym udział w przyszłorocznych Eliminacjach do Ligi Mistrzów jeszcze przed starciem z Chelsea, więc priorytety zespołu nie były wtedy już dla nikogo żadnym zaskoczeniem.

Trzeba szczerze przyznać, że mecze z Portsmouth i Fulham nie należały do jednych z najlepszych spotkań w wykonaniu The Reds w obecnym sezonie.

Rafa w tych dwóch wyjazdowych meczach z drużynami, który mają jeszcze, o co walczyć na drugim końcu tabeli wykorzystał pełną kadrę. Niektórzy uważali, że nawet w takich składach Liverpool mógł spokojnie odnieść zwycięstwa na Fratton Park i na Craven Cottage, jednak bez umiejętności i przywództwa Stevena Gerrarda i Jamiego Carraghera, The Reds mieli problemy i ponownie wrócił temat braku skuteczności pod bramką przeciwnika w tych obu starciach.

Bez wątpienia niektórzy piłkarze bardzo skorzystali na tym, że nie musieli jechać do Portsmouth. Oceniając na podstawie wspaniałego występu z Chelsea, Dirk Kuyt był wyraĽnie świeższy i miał ogrom sił.

Bardzo zainteresowały mnie wypowiedzi Jose Mourinho, w których twierdził, że Liverpool miał przewagę już przed meczem, ponieważ nie rozegrali tak wielu spotkań w obecnym sezonie, co Londyńczycy.

PóĽniej podliczyłem ile w sumie występów w obecnych rozgrywkach zaliczyli zawodnicy podstawowych jedenastek z wtorkowego meczu i w Liverpoolu uzyskałem liczbę 376 meczów, a w Chelsea 370 – Mourinho chyba zapomniał o tym wspomnieć w swojej wypowiedzi.

Po naszym wtorkowym sukcesie, który zaowocował awansem do Finału w Atenach, wciąż musieliśmy pełni nerwów obserwować drugie starcie półfinałowe w Mediolanie. I jeśli mam być szczerzy, to chyba większość nas chciała zwycięstwa Milanu. Nigdy nie cieszyłem się na myśl starcia pomiędzy dwoma angielskimi zespołami w Finale i zwłaszcza miałem nadzieję, że unikniemy spotkania z Manchesterem United. Nie dlatego, że obawiam się ich jako zespołu, ale cały mecz zostałby przysłonięty przez ogromną rywalizację obu drużyn. Nie muszę chyba dodawać, że awans Włochów oznacza, iż bardzo szybko po wydarzeniach ze Stambułu czeka nas powtórka z rozrywki.

Sezon The Reds został zatem wydłużony i teraz niemal wszyscy kibice The Reds planują wyprawy do Aten.

Wcześniej jednak czeka nas jeszcze ostatni mecz sezonu w Premiership. Gdy patrzyłem w sierpniu na terminarz, nie spodziewałem się, że to spotkanie nie będzie miało dla nas najmniejszego znaczenia. The Reds mieli naprawdę korzystny terminarz w końcówce sezonu i wielka szkoda, że nie udało nam się tego wykorzystać.

Jednak po ostatnich słabych występach, miejmy nadzieję, że The Reds pozytywnie zakończą sezon ligowy w meczu ze spadkowiczem i kibice na pewno będą chcieli szykować się na mecz w Atenach we wspaniałych nastrojach.

David Fairclough



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 08.05.2007 (zmod. 02.07.2020)