SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1482

Gillett i Hicks – wymarzony duet dla LFC

Artykuł z cyklu Artykuły


Keith Costigan – Fanatyk Liverpoolu, pracownik amerykańskiej telewizji Fox Sports – tłumaczy, dlaczego The Reds są w dobrych rękach pod wodzą George’a Gilletta i Toma Hicksa w cotygodniowej kolumnie „List do LFC z...”

Dziesięć lat temu opuściłem moją ojczystą Irlandię na rzecz starych, dobrych Stanów Zjednoczonych w celu spełnienia moich własnych piłkarskich marzeń. Chciałem dalej kontynuować moją piłkarską karierę, jednak ta przeprowadzka była bardzo trudna, ponieważ oznaczała, że będę jeszcze dalej od moich ukochanych The Reds (w Dublinie już czułem te lata świetlne dystansu).

Nawet w moich najdzikszych snach nie spodziewałem się, że The Reds będą musieli podążyć moim śladem w celu odnalezienie inwestora, który pomoże im w rywalizacji z innymi wielkimi klubami Europy. Dzięki temu moim zdaniem Liverpool stanie się najlepszym zespołem w światowej piłce. Jednak, gdy byłem dzieckiem to w życiu bym się tego nie spodziewał.

Dorastając w Dublinie, stolicy Irlandii, praktycznie ma się do wyboru dwa zespoły. Mój starszy brat kibicował Manchesterowi United, więc ja uczyniłem tak, jak zrobiłby każdy kochający brat i wybrałem Liverpool. Po raz pierwszy ujrzałem The Reds nie w ich tradycyjnych, czerwonych strojach, ale ubrani byli w żółte stroje. W momencie, gdy Rushie zdobył bramkę na Villa Park w tej właśnie koszulce, zrozumiałem, że Liverpool będzie moim zespołem.

W ciągu kolejnych dziesięciu lat miałem okazję kilka razy odwiedzić Anfield i zobaczyć jak The Reds miażdżą każdego przeciwnika, która stawał na ich drodze. Byłem zachwycony, że mogłem przedrzeĽniać się z bratem z tego powodu, iż Liverpool był najbardziej utytułowanym klubem w kraju.

W tamtych czasach to praktycznie zawsze The Reds byli faworytem do pozyskania świetnego piłkarza, jeśli tylko taki stawał się dostępny. John Barnes i Peter Beardsley są takimi dwoma przykładami, a gdy Derby zdecydowało się sprzedać swojego najlepszego strzelca, Dean Saunders także wybrał Anfield (dobra, nie zawsze nam to wychodziło na dobre).

Potem nagle zaczęliśmy grać w Premier League, a nie jak wcześniej w Division One i nie udało nam się powtórzyć sukcesów z lat osiemdziesiątych (i wtedy niezbyt często odbierałem telefony od mojego brata).

Wszyscy wskazywało na to, że piłka nożna naprawdę się zmieniła i innym zespołom bardziej pasowała nowa biznesowa strona futbolu zapoczątkowana przez telewizję Sky. Gdy Liverpool zdobywał Mistrzostwo Anglii, to na stadionie wykonywano rundę honorową, a następnie piłkarze znikali razem z trofeum w tunelu aż do kolejnego sezonu. Teraz drużyny wydają DVD i książki na temat swoich mistrzowskich sezonów. Wtedy sobie mówiłem, że taka sytuacja nie będzie trwała długo, jednak się myliłem i jeśli mam być szczerzy to w ostatnich latach Liverpool znacznie rzadziej walczył o wielkie nazwiska na rynku transferowym, a do klubu trafiali piłkarze niegodni The Reds (na przykład El Hadji Diouf, czy Bruno Cheyrou).

Wspaniały sukces w Lidze Mistrzów w 2005 roku ponownie zwrócił na nas uwagę całego świata, jednak kolejny sezon bez Mistrzostwa Anglii po prostu oznaczał, że musieliśmy coś zrobić, żeby dalej liczyć się w samej czołówce europejskiej piłki.

W ten sposób doszliśmy do naszych nowych właścicieli i co oni oznaczają dla tego wielkiego klubu. Mieszkam w Stanach od dziesięciu lat i w tym czasie zdążyłem się wiele nauczyć na temat amerykańskich sportów i sposobów, w jakich wszystko jest prowadzone.

Chcę wam po prostu powiedzieć, że chyba nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszych właścicieli. Wszyscy tutaj, z którymi rozmawiałem na temat Toma Hicksa i George’a Gilletta ogromnie szanują ten duet. Obaj są uważani za wspaniałych biznesmenów w świecie sportu i co najważniejsze dla kibiców Liverpoolu, oni nigdy nie wtrącają się czysto sportowe aspekty prowadzenia drużyny.

Tom Hicks jest znany jako człowiek, który zrobi wszystko, żeby jego zespół zwyciężył (warto tutaj wspomnieć o pozyskaniu Alexa Rodrigueza do jego zespołu Texas Rangers i podpisanie najdroższego kontraktu w historii sportu, który opiewał na sumę 252 milionów dolarów). Powiedział wtedy, że to zrobił, ponieważ chciał wygrać „za wszelką cenę”. Wygląda na takiego człowieka, który będzie potrafił wesprzeć Rafę.

George Gillett natomiast jest człowiekiem, który bardzo dba o ludzi. Jest znany ze wspólnych pogawędek z kibicami Montreal Canadiens i on bardzo chętnie korzysta z rad fanów (miejmy nadzieję, że rozumie scouserski akcent). Gdy przejmował Canadiens wiele się mówiło o tym, czy zostaną utrzymane wszelkie tradycje klubu i z tego, co się orientuję, Gillett zrobił wszystko, żeby tak też się stało.

Wspólnie Gillett i Hicks mają udział w budowie niejednego nowego obiektu sportowego w Stanach, więc nasz nowy stadion na pewno leży w dobrych rękach i nasz duet już teraz próbuje usprawnić wstępne projekty.

W ciągu ostatnich dziesięciu lat wiele się zmieniło dla moich ukochanych The Reds i mam nadzieję, że to samo będę mógł powiedzieć o kolejnej dekadzie. W roku 2017 mam nadzieję siedzieć na nowym stadionu (niezależnie od nazwy) razem z 70 000 kibiców śpiewającymi „You’ll Never Walk Alone”, a Liverpool będzie kroczył po trzeci z rzędu tytuł Mistrza Anglii.

Brzmi jak niemożliwe do spełnienia marzenia? No cóż przemyślcie sobie ostatnie dziesięć lat i zobaczycie, że wszystko jest możliwe.

Keith Costigan



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 19.04.2007 (zmod. 02.07.2020)