Nikt nie będzie chciał na nas trafić w Europie
Artykuł z cyklu Artykuły
The Reds muszą być bardzo pewni awansu do najlepszej czwórki Ligi Mistrzów, jednak na Anfield ciężko jest znaleĽć kogokolwiek, kto lekceważyłby naszego środowego rywala.
Mimo wszystko po naszym świetnym, trzybramkowym zwycięstwie w Holandii bardzo trudno jest nie myśleć o tym, kto będzie naszym rywalem w Półfinale Pucharu Europy.
Właśnie dlatego dzisiaj wieczorem wszyscy fani Liverpoolu będą skupieni na wydarzeniach mających miejsce na stadionie Mestalla, gdzie stoczy się ciężki bój pomiędzy Valencią i Chelsea.
Hiszpanie mają lekką przewagę po tym remisie w pierwszym starciu, jednak teraz liczyć się będą nie tylko wydarzenia na boisku, ale też i poza nim, ponieważ obaj menadżerowie prowadzą psychologiczną wojnę.
Wszyscy przyzwyczailiśmy się do bardzo buńczucznych wypowiedzi Jose Mourinho, ale tym razem Portugalczyk trafił na godnego siebie rywala, ponieważ Quiqe Flores także nie jest oszczędny w słowach. Jednak najważniejsze i tak jest to, co wydarzy się na boisku, a niewielu zespołom udało się wywieĽć jakąś zdobycz z gorącego terenu, jakim jest Mestalla – choć Rafa na pewno miałby pomysł, jak to uczynić.
Mimo to zauważyłem, że wiele osób daje Chelsea całkiem spore szanse na pogorszenie dokonań Hiszpanów na własnym obiekcie. Prawdopodobnie już od tygodnia wśród kibiców The Reds trwają debaty, w czasie których zastanawiamy się, kto będzie dla nas lepszym rywalem, jednak prawda jest taka, że każdy przeciwnik będzie stanowił ciężką przeszkodę. Od samego początku obecnych rozgrywek bardzo ceniłem Valencię i oczywiście nikt nie będzie śmiał niedoceniać Chelsea, jednak ja uważam, że Hiszpanie mają spore szanse, żeby z nami się zmierzyć.
Wspaniałe zwycięstwo 3-0 w Eindhoven odniesione w ubiegłym tygodniu postawiło nas we wspaniałej sytuacji do awansu do Półfinału, jednak Rafa nie pozwoli nikomu na chwilę ulgi, dopóki zadanie nie zostanie wykonane do końca. Ciężko nam jest sobie wyobrazić PSV odrabiające tak ogromną stratę, jednak dopóki nie zapewnimy sobie awansu ciągle będziemy słyszeć te same utarte frazesy.
Imponujący występ na Stadionie Philipsa sprawił, że The Reds nagle stali się faworytem do sięgnięcia po szósty Puchar Europy w historii klubu, jednak wszyscy sądzili, że taka sytuacja będzie trwała tylko 24 godziny, ponieważ po meczach Chelsea i Manchesteru United wszystko wróci do normy. Oba te zespoły jednak miały problemy w swoich meczach i Liverpool pozostał na czele.
W przeciwieństwie do naszej pierwszej wizyty na Stadionie Philipsa w obecnym sezonie, jeszcze w rozgrywkach grupowych, The Reds przystąpili do meczu nastawieni bardziej ofensywie i bez wątpienia wyciągnęli lekcje z tamtego starcia. PSV bardzo dobrze sobie radzi na własnym obiekcie, jednak we wrześniu zagraliśmy zbyt bojaĽliwie, jednak tym razem Rafa objął świetną taktykę.
Zagraliśmy niemal idealny wyjazdowy mecz. Wytrwaliśmy początkowy lekki napór gospodarzy, przejęliśmy kontrolę nad wydarzeniami na boisku i zaatakowaliśmy PSV. Byłem zaskoczony, że Holendrzy próbowali nam głównie zagrażać skrzydłami – trener Ronald Koeman już nieraz był pogromcą angielskich zespołów – jednak tym razem wybrał złe rozwiązanie.
Podczas tego meczu pokazaliśmy znacznie więcej niż tylko dobre kontry – w zasadzie zdominowaliśmy mecz i częściej utrzymywaliśmy się w posiadaniu piłki niż gospodarze. Fakt, że kontrolowaliśmy mecz był bardzo dobrze widoczny, gdy Steve Finnan przygotował się do dośrodkowania przed pierwszym golem Stevena Gerrarda, a w polu karnym PSV znajdowało się aż czterech zawodników The Reds.
Czasem w naszych meczach właśnie tego brakowało, nie zawsze w polu karnym mamy wystarczająco wielu piłkarzy.
Jednak tym razem tak samo, jak w wyjazdowym meczu z Barceloną, Liverpool atakował bramkę rywala kilkoma piłkarzami i został za to nagrodzony. Dzięki takiej grze The Reds uważani są za jednego z najtrudniejszych przeciwników w Europie.
Wokół jutrzejszego meczu na pewno nie będzie panowało takie zamieszanie, jak to miało miejsce w poprzednich europejskich spotkaniach na Anfield, jednak musimy zrobić wszystko, żeby Holendrzy czuli się jak najmniej komfortowo. Koeman chyba już się poddał, jednak The Reds muszą pozostać skupieni, ponieważ nie jestem sobie w stanie wyobrazić, żeby cały zespół PSV przystąpił do spotkania bez walki.
Pojawiły się porównania do naszej sytuacji w Stambule i można dostrzec tutaj pewnego rodzaju podobieństwo, ponieważ przed nami jeszcze druga połowa tego dwumeczu i czasem naprawdę ciężko jest dobrze zagrać po tak pewnym zwycięstwie w pierwszej części. Powinniśmy podejść do tego starcia tak samo, jak do rewanżu z Barceloną – trzeba zapomnieć o naszej przewadze i zagrać tak, jakby od tego meczu zależał awans, choć bez wątpienia tym razem takie podejście będzie trudniejsze.
Na tym etapie sezonu The Reds mogą być zaskoczeni tym, że są uważani za faworytów do ostatecznego zwycięstwa w Pucharze Europy, jednak w przeszłości Liverpool był przyzwyczajony do takiej sytuacji, teraz wszyscy chcą unikać starć z zespołem z Anfield Road.
Udział Liverpoolu w Lidze Mistrzów uwolnił nas od rozegrania dwóch spotkań Premiership w ciągu trzech dni, w okresie, który nie jest dobry do takiej intensywności. W tej kolejce po meczu z Reading, The Reds mogli spokojnie zasiąść i obserwować poczynania swoich rywali.
W tym okresie sezonu, gdy rozgrywane są dwa mecze w bardzo krótkim odstępie czasu, bardzo wiele może się momentalnie zmienić, jednak dla zespołów goniących The Reds (po naszym zwycięstwie na Madejski Stadium) niewiele się zmieniło.
Wszyscy jesteśmy sfrustrowani faktem, że nie walczymy o Mistrzostwo Anglii, jednak teraz kluczowe jest utrzymanie trzeciej lokaty i wydawało się, że będziemy toczyć zaciętą walkę z Arsenalem o to miejsce, jednak Kanonierzy pozwolili sobie na kilka potknięć i teraz muszą uważać na czający się za ich plecami Bolton.
Szybkie zapewnienie sobie udziału w Eliminacjach do Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie pozwoli nam skoncentrować się na udziale w Pucharze Europy i zwycięstwo nad Reading było kluczowe w tym procesie. Może nie było to najlepszym mecz w naszym wykonaniu, jednak umiejętność wygrywania po przeciętnych spotkania jest bardzo ważna dla każdego zespołu poważnie myślącego o Mistrzostwie Anglii. W ostatnich tygodniach sezonu Liverpool nie ma jakiś bardzo trudnych spotkań w lidze i będzie miał coś do powiedzenia w kwestii drużyn, które opuszczą Premiership po tym sezonie.
Już w sobotę The Reds będą gościem jednego z zespołów, który mógł być zagrożony spadkiem. Różnie nam się układało z Manchesterem City od momentu ich przeprowadzki na nowy stadion, jednak tym razem trzeba zrobić wszystko, żeby sięgnąć po trzy punkty. City w obecnych rozgrywkach nie zachwyca na własnym obiekcie, znacznie lepiej im się gra na wyjazdach. U siebie mają problemy z trafianiem do siatki. Miejmy nadzieję, że w ten weekend będzie nie inaczej.
David Fairclough
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 10.04.2007 (zmod. 02.07.2020)