SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1488

Czeka nas kolejne deja vu?

Artykuł z cyklu Artykuły


W ostatnim sezonie mieliśmy mieszane szczęście, ponieważ nasze nadzieje na walkę o dwa z trzech cennych trofeów zostały rozwiane na przestrzeni kilku tygodni w podobnych okolicznościach.

Najpierw w styczniu przegraliśmy 0-1 wyjazdowy mecz z Manchesterem United, tracąc gola po stałym fragmencie gry w doliczonym czasie gry. Tamten mecz oznaczał praktycznie koniec jakichkolwiek nadziei na Mistrzostwo Anglii, a szanse na drugie miejsce w tabeli też były tylko prowizoryczne. Wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej, gdyby Cisse i inni zawodnicy wykorzystali wspaniałe sytuacje, które mieli w tamtym spotkaniu.

W lutym Benfica podczas pierwszego spotkania fazy pucharowej Ligi Mistrzów także strzeliła nam bramkę w samej końcówce po stałym fragmencie gry. Gdyby wtedy udało nam się dowieĽć bezbramkowy wynik do końca meczu, to bylibyśmy w znacznie lepszej sytuacji w rewanżowym starciu na Anfield. Czasem cały sezon może zależeć od jednej, bądĽ dwóch drobnych sytuacji.

Teraz skupmy się na naszej grze w FA Cup w ubiegłych rozgrywkach. Nasz udział w tamtym pucharze trochę przypominał naszą przygodę w Lidze Mistrzów w pierwszym sezonie Rafy. Jak można wytłumaczyć mecz z Luton, gdy to wygrywaliśmy 1-0, następnie gospodarze wbili nam trzy gole, jednak ostatecznie wygraliśmy 5-3? Jakaś dziwna magia musiała mieć w tym swój udział.

Patrząc na obecny sezon można odnieść wrażenie, że my przez to wszystko już przechodziliśmy w czasie dwóch poprzednich lat pod wodzą Beniteza. Zaczęliśmy słabo, Ľle graliśmy na wyjazdach, nie pokonaliśmy nawet jednej przeszkody na drodze po FA Cup, przeszliśmy początkowe fazy Carling Cup grając głównie młodymi zawodnikami no i w Lidze Mistrzów prezentujemy się lepiej, niż się spodziewano. Czy to jest deja vu? W poprzednim sezonie właśnie mniej więcej na tym etapie rozgrywek byliśmy krytykowani za fatalną skuteczność i słabą grę napastników. Wszystkich krytyków zagłuszyliśmy wygrywając 5-1 z Fulham, 7-0 z Birmingham, 3-1 z Newcastle i 3-1 z Evertonem. Tyle goli wystarczy? Przed końcem sezonu wygraliśmy jedenaście ostatnich spotkań i sięgnęliśmy po FA Cup.

Kilka tygodni temu w tym sezonie byliśmy w bardzo podobnej sytuacji – przynajmniej według krytyków. Zdobywaliśmy za mało goli, nasi napastnicy byli nieefektywni, graliśmy słabo na wyjazdach i tak dalej, i tak dalej. Najlepszym sposobem na zaprzeczenie wszystkim krytykom była gra na boisku – pokonaliśmy na wyjeĽdzie Barcelonę 2-1, na Anfield rozprawiliśmy się z Sheffield 4-0, potem 4-1 z Arsenalem, 3-0 z PSV i teraz ostatnio 2-1 z Reading. Nagle z zespołu, który został skreślony przez ekspertów staliśmy się drużyną, która umocniła się na trzecim miejscu w tabeli i świetnie sobie radzi w Europie, mając szansę na końcowy sukces, jak to miało miejsce w 2005 roku.

Ostatnio naszymi największymi niepowodzeniami były porażki 0-1 najpierw z Manchesterem United w Premiership, a następnie w rewanżowym starciu z Barceloną w Lidze Mistrzów. Tutaj widać podobieństwo do porażek z Manchesterem i Benfiką w ubiegłym sezonie. Oczywiście teraz przegrana z Barcą nie pociągnęła za sobą żadnych poważnych konsekwencji, ponieważ awansowaliśmy do kolejnej rundy. Znacznie gorsza była porażka z United, ponieważ powinniśmy zdobyć w tym meczu trzy punkty, a one jednak powędrowało do głównego kandydata do mistrzowskiego tytułu (choć ich przewaga nad Chelsea maleje). W obu tych spotkaniach przeważaliśmy i powinniśmy w początkowej ich fazie trafiać do siatki. Nieuznany gol Bellamy’ego z powodu spalonego jest pierwszą sytuacją, która przychodzi mi do głowy, a w meczu z Barceloną ile razy trafialiśmy w poprzeczkę? Każda z tych sytuacji zakończona golem mogła nam dać zwycięstwo, zamiast porażki. Czasem takie dwa zdarzenia mogą znacząco wpłynąć na cały sezon.

W tym sezonie gramy bardzo dobrze w Lidze Mistrzów, znacznie lepiej niż się tego po nas spodziewano. W tym tygodniu powinniśmy bez większych problemów pokonać PSV i już wkrótce dowiemy się, kto będzie naszym przeciwnikiem w Półfinale (powiedziałbym, że większe szanse ma Valencia – ale może są to tylko moje pobożne życzenia). Dotarcie do Aten nie będzie zadaniem łatwym, jednak na pewno ono nas nie przerasta.

Liga angielska to już zupełnie inna historia. Nie wiem, jak inni, ale dla mnie najważniejsze jest jak najszybsze zapewnienie sobie miejsca w pierwszej czwórce, co pozwoli nam w pełni skoncentrować się na Lidze Mistrzów. Do końca sezonu zostało nam sześć ligowych spotkań i wszystkie te mecze gramy z drużynami zajmującymi miejsca poniżej 6 lokaty. Jednym z trudniejszych starć może być to ostatnie z Charltonem na Anfield, jeśli my ciągle będziemy walczyć o miejsce w czołowej czwórce, a oni o utrzymanie. To łudząco przypomina ostatni mecz ubiegłego sezonu, gdy mierzyliśmy się z Portsmouth na wyjeĽdzie i scenariusz mógł być bardzo podobny. Jednak już to spotkanie powinno być okazją do wykazania się dla piłkarzy rezerwowych i zawodnicy pierwszego składu będą mogli odpocząć. To może jedynie dobrze wpłynąć na nasze zmagania w Lidze Mistrzów w obecnym sezonie i płynie też mała korzyść na przyszły sezon.

Każdy sezon ma swoje lepsze i gorsze momenty i obecny nie jest wyjątkiem pod tym względem. Teraz nie możemy już nic zrobić, żeby zmienić to, co się wydarzyło, jednak wciąż możemy analizować przeszłość i na jej podstawie uczyć się, żeby nie popełniać podobnych błędów. Liverpool FC nigdy nie ustawał w swoim pożądaniu chwały i sukcesów.

Powinniśmy teraz skupić się na odnoszeniu przyszłych sukcesów i utrzymaniu tego stanu przez kolejne lata. W czasie ostatnich trzech sezonów przekonaliśmy się, że Rafa Benitez jest niepodważalnym mistrzem taktyki. Niejednokrotnie okazał się lepszy od najlepszych klubów świata i czołowych trenerów – najpierw w Valencii, a teraz u nas. Powoli buduje drużynę, która zaczyna pokazywać, do czego jest zdolna, jeśli wykonuje plan założony przez trenera. Podążanie za planem nakreślonym przez Beniteza nie jest zadaniem łatwym, jednak ostatnio zobaczyliśmy, że jeśli już się uda to jest dewastacyjne w skutkach dla przeciwnika.

Liczba piłkarzy z czasów Houlliera wciąż maleje i do drużyny przychodzą zawodnicy, którzy lepiej pasują do taktyki Beniteza. Niektórzy potrzebowali czasu, żeby przystosować się do metod Beniteza, a także do specyfiki ligi angielskiej, jednak w ostatnich meczach prezentowali się oni już znacznie lepiej. Miejmy nadzieję, że dalej będą czynić postępy. Rafa sprowadził także wielu młodych, utalentowanych piłkarzy, którzy już w młodym wieku uczą się metod Beniteza w zespołach młodzieżowych i rezerwach. Raczej prędzej niż póĽniej powinniśmy ujrzeć tych zawodników powoli przebijających się do dorosłej drużyny.

Zbliżające się lato może mieć kluczowe znaczenie dla przyszłości klubu. Nowi właściciele bardzo rozsądnie wypowiadają się na temat rozwoju klubu i wspierają wizje Rafy. Tom Hicks bardzo często mówi, że pieniądze trzeba wydawać rozsądnie, jednak Amerykanie nieraz już mówili, że nie będą szczędzić funduszy na zawodników, którzy według Beniteza wzmocnią ten zespół. Również już wkrótce powinna rozpocząć się budowa nowego (znacznie większego) stadionu i możemy być także pewni, że Panowie Gillett i Hicks będą szukać możliwości zarobku na całym świecie, co pozwoliłoby nam zbudować bazę finansową niezbędną do konkurowania z najlepszymi klubami świata. Wygląda na to, że wszystko idzie zgodnie z planem, jednak nie powinniśmy zapominać, że cały sezon może zależeć od kilku drobnych incydentów. Teraz może w końcu kilka pechowych sytuacji przerodzi się w bardziej szczęśliwe dla nas i wtedy wiele może się zmienić.

Jesteśmy niezwykle dumni z naszej historii, przez wiele lat zdobyliśmy niezliczone trofea. Od zawsze, jak pamiętam potrafiliśmy rozkoszować się przeszłymi sukcesami, jednocześnie koncentrując się na jeszcze lepszej grze w przyszłości. Z pewnością nie będę miał nic przeciwko, jeśli zakończenie tego sezonu będzie dla nas deja vu.

Keith Perkins



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 10.04.2007 (zmod. 02.07.2020)