Historia pewnego Ukraińca, który jeszcze nie przyszedł, a już chcą by odszedł
Artykuł z cyklu Artykuły
Kiedy kibice Liverpoolu FC dowiedzieli się, że klub zasili w lecie reprezentant Ukrainy, Andrey Voronin, nie ukrywali zdziwienia. Zdziwienia, które u wielu przemieniło się z czasem w oburzenie. Trudno im było bowiem uwierzyć, że 27-letni napastnik Bayeru Leverkusen okaże się sposobem na niemoc strzelecką The Reds. Czy najlepszy angielski klub wszechczasów nie jest w stanie pozyskać lepszego piłkarza? Czy upadliśmy tak nisko, że musimy ściągać wszystkich dostępnych za darmo zawodników? Wielu kibiców zadaje sobie te pytania, z niepokojem czekając na przybycie Voronina. Jednak być może te reakcje są przesadzone, może po raz kolejny brakuje niektórym z nas wiary w trenerski nos Rafy Beniteza?
Przeciwnicy naszego trenera wytykają mu mnóstwo nietrafionych transferów, choć tak naprawdę pretensje można mieć do Rafy tylko o faworyzowanie słabo grającego Fernando Morientesa. Były oczywiście również pomyłki pod tytułem Josemi, czy Pellegrino, jednak ich Hiszpan szybko się pozbywał. Sprowadził za to takich piłkarzy jak Luis Garcia, Xabi Alonso, Sissoko, Bellamy i Kuyt, co do których kibice także miewali wątpliwości, a teraz trudno wyobrazić sobie bez nich naszej drużyny. To najlepiej pokazuje, że powinniśmy z ostrożnością podchodzić do krytyki transferów Beniteza. Dlaczego bowiem Voronin, piłkarz zdecydowanie lepiej znany, niż chociażby Garcia dwa lata temu, nie ma się okazać równie użyteczny?
Po pierwsze pamiętajmy, że ten transfer nic Liverpool nie kosztuje. Oczywiście klub będzie płacił mu pensję, ale jeżeli Ukrainiec się nie sprawdzi, to zwróci się ona podczas ewentualnej sprzedaży Voronina. Sprzedać zawodnika nie jest problemem, kwestią pozostaje tylko cena. Liverpool więc niczym nie ryzykuje, a może sporo zyskać, jeśli Ukrainiec sprawdzi się na Anfield. A jest to przecież utalentowany piłkarz.
Było to widoczne chociażby w sezonie 2004/05, kiedy to Bayer Leverkusen był rewelacją pierwszej części Ligi Mistrzów. I właśnie Voronin , obok Jacka Krzyżówka, był wyróżniającą się postacią tamtej drużyny, którą ostatecznie powstrzymał nasz Liverpool. Mecze z Realem i z Romą pokazały, że drzemie w Ukraińcu olbrzymi potencjał. Jest szybki, ma świetne wyczucie, co do odpowiedniego ustawienia się, potrafi strzelać bramki, ale jak trzeba to i rozegrać piłkę. Pokazywał to również w Bundeslidze i reprezentacji Ukrainy. Może więc dziwić, że tak długo gra w przeciętnym klubie, jakim jest drużyna Aptekarzy, gdyż stać go na więcej. Odbija się to zresztą negatywnie na jego formie, ponieważ Bayer od czasu wspomnianego sezonu gra słabo i Voronin dostroił się do tej sytuacji. Czy odrodzi się na Anfield?
W sumie już się w pewnym stopniu odrodził. Odkąd sfinalizowano jego wakacyjne przenosiny do miasta Beatels’ów zaczął strzelać bramki w lidze i Pucharze UEFA. Widać perspektywa grania w jednym z najlepszych klubów świata zmobilizowała go do lepszej gry. To zresztą dobrze świadczy o Andriyu, który znany jest z walecznego charakteru i z pewnością zrobi wszystko, aby jak najlepiej zaprezentować się w czerwonej koszulce. Ale to czy mu się uda jest już inną sprawą, w końcu lepsi od niego nie radzili sobie w Premiership.
Być może niektórym z czytelników będzie się wydawać, że jestem jakimś wielkim fanem Andriya Voronina. To nieprawda, zdaję sobie sprawę z tego, że jest on średniej klasy piłkarzem, ale również widziałem jak świetnie potrafi grać i dlatego uważam, że nie powinno się go z góry zkreślać. Cieszy mnie także to, że Benitez szuka różnych rozwiązań dla Liverpoolu i nie skupia się wyłącznie na tych piłkarzach, o których jest w danej chwili najgłośniej. Może to wyjść tylko z pożytkiem dla klubu.
Reasumując- za trzy miesiące zawita na Anfield Road Andriy Voronin, napastnik, reprezentant Ukrainy. Jest on wielką niewiadomą, tak samo jak niewiadomą byłby Villa, Eto, Alves, Kaka, czy Ronaldinho. Każdy piłkarz, bez względu na nazwisko, musi potwierdzić swoją przydatność dla drużyny na boisku, co w przypadku Premier League bywa często trudne. A może okaże się, że sprowadzony za darmo z średniej klasy niemieckiego klubu, pochodzący z dalekiej Ukrainy Andriy Voronin stanie się gwiazdą na Anfield Road? Chyba nikt nie miałby nic przeciwko temu.
Autor: Miro
Data publikacji: 28.03.2007 (zmod. 02.07.2020)