EVE
Everton
Premier League
24.04.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1293

Narodziny Legendy - Mohamed Sissoko

Artykuł z cyklu Artykuły


Pół-człowiek, pół-maszyna czyli Narodziny Legendy - Mohameda Sissoko.

Kiedy Mohamed Sissoko podpisał kontrakt z Liverpoolem, reakcja wielu kibiców nie była zachwycająca a niejednokrotnie nawet nasiąknięta cynizmem.

Uczucie to bazowało na fakcie, że o mały włos nie wylądowałby w Evertonie. Cynizm natomiast był odpowiedzią na słowa Beniteza, w których śmiało i bezwstydnie porównywał Momo do najlepszego defensywnego pomocnika, który kiedykolwiek grał w Premiership - Patricka Vieiry.

Dokładnie cytując Beniteza: "Nie, nie jest tak dobry jak Vieira... On jest lepszy niż Vieira był w tym wieku".

Tego typu wypowiedzi są dla fanów istnym motorem nadziei.

Ale nie dla fanów Liverpoolu.

Przez całe lata pod wodzą Houlliera, doskonaliliśmy się w sztuce rozpoznawania i wytrzymywania uczucia rosnącego optymizmu i podniecenia z faktu, że właśnie podpisaliśmy nowego Zidane'a, Henry'ego, Platiniego czy Vieirę.

Niestety, Cheryou nigdy nie stał się "nowym Zidane'em", Cisse nie dorósł do oczekiwań i nie został "nowym Henry'im". Wyczyny Le Talleca mogłyby się skończyć w sądzie za porównywanie go do Platiniego... i Diao... hmm.. no był czarny - to trzeba Houllierowi oddać. Ale na tym kończą się podobieństwa do Vieiry.

Benitez to nie Houllier. Oczywiście pojawiły się wątpliwości co do słów Hiszpana i trudno było pozbyć się uczucia, że Gaffa przygotowuje się na typowy ruch w stylu Houlliera i szykuje Malijczyka pod szeroką publikę.

Ale wszystko działo się zanim zobaczyliśmy jego debiut...

Sissoko spędził swoje pierwsze 90 minut w koszulce Liverpoolu, samodzielnie rozmontowując całą pomoc Middlesbrough.

Nie póĽniej niż przed końcowym gwizdkiem, wszelkie obawy i podejrzenia o mistyfikację godną samego Houlliera, legły w gruzach.

Jego pierwszy sezon na Anfield to cała seria nagród dla zawodnika meczu. Jedna za drugą. Energia - nieskończona. Konsekwencja - porażająca. Powiedzieć fanom, że to hit, to tak jakby powiedzieć, że Beatlesi podczas trasy w Stanach Zjednoczonych poradzili sobie O.K.

Pominięcie Go przy przyznawaniu nagrody za młodego zawodnika roku było szokiem zarówno dla Beniteza jak i dla kibiców.

Być może w FA doszli do wniosku, że dojrzałość jego gry nie pozwala mu na startowanie w tej konkurencji.

Tak na marginesie to fani Liverpoolu nigdy nie zwracali szczególnej uwagi na angielskie wyróżnienia, które przez tyle lat nawet nie zauważyły Jamie'ego Carraghera. Gerrarda natomiast uznały za lepszego od Fłanka Bramkę-Młota Lamparda na długo po tym jak do tego wniosku doszła reszta świata.

Podpisanie Sissoko zostało uznane za mistrzowskie posunięcie Beniteza. Jego pozycja na Anfield została zasadniczo ugruntowana.

Wtedy nadszedł szokujący wieczór w Portugalii.

Po interwencji zawodnika Benfici, w meczu Ligi Mistrzów, Sissoko padł na murawę i został wyniesiony z boiska. Usłyszeliśmy o groĽnie wyglądającym rozcięciu wokół oka.

Z czasem jak jego kondycja stawała się coraz bardziej jasna i rozpoznawalna, fani Liverpoolu usłyszeli, że Mohamed Sissoko może utracić wzrok w jednym oku i już nigdy w swoim życiu nie zagrać w piłkę nożną.

Siła z jaką wiadomość ta uderzyła kręgi bliskie Anfield pokazała jak wielkim zawodnik ten cieszył się uznaniem. Fakt straty dla samego klubu stał się drugorzędny w obliczu miejsca w sercach kibiców zaskarbionego przez fenomenalne i nieustraszone wyczyny na boisku.

Stan jego zdrowia stał się najwyższym priorytetem. Każda godzina spędzana była na wyszukiwaniu najnowszych wiadomości o jego zdrowiu. Czytaliśmy każdą diagnozę każdego lekarza. Wszyscy zastanawiali się tylko nad tym, czy jest szansa na to, żeby powrócił do pełni zdrowia.

To co stało się póĽniej całkowicie utwierdziło kibiców Liverpoolu w tym, że Mohamedowi należy się kult i status bohatera.

Postępująca poprawa z szybkością porównywalną do tej z powrotu w meczu w Stambule pozwoliła Sissoko wyjść na murawę podczas meczu FA Cup z Birmingham City.

Wyposażony w specjalne okulary mające chronić jego oczy, Sissoko wybiegł na boisko, a cała masa fanów zastanawiała się tylko, jak olbrzymi wpływ na pewność w jego grze odegrała ta poważna kontuzja.

Minuty po rozpoczęciu meczu poznaliśmy jego prawdziwy charakter. Charakter, który wyszedł poza ramy "jedynie" niezmordowanego piłkarza.

Sissoko zdjął okulary, cisnął nimi za linię boczą boiska i rzucił się w wir walki, nieustraszenie angażując się w każde możliwe starcie. Wyglądało to tak, jakby nigdy nie był kontuzjowany.

Na początku tego sezonu ponownie odniósł kontuzję. Nie miała ona nawet po części równie poważnych poszlak co poprzednia, przez którą prawie stracił wzrok, lecz była wystarczająco poważna, by wyeliminować go z gry na kilka miesięcy.

Jego powrót w światła reflektorów nie mógł mieć miejsca na bardziej spektakularnej scenie - wojna z Barceloną na Camp Nou.

Teraz pytania były nieco odmienne. Nie zastanawialiśmy się nad tym, czy będzie w stanie zagrać czy będzie miał problemy z psychiką. Pytaliśmy się wszyscy czy po tak długim okresie nieobecności będzie w stanie wejść w tak wielkie spotkanie. Czy wbrew Nicky'emu Buttowi i Nobby'emu Solano, po zaledwie jednej rozgrzewce będzie w stanie stanąć na przeciwko Ronaldinho, Xavi'emu, Deco i Messi'emu...

Za każdym razem, co skrupulatnie udowadnia, gdy zadajemy sobie tego typu pytania, on odpowiada tak samo - pokazuje nam co to znaczy działać.

Nie mam pojęcia co ten chłopak zjada na śniadanie. Czy ma jakieś mechaniczne wszczepy - tego też nie wiem. Cokolwiek jednak co daje mu siłę by po czteromiesięcznej przerwie stanąć na nogach, przebiec maraton po Nou Camp i zneutralizować światowej klasy linię pomocy, jestem za to wdzięczny. Jak każdy prawidłowo myślący czerwony fan na świecie, jestem niesamowicie szczęśliwy, że mamy go po swojej stronie.

Liverpool to klub, który naprodukował cały panteon gwiazd. Mohamed Sissoko jest na wspaniałej drodze by do niego trafić.

Jeżeli ktokolwiek zasługuje na bezkontuzyjną karierę - to właśnie on. Niestety ponownie tego wieczoru nabawił się urazu. Szczęśliwie, tym razem, to nic poważnego, bo jeżeli Liverpool chce awansować do kolejnych faz Ligi Mistrzów - będzie go bardzo potrzebował.

W jak na razie w największym starciu Liverpoolu w obecnym sezonie, był najlepszym zawodnikiem meczu.

To nie pierwszy raz jak to mówię. I nie ostatni.

Anfield Giants

Żródło: sportnetwork.net



Autor: Macieque
Data publikacji: 23.02.2007 (zmod. 02.07.2020)