WHU
West Ham United
Premier League
27.04.2024
13:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1070

Wielka chwila cichego człowieka

Artykuł z cyklu Artykuły


Za nic w świecie nie chciałbym być Davidem Mooresem. Biorąc pod uwagę fakt, że jest w tej chwili milionerem, który właśnie zainkasował 88 milionów funtów, mogłoby się to wydać dosyć dziwne. Parafrazując jednak pewien zespół z Liverpoolu: "money can't buy me love" (miłości nie da się kupić - przyp. red.). W przypadku Mooresa pieniądze nie są mu w tej chwili w stanie zapewnić spokoju ducha.

Pomimo przyjacielskich, atrakcyjnych i chwytliwych wypowiedzi Geogre'a Gilleta juniora i Toma Hicksa, ciężar decyzji, którą właśnie podjął i jej implikacje w przypadku gdy okazała by się błędna nie byłyby dla niego łatwe do zniesienia.

Ostatecznie może oczywiście odnaleĽć komfort w fakcie, że była to jedyna droga do przodu. Jak powiedział sam Moores, gdyby dysponował odpowiednią kwotą pieniędzy, chętnie sam ufundowałby nowy stadion. Niestety, pomimo pewnej posiadanej przez siebie fortuny, musiał zgłosić się do kogoś z głębszymi kieszeniami. Czas po jakim dorósł do tej decyzji mógł przysporzyć mu krytycyzmu. Do tego dochodzi sposób rozstania się z DIC, który również mógł zostać lepiej rozwiązany. Pewne jest jednak, że to on był najbardziej świadomy wagi podejmowanej przez siebie decyzji.

Pomimo swojego bogactwa, Moores to Kopite, który wie jak ważną dla jej fanów jest piłka nożna. Wiecznie zdegustowany nowoczesnym obliczem piłki nożnej, na każdym kroku uzależnionej od pieniędzy, staroświecki prezes zarządu zmagający się ze światem, światem ironicznie pchanym do przodu przez człowieka, którego w 1992 roku sam wybrał na dyrektora klubu - Ricka Parry.

To właśnie te zmagania powstrzymywały Liverpool, podczas gdy Manchester United gruntował swoją pozycję jednego z najbardziej popularnych klubów świata a ,Arsenal opuścił swoje historyczne podwórze by przenieść się na nowy stadion, co ważne, zdecydowanie bardziej dochodowy.

Komercyjnie rzecz biorąć, Moores wstrzymywał Liverpool. To chyba jednak jedyna, jeżeli tak to potraktujemy, plama w jego CV. Poza tym wyjątkiem, zawsze stał murem za swoimi managerami, kupował zawodników jakich tylko sobie życzyli i przede wszystkim - nie wtrącał się do ich pracy. Być może bardziej oschły i zdecydowany prezes zarządu pozbyłby się szybciej Graeme'a Sounessa czy Roya Evansa. Być może nie zbliżyłby się tak blisko do osoby Gerarda Houlliera. Jeżeli jednak bycie lojalnym i honorowym miałby sie stać wadami i błędami, to nie chciałbym mieć w tej kwestii racji.

Nie popadajmy jednak w zbytni romantyzm i nie zapominajmy, że Moores ma wielu krytyków wśród fanów. Zaledwie kilka dni temu był zajadle atakowany za "wystraszenie" DIC poprzez swoje "amatorskie" podejście. Pewnym jest, że jeżeli cokolwiek pod władzą nowych właścicieli zostanie odebrane jako niewłaściwe, Moores będzie tym, na którego spadną razy.

Po całym tym zamieszaniu, uczuciem które najbardziej do mnie dociera, jest ulga, że już po wszystkim. Oczywiście mam nadzieję, że Gillett i Hicks dochowają słowa tak samo jak dochowają historii i tradycji Liverpoolu. Mam nadzieję, że przeniosą klub na nowy stadion i zostanie to zrobione z klasą. W końcu mam nadzieję, że zapewnią środki by drużyna odnosiła sukcesy bezpośrednio na boisku. W takiej właśnie kolejności.

Trudno mi jednak dzielić, jak również zrozumieć, pewne uczucie uniesienia, które spotykam u niektórych fanów Liverpoolu. Drwiąc przez ostatnie pięć lat z Chelsea, za kupowanie sukcesów na boisku, wielu z nich objęło teraz czule nowych właścicieli za to, że będą w stanie kupić Benitezowi jakiego tylko zawodnika sobie zażyczy.

Paul Gretch

Żródło: aliverpoolthing.blogspot.com



Autor: Macieque
Data publikacji: 09.02.2007 (zmod. 02.07.2020)