WHU
West Ham United
Premier League
27.04.2024
13:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 918

10 Zasad dla amerykańskich Kopite'ów

Artykuł z cyklu Artykuły


Jako pełni patriotyzmu Amerykanie, George Gillett i Tom Hicks na pewno znają Konstytucję Stanów Zjednoczonych. Jednak pozostaje pytanie, co tak naprawdę wiedzą an temat klubu, który właśnie kupili? Z pomocą im śpieszy Tony Barrett, który napisał Konstytucję Liverpoolu FC.

1. Nigdy, ale to nigdy nie nazywaj zespołu, który właśnie kupiłeś Liverpool Reds. Tak, to jest Liverpool i tak są także znani jako The Reds. Jednak tak samo, jak George W. Bush i polityka zagraniczna, nie wolno łączyć tych dwóch pojęć.

Słowo 'przedsiębiorstwo' także powinno zostać natychmiastowo zakazane. To określenie pasuje może do McDonalda, albo KFC, jednak nie ma dla niego miejsca w angielskim futbolu.

2. Będziemy mieli nowy, 60-tysięczny stadion - i jak już będziecie go budować - to proszę upewnijcie się, że odstępy między krzesełkami będą wystarczająco duże, żeby mógł tam spokojnie usiąść ktoś, kto ma więcej niż 150 centymetrów wzrostu.

Mamy teraz wielu fanów, którzy mają odciski na goleniach z powodu siedzenia na zatrważająco ciasnej The Kop. To znaczące utrudnienie musi zostać wyeliminowane.

3. Gdy Liverpool będzie grał z Manchesterem United (albo Man Hamem jak nazwał ich Tom) 3 marca w wielkim amerykańskim pojedynku, to pod żadnym pozorem nie przybijajcie piątki z żadnym osobnikiem z klanu Glazerów.

Możecie się witać przed meczami hokejowymi, czy baseballowymi, jednak musicie zrobić wszystko, co w Waszej mocy, żeby ten wyjątkowy mecz zachował swoją duszę - a to oznacza przedrzeĽnianie swoich rywali i najlepiej śpiewanie 'śmiesznych' piosenek na temat braku męskości/popędu seksualnego wobec ubogich seksualnie obiektów/brzydkiej żony (niepotrzebne skreślić).

4. Anglicy mogą śmiać się z amerykańskiej mentalności 'miłego dnia', ale tak naprawdę my to uwielbiamy.

Nic nie sprawiłoby kibicom większej przyjemności niż pójście w przerwie meczu na rozgrzewającą herbatę bez konieczności czekania 20 minut w kolejce, żeby mieć tą 'przyjemność' kupienia gorącej wody z małym dodatkiem bliżej nieokreślonej substancji za 'jedyne' 1,5 funta.

Piwo jest równie ważnym atrybutem każdego meczowego rytuału. Więc, dlaczego kibice Liverpoolu - klubu, który pamiętajmy jest sponsorowany przez browary - muszę czekać pięć minut aż puszka piwa zostanie przelana do plastikowego kubeczka? Dajcie nam trochę tego zimnego trunku z beczek, który tak wspaniale rozpowszechniacie na wszelkich sportowych wydarzeniach w Ameryce.

5. Proszę zróbcie coś z tym, co się dzieje w przerwie meczu. Nikt nie chce oglądać, jak dwóch grubych gości z Chorley i trzech grubych facetów z Nothampton strzela rzuty karne, gdybyśmy chcieli to kibicowalibyśmy Reprezentacji Anglii.

Mamy do wypełnienia cenne 15 minut, więc dlaczego nie mielibyśmy wtedy się dobrze bawić? Jednak nie mam tutaj na myśli grupy cheerleaderek tańczących po całym boisku z pomponami w dłoniach.

Chcemy jedynie, żeby DJ George puszczał jakieś dobre 'kawałki' i mówił nam wyniki innych spotkań (gdybyście jeszcze mogli to zrobić, żeby mówił o porażkach Evertonu, Manchesteru United, Chelsea i Arsenalu). I jak już jesteśmy w tym temacie to Anfield nie jest miejscem na tablicę wyników z lat 70-tych, więc bylibyśmy bardzo wdzięczni, gdybyście mogli usunąć to elektryczne urządzenie z rogu stadionu.

6. Stadion piłkarski nie jest miejscem dla przestarzałych, pseudo-gwiazd filmu, niezależnie od tego, jak bardzo masz z nimi zażyłe stosunki.

Więc, jeśli zadzwoni do Was Sylvester Stallone z zapytaniem, czy może przylecieć, by zareklamować swój kolejny beznadziejny film to powiedzcie mu, że na Anfield mogą grać jedynie Ci, którzy na to w pełni zasłużyli.

Powinniście się raczej zainteresować starzejącymi się już gwiazdami, jak Ron Yeats, Ian St John, czy Roger Hunt.

7. Teraz taniej jest kupić dwudniową wejściówkę do Disney Landu na Florydzie niż nabyć bilety na mecz ligi angielskiej.

Liverpool w swojej historii zawsze utrzymywał rozsądną cenę biletów, jednocześnie próbując rywalizować z klubami, które mają stadiony o większej pojemności.

Pozostańcie lojalni wobec historii i Ľle na tym nie wyjdziecie. Podwyżki cen biletów sprawią, że staniecie się tak samo popularni, jak Bill Clinton na zebraniu na temat wierności.

8. Może i nie będzie to zgodne z tradycją na Anfield, jednak z pewnością przyszedł już najwyższy czas, żeby wokół boiska pojawili się chłopcy do podawania piłek.

Obecna sytuacja, gdy ochroniarze niecelnie podają piłkę do bramkarza gości pozwalając mu tym samym na grę na czas, jest nie do zaakceptowania.

9. W żadnym wypadku nie zapuszczajcie sobie brody w stylu Malcolma Glazera. George pozostań wierny nazwisku Gillett (wiem, że to nie to samo, ale wiecie, co mam na myśli) i nie pozwól sobie na pokazywanie się z zarostem.

Brody mogą dobrze wyglądać na ZZ Top, ale nie ma dla nich miejsca w Liverpool 4.

10. Na koniec, gdy już postanowicie udać się na mecz, proszę śpiewajcie razem z kibicami. Już i tak na Anfield jest za dużo zagranicznych turystów, którzy nie tworzą żadnej atmosfery.

Jeśli nie znacie słów to polecam przesłuchanie You'll Never Walk Alone w wykonaniu Franka Sinatry.

O i zapomnijcie o śpiewaniu I'm A Yankee Doodle Dandy w wykonaniu Jimmy'ego Cagney'a.

Tony Barrett



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 08.02.2007 (zmod. 02.07.2020)