TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1850

To już koniec Liverpoolu. Oficjalnie.

Artykuł z cyklu Artykuły


No więc tak. Zwolnijmy Rafę Beniteza. Oddajmy Puchar Europy, który teraz jest na stałe w klubie. Odpuśćmy trzecie miejsce w obecnym ligowym sezonie i odwołajmy dwumecz z Barceloną. To już koniec. Niech zamilknie muzyka i wnieśmy trumnę przy cichnącym dĽwięku bębnów, niechaj wejdą płaczki.

Do czego zmierza ten świat? Co ważniejsze, gdzie zmierza dziennikarstwo sportowe? Gdybym powiedział, że byłem wściekły, gdy czytałem w ostatnim tygodniu, co wypisywali na temat Liverpoolu FC, to użyłbym eufemizmu. Jedyną gorszą rzeczą od bramkarza i obrony Liverpoolu w meczu z Arsenalem, były tragicznie nieprawdziwe po meczowe opinie na temat obecnego stanu klubu.

Według Richarda Williamsa, który pisze dla dziennika The Guardian, Rafael Benitez nie ma prawda zbierać żadnych pochwał za triumf w Stambule, ale musi - czytajcie to! - ale musi wziąć pełną odpowiedzialnością za pogrom z rąk Arsenalu w "gloryfikowanym meczu rezerw." Na jakiej planecie takie stwierdzenie można uznać za logiczne?

Oczywiście ten fragment na temat brania odpowiedzialności jest jak najbardziej podstawny; Benitez wybiera skład, który nie sprostał wyzwaniu. Mimo, że ta drużyna mogła wygrać, ponieważ Arsenal i Liverpool prezentowały się podobnie - mieszanka dzieciaków z doświadczeniem. Więc w tym wypadku menadżer musi zostać kozłem ofiarnym. Przeprosił.

Jednak zdeprecjonować udział menadżera w triumfie w Lidze Mistrzów - z przeciętną drużyną, którą objął - to jest to taki rodzaj komentarza, który powinien spowodować unieważnić licencję na pisanie o futbolu (okay nie ma żadnych licencji, ale można by się zastanowić nad wprowadzeniem takowych).

To, jak już drążymy ten temat, to zabierzmy Mohammedowi Aliemu kilka pasów i uznajmy pięć tytułów Grand Prix, Michaela Schumachera za nieważne. Generalnie nie mam nic przeciwko samemu Williamsowi i to nie jest atak na jego osobę. Jednak lepiej będzie, jeśli powróci do recenzowania filmów, jeśli nie potrafi dostrzec najbardziej podstawowych aspektów triumfu Liverpoolu ze Stambułu.

Na drodze do Stambułu Liverpool pokonał Juventus i Chelsea - mistrzów swoich krajów, którzy zbudowali zespoły za ogromne pieniądze - a także dwóch półfinalistów z poprzedniego sezonu w fazie grupowej (Monaco i Deportivo La Coruna) no i potężny AC Milan w Finale. Tak potrzebna do tego była dekoncentracja Włochów w drugiej połowie; choć nie stało by się tak bez okrzyku natarcia wydanego przez Stevena Gerrarda. I tak, potrzebne było to, żeby Szewczenko zmarnował sytuację niemożliwą do zmarnowania (oczywiście na brawa zasługuje tutaj Dudek, który w Stambule zagrał równie świetnie, jak tragicznie z Arsenalem).

Jednak cały ten powrót rozpoczął się od taktycznych zmian dokonanych w przerwie przez Rafę Beniteza. Gdy Steve Finnan doznał kontuzji, na placu gry pojawił się Didi Hamann - na pewno nie była to wyczekiwania zmiana w oczach wszystkich kibiców. Liverpool zmienił ustawienie na 3-5-1-1. Już wcześniej Harry'ego Kewella zmienił Vladimir Smicer, więc Rafa musiał się dodatkowo napracować zmieniając zespół, choćby wtedy, gdy w końcówce spotkania przesunął Stevena Gerrarda na prawą obronę, żeby ten powstrzymał Serginho, a Smicer zajął miejsce w środku pola.

Kto postanowił wprowadzić na boisko Didiego Hamanna - defensywnego pomocnika - ze świadomością, że taka zmiana może odmienić obraz gry? Czy był to jeden z Ken Dodd's Diddy Men (nie chcę nikogo tutaj urazić)? Inny menadżer mógłby zaryzykować i wprowadzić typowego napastnika w osobie Djibrila Cisse.

I kto zmienił ustawienie zespołu? Czy był to Cilla Black?

Oczywiście Rafa nie może wiecznie żyć Stambułem, jednak w żadnym stopniu nie zasłużył na to, by deprecjonowano jego osiągnięcia, co czynią jego ślepi przeciwnicy. Czy Rafa wciąż zasługuje na uznanie za zdobycie 82 punktów w Premiership w ostatnim sezonie - najwyższą ilość w ciągu ostatnich 18 lat istnienia klubu - która w międzyczasie wystarczała nie raz na sięgnięcie po Mistrzostwo Anglii? Czy zasługuje na uznanie za zdobycie FA Cup, podczas którego wyeliminował Manchester United i Chelsea?

To jest człowiek, który jako pierwszy w historii sięgnął po trofea w swoich dwóch pierwszych sezonach pracy w Liverpoolu. W swoim pierwszym roku zdobył niezwykle ważne trofeum, a w drugim dorzucił dobre. Wenger miał porównywalne osiągnięcia w ciągu pięciu lat pracy w Arsenalu; a Ferguson w ciągu pięciu lat zdobył mniej. Wenger - jest świetnym menadżerem - ale między rokiem 1998 a 2002 nic nie zdobył i w tym czasie Kanonierzy grali zdecydowanie gorzej w Lidze Mistrzów, niż czyni to Liverpool. Teraz Benitez jest pod tak ogromną presją zaledwie po sześciu miesiącach bez trofeum?

Wenger miał jedenaście lat, żeby idealnie dopracować system drużyn młodzieżowych i rezerw i mu się to udało. Jednak w przeciwieństwie do Beniteza, który latem dokonał wielu zmian w zespole, Wenger i Ferguson są już na takim etapie pracy w klubie, gdzie mają 'swoich' piłkarzy od kilku lat i co roku muszą dokonywać tylko lekkich kosmetycznych zmian.

Czy Rafa popełnił błędy? Z pewnością tak. Tak samo, jak Wenger, Mourinho i Ferguson. I dokonania Beniteza w ciągu trzech ostatnich sezonów są porównywalne do każdego z nich, zwłaszcza gdy weĽmiemy pod uwagę budżet i/albo czas pracy.

Rafa także nie może powiedzieć, że miał szczęście w losowaniach do poszczególnych rozgrywek. Ten sezon rozpoczął od wyjazdowych spotkań z Evertonem, Boltonem, Chelsea, Arsenalem i Manchesterem United - okrutny terminarz. A w krajowych pucharach, Benitezowi jeszcze nie przyszło się zmierzyć z gorszym zespołem niż taki ze środka tabeli Championship. Oczywiście nie ma to żadnego znaczenia, zwłaszcza że w ostatnim tygodniu Chelsea grała z Macclesfield i Wycombe, a Manchester United nie raz grał z zespołami z niższych lig, albo w ogóle spoza ligi. Rafa nie miał żadnego 'łatwego' meczu z pucharach, przed którym w zasadzie nie było żadnych obaw.

Tak mam podejście Pro-Benitez, ponieważ uważam, że jest świetnym menadżerem, który powinien cierpliwie znosić wszelkie błędy. Piszę również dla Oficjalnej Strony Liverpoolu i tam często bronię klubu (zwłaszcza na tamtym serwisie, ponieważ tego się tam oczekuje). Gdy nie mam nic dobrego do powiedzenia na temat czegoś - jak choćby wtorkowego meczu z Arsenalem - wolę nic nie mówić. Ja nie lubię szukać kozłów ofiarnych.

Obecnie powszechnie krytykowany jest argentyński środkowy obrońca - Gabriel Paletta, a on ma dopiero 20 lat - to w zasadzie jeszcze dziecko na pozycji, która wymaga ogromnego ogrania i doświadczenia. W przeciwieństwie do wielu świetnych młodzików z Arsenalu, Gabriel jest w Anglii dopiero od 6 miesięcy. Pod koniec lat 90-tych podobna krytyka spotkała Jamiego Carraghera, zwłaszcza po dwóch golach samobójczych z Manchesterem United. Spójrzcie na niego teraz.

Paletta nie został sprowadzony po to, żeby na obecnym etapie kariery grać w pierwszym składzie; on tutaj się uczy. I z pewnością była to trudna lekcja. Prawdopodobnie Williams nigdy nie popełniał błędów w młodości? Brak szybkości Paletty jest problemem, jednak Sami Hyypia, który był niechciany przez Oldham i inne angielskie kluby tego pokroju, gdy był starszy od Paletty, potrafi ten brak nadrobić.

Wtorkowy mecz był najlepszą szansą na trofeum dla The Reds w tym sezonie, jednak trzeba na to patrzeć trochę z innej strony. Na początek, to trofeum jest deprecjonowane już w tym momencie, gdy jest zdobyte. Ten mecz miał miejsce po szalonym okresie świątecznym, a także starciu z Arsenalem w FA Cup; na pewno nie był to wymarzony początek pucharu.

W styczniu 2005 roku Rafa wystawił podobny zespół w meczu z Burnley, kilka miesięcy po tym, jak młodzież pokonała Tottenham na White Hart Lane w Carling Cup i wtedy ja mówiłem na temat długofalowych celów po tym spotkaniu, a inni popadli w histerię. A w maju The Reds świętowali największy sukces w swojej historii. Tym razem możemy nie doświadczyć takiego szczęścia, ale ten precedens może pokaże niektórym pobudki, jakie kierowały Benitezem.

W ciągu ostatnich dwóch i pół roku piłkarze Liverpoolu rozegrali więcej spotkań, niż jakiegokolwiek innego klubu: śmieszne starcia w eliminacjach do Ligi Mistrzów, dwa mecze w Klubowych Mistrzostwach ¦wiata i wszelkie dodatkowe spotkania, które są koniecznie w przypadku udziału nie w jednym, nie w dwóch, ale w trzech Finałach.

Jeśli Rafa chciał oszczędzić swoich kluczowych zawodników w meczu mniejszej wagi, zwłaszcza po tym, jak Momo Sissoko doznał wcześniej kontuzji, to kto może go obwiniać? Domyślam się, że teraz wini się za to, że wystawił Marka Gonzaleza i Luisa Garcię, którego bramek będzie brakować w ciągu tych sześciu miesięcy i to nie tylko w starciach z z jego byłym klubem - Barceloną.

Zarabianie pieniędzy nigdy nie było moją motywacją, gdy pisałem na temat Liverpoolu. Zarabiam na życie z pisania książek i gdyby nie zły stan zdrowia (i narastająca frustracja), pisałbym piątą książkę. Moja motywacja zawsze miała Ľródło z niesprawiedliwej krytyki wobec klubu i jeśli nie będę w stanie dalej pisać książek, to wciąż mogę wstać (albo raczej usiąść) i wypowiedzieć swoje zdanie w takich chwilach, zwłaszcza, gdy moja krew się gotuje.

Mecz z Arsenalem był zły. Muy malo, mógłby powiedzieć Rafa. Nie ma czego bronić w tym występie. Jednak wciąż jest, co bronić, jeśli mówimy o menadżerze, klubie i jego piłkarzach. Benitez bardzo mądrze wydał pieniądze na Kuyta, Sissoko, Aggera, Alonso, Garcię, Reinę i Bellamy'ego. Pennant i Gonzalez na pewno dysponują potencjałem, żeby do tej listy dołączyć.

Peter Crouch został nazwany 'beznadziejnym' przez Williamsa, mimo że w roku 2006 był najlepszym strzelcem Liverpoolu i Reprezentacji Anglii. Anglik na pewno był wart każdego pensa z tych wydanych na niego 7 milionów funtów, a jeszcze niedawno ludzie mówili, że nie jest wart więcej niż dwa miliony. Teraz zapewne jego wartość wzrosła do 12 milionów funtów. Cztery bramki w pięciu spotkaniach Ligi Mistrzów poprowadziły Liverpool do meczu z Barceloną. Zdobył także kluczową bramkę w meczu rewanżowym eliminacji do Ligi Mistrzów.

No więc mamy klub w kryzysie, prowadzony przez menadżera, który nie odegrał żadnej roli w swoim największym sukcesie. Za tydzień, jak to Winston Churchill nie miał nic wspólnego z II Wojną ¦wiatową.

Paul Tomkins



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 16.01.2007 (zmod. 02.07.2020)