LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 789

Fairclough na temat Charltonu, Arsenalu i Barcy

Artykuł z cyklu Artykuły


Tabela Premiership w końcu przybrała takiego wyglądu, z jakim można żyć – przynajmniej na jakiś czas. Dzięki ostatnim zwycięstwom zbliżyliśmy się do dwójki liderów i po tygodniach poszukiwań równej formy w końcu osiągnęliśmy dyspozycję godną The Reds.

Kilka tygodni temu piłkarzy Rafy Beniteza znajdowali się na pierwszych stronach gazet ze złych powodów, ale to zwycięstwo z Wigan dodało drużynie pewności siebie, której tak bardzo potrzebowali i teraz tak naprawdę wróciliśmy do gry. Jedenaście goli w trzech meczach robi wrażenie, ale The Reds mogli zdobyć kilkanaście bramek w jednym meczu z Charltonem. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć meczu, w którym stworzyliśmy tak wiele okazji bramkowych i było blisko, a znowu powróciłyby kłopoty z początku rozgrywek.

Terminarz w dwóch pierwszych miesiącach Premiership był dla nas trochę okrutny, ze względu na te wszystkie wyjazdowe mecze, jednak pamiętajmy, że w wielu z nich mieliśmy na boisku przewagę i w pełni zasługiwaliśmy na jakieś punkty. WyraĽnym problemem była nieumiejętność wykorzystania bramkowych sytuacji i mimo wielu zdobytych bramek, wciąż The Reds muszą lekko popracować nad tym elementem gry.

Z Wigan odnieśliśmy zwycięstwo dzięki bardzo skutecznej, ofensywnej grze w pierwszej połowie i jeśli chcemy utrzymać kontakt z czołówką to musi grać tak częściej, trzeba wykorzystywać błędy przeciwnika. O losach sobotniego meczu powinniśmy już rozstrzygnąć po 15 minutach gry i nasza nieudolność w próbach zdobycia drugiej bramki nie wróżyła dobrze. Może trochę za bardzo krytykuję, ale wszyscy chcemy, żeby Liverpool walczył o Mistrzostwo Anglii, a jednak wciąż czegoś brakuje.

Teraz już zmieniając temat, to wspaniale jest widzieć The Reds walczących o trofea na wszystkich frontach i dziś wieczorem nasza uwaga skupi się na ćwierćfinale Carling Cup, w którym podejmujemy Arsenal na Anfield Road. W ciągu kilku najbliższych tygodni jeszcze raz przyjdzie nam się zmierzyć z Kanonierami, ponieważ stanęli na naszej drodze do obronienia FA Cup.

Wciąż mamy w pamięci tamtą zawstydzającą porażkę na Emirates i z pewnością jesteśmy winni Londyńczykom porządną lekcję futbolu, nawet jeśli stawką jest tylko jeden z mniej znaczących pucharów, który z pewnością chcemy jednak wygrać. Jeśli jesteśmy już na tym etapie rozgrywek, to mamy ogromną szansę na awans do Finału na Millennium Stadium. Arsene Wenger jest znany z tego, że w meczach o ten puchar wystawia młodszy zespół, więc ze względu na to powinniśmy mieć minimalną przewagę. Rafa też bez wątpienia zrobi kilka zmian w składzie, jednak jego piłkarze będą mieli raczej więcej doświadczenia i mamy jeszcze przewagę własnego boiska, więc powinniśmy być w stanie powalczyć o miejsce w Półfinale.

W ostatnim miesiącu, Rafa był jednym z menadżerów, którzy dyskutowali na temat rozgrywania dwóch spotkań w ciągu czterech dni, a już w sobotę The Reds rozpoczynają 10-dniowy maraton, w czasie którego rozegrają cztery mecze.

Dla zagranicznych piłkarzy jest to coś nowego i oni nie są przyzwyczajeni do takiego stanu rzeczy. Większość z nich w czasie ¦wiąt Bożego Narodzenia miało przerwę w grze, ale dla miejscowych zawodników taka sytuacja to chleb powszedni i prawdopodobnie jest to najbardziej ekscytujący okres sezonu. Ten czas ma ogromny wpływ na dalszy rozwój sezonu i właśnie teraz będziemy wiedzieć, o co będą dane zespoły walczyć.

Dla zagranicznych menadżerów, pracowity okres świąteczny wciąż stanowi pewnego rodzaju problem, jednak życie byłoby inne bez piłki w czasie świąt. Na początku mojej kariery piłkarskiej nie widziałem w tym nic złego. Kochałem grać przed świątecznymi tłumami i to był naprawdę ekscytujący okres w sezonie. Pamiętam jak po koniec lat 70-tych graliśmy z Nottingham Forest na Boxing Day, a dzień póĽniej u siebie podejmowaliśmy Wolves. Ostatnie piętnaście minut drugiego starcia to były prawdziwe męczarnie. Nie wiem, co powiedzieliby obecni menadżerowie na taki terminarz, ale jestem pewien, że dla kibiców nie stanowiłoby to problemu. W końcu świetnie jest pójść i obejrzeć sobie mecz. Na pewno jest przyjemniejsze niż siedzenie w domu.

Gdy wspominam moją piłkarską karierę, to pamiętam, że znalazłem się po obu stronach barykady. W Anglii nie było w żadnym wypadku możliwości na przerwę w rozgrywkach, jednak grając w Europie – w Szwajcarii i Belgii to naprawdę miło spędzałem przerwę świąteczną. To był taki miły przerywnik. W Szwajcarii przerwa trwała sześć tygodni i było to jednak trochę za długo, ale w Belgii już tylko dwa i to mi jak najbardziej odpowiadało, a piłkarze wracali z wielkim zapałem do gry.

Wydaje mi się, że teraz praktycznie wszystkie ligi europejski mają w tym czasie przerwę w rozgrywkach. Zastanawiam się, czy drużyny, które awansowały do dalszej fazy Ligi Mistrzów wykorzystają tę przerwę na choćby wyleczenie męczących urazów.

Tegoroczny świąteczny okres zaczynamy od meczu z Watford i będzie to idealne szansa na podtrzymanie dobrej passy, jednak kolejne trzy mecze sprawią nam już więcej problemów. Z pewnością wyjazd do Blackburn będzie ciężki. Rovers ugrali w tym sezonie punkt na Anfield, jednak tym razem będą musieli się bardziej otworzyć i miejmy nadzieję, że uda się to wykorzystać.

Wizyta na White Hart Lane też nigdy nie należała do łatwych, a obecnie Spurs odzyskują formę i ich pewność siebie rośnie. Mieli ten sam problem, jak my – słabo grali na wyjazdach, jednak u siebie wygrali wiele spotkań i mogą się pochwalić jedną z lepszych defensyw na własnym boisku.

Nowy Rok rozpoczniemy na własnym boisku i będzie to z pewnością całkiem ciężki mecz z Boltonem. Szczerze mówiąc to nie lubię oglądać spotkań w wykonaniu Kłusaków. Nakładają zbyt duży nacisk na fizyczną stronę gry, więc The Reds będą musieli być przygotowani na twardą i zaciętą walkę na boisku.

W piątek byliśmy świadkami losowania kolejnej fazy Ligi Mistrzów i biorąc je pod uwagę to wszyscy chyba nie mogą się doczekać Nowego Roku. 2007 rok może przejść do historii, jeśli uda nam się wyeliminować Barcelonę. To losowanie było chyba najważniejszą wiadomością minionego tygodnia – zmierzą się ze sobą jedne z najlepszych klubów świata i na pewno do lutego jeszcze wiele się będzie mówiło o tym starciu.

Już nie mogę się doczekać tych dwóch spotkań i jeśli uda nam się wywieĽć korzystny wynik z Hiszpanii, to na Anfield będzie czekać na nas naprawdę wielki spektakl. Czytałem, że Barcelona uważa Liverpool za jeden ze słabszych zespołów i chcieli nas wylosować, jednak w rzeczywistości się bardzo mylą i miejmy nadzieję, że na własnej skórze się o tym przekonają. Rafa ma ogromną wiedzę na temat hiszpańskiej piłki, więc w tym starciu tytanów będzie prowadził nas najlepszy z możliwych strategów i już można wyczuć nutkę optymizmu.

Za tydzień nie będę pisał artykułu, więc są to moje ostatnie słowa na temat Liverpoolu w 2006 roku. Miejmy nadzieję, że utrzymamy wysoką dyspozycję i zakończymy ten rok mocnym akcentem. Życzę wszystkim Wesołych ¦wiąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku 2007. Cieszcie się świąteczną piłką.

David Fairclough



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 19.12.2006 (zmod. 02.07.2020)