Nadciąga nowa era
Artykuł z cyklu Artykuły
Wszystko wskazuje na to, że David Moores zapisuje ostatnie kartki swojej historii w wiecznej księdze historycznej o nazwie Liverpool Football Club. Jeden rozdział chyli się ku końcowi, ale już niebawem rozpocznie się kolejny.
Wiele osób jest podekscytowanych, niektórzy są zarówno podekscytowani i zaniepokojeni, a pozostali jedynie zaniepokojeni. Jest jeszcze mała grupa całkowicie przeciwna tej inwestycji. Niezależnie od tego, czy jesteś za, czy przeciw temu konsorcjum, które planuje inwestycję w klub, to jedno jest pewne, Liverpool potrzebuje zastrzyku finansowego.
My kibice Liverpoolu przeżywaliśmy chwile niezwykłe i tragiczne w czasie wspierania tego klubu. Większość chwil złych miała miejsce od momentu powolnego spadku Liverpoolu z samego szczytu europejskiej hierarchii, od momentu przekazania błogosławionej rękawicy przez Dalglisha do Sounessa.
Wszyscy fani Liverpoolu pragnę tej jednej rzeczy, której nie potrafimy wygrać od prawie dwóch dekad, Mistrzostwo Anglii, które powinno być nasze, w jakiś sposób trafia do wystaw innych klubów i musimy obejść się smakiem. To jest to jedno trofeum, którego pragną zarówno starsi, jak i młodzi kibice The Reds. Teraz będziemy mieć szansę sięgnąć po, to czego pragniemy od 1990 roku.
Kilka razy byliśmy tego bardzo bliscy, zwłaszcza w sezonie 1995/96 pod wodzą Roya Evansa, w 2001/02 z Gerardem Houllier i można nawet dyskutować, że gdybyśmy pokonali Charlton, Manchester United i Fulham w ostatnim sezonie, to sięgnęlibyśmy po tytuł pod wodzą Beniteza. Tak blisko, jednak również tak daleko jest chleb powszedni tego wielkiego klubu. Ten klub głoduje, ponieważ tak długo czekamy na nasz chleb powszedni i musimy poczekać kolejny rok.
Patrząc realistycznie, nasze szanse na Mistrzostwo Anglii w tym sezonie przepadły już w listopadzie, tracimy za dużo punktów do Chelsea i Manchesteru United. W cieniu miasta my Scouserzy i kibice spoza Liverpoolu szczerze nienawidzą United. Pozostała nam jedynie walka o puchary i nawet one utraciły swoją moc, ponieważ żadne trofeum nie zastąpi nam widoku Kapitana The Reds wznoszącego Puchar za Mistrzostwo Anglii.
Więc, czy teraz przyszła pora, żeby człowiek, który spędził najlepsze lata swojego życia, robił wszystko, co mógłby prowadzić klub do sukcesów, odszedł z pozycji Prezesa klubu? Tak nadszedł ten moment, w zasadzie ten ruch już jest przesądzony i dni Mooresa w Liverpoolu powoli dobiegają końca.
Co to oznacza dla Klubu? Nie wiem, nie jestem w stanie tego powiedzieć, ale czekają nas wspaniałe chwile, bez wątpienia będziemy żegnać Nasze Anfield, które na zawsze pozostanie w naszych sercach i zacznie erę nowego stadionu – „Nowego Anfield”. To jest czas, gdy żegnamy się z członkami zarządu, którzy byli w tym klubie jeszcze długo przed tym, jak my się narodziliśmy i będziemy witać nowych. Właśnie tutaj mniejszość, albo mała większość kibiców martwi się słysząc słowa „koniec starego, początek nowego”. Najbardziej konserwatywni kibice Liverpoolu będą się martwić przyszłością, a także przeszłością. Co oznacza ta inwestycja? Co zrobią nowi właściciele? Gdzie zajdziemy pod ich przewodnictwem? Te wszystkie pytania pozostają bez odpowiedzi, ale już wkrótce je poznamy.
W gazetach możemy przeczytać, że właściciel całego tego konsorcjum jest bogatszy od Romana Abramowicza. Według gazet chce z nas stworzyć markę rozpoznawaną na całym świecie, on chce widzieć ludzi w Europie, Azji, Ameryce Południowej, Północnej i Afryce ubranych w koszulki The Reds, chce jak najwięcej zarobić na klubie i nikt się nie powinien dziwić, że będą chcieli odzyskać zainwestowane pieniądze. Tak właśnie funkcjonuje współczesne społeczeństwo i kapitalizm coraz bardziej się szerzy. Czy tak właśnie będzie funkcjonować Liverpool Football Club, który wkrótce stanie Liverpool Public Limited Company (jeśli wierzymy w to, co piszą gazety)?
Czy nasza 114 historia wypełniona ciężką pracą, determinacją, szczerością i odwagą, zostanie wykorzystana, żeby zarobić na sprzedaży koszulek i innych gadżetów? Czy ta ciężka praca, jaką piłkarze, zarząd, trenerzy, skauci wkładają w ten klub zostanie wykorzystana tylko i wyłącznie do procesu zarabiania pieniędzy przez Nasz klub? Czy nasza historia zaginie, czy stracimy szacunek wobec tak wielkich ludzi, jak Shankly, Paisley, Fagan i wielu pozostałych, którzy spędzili całej swoje życie na budowaniu potęgi The Reds? Czy fundamenty, które wyróżniają ten klub spośród innych z biegiem lat runą? Czy wymogi współczesnej piłki, w której pieniądze zaczynają być ważniejsze od tego, co się prezentuje na boisku, oznaczają, że musimy poświęcić cała naszą historię, żeby pozostać na szczycie? Czy to nowe konsorcjum jest warte tyle samo, co nasza 114 letnia historia, bo jak się przekona Chelsea i przekonał Real Madryt, bez szacunku innych kibiców, piłkarzy, menadżerów i klubów, sukces nie smakuje już tak słodko.
Właśnie takie argumenty będą podawać najbardziej konserwatywni kibice Liverpoolu, ich niepokoje i obawy, to są ludzie, którzy zaczną pisać do Echo i The Times, a także w Internecie wypowiadając swoje wątpliwości. Nikt nie może zaprzeczyć, że potrzebujemy pieniędzy, konserwatywna część kibiców nie może się spierać, że zanikamy coraz to szybciej i bez pieniędzy już niebawem nasi rywale mogą przestać być naszymi rywalami. Wielu kibiców Liverpoolu widzi zalety takiego rozwiązania, w koszulce Liverpoolu będziemy mogli ujrzeć najbardziej utalentowanych piłkarzy na świecie, będziemy mogli rywalizować z najlepszymi zarówno na boisku, jak i poza nim. Rafa i kolejni menadżerowie będą mogli sprowadzać wymarzonych piłkarzy i nie będą musieli się zadowalać tymi, którzy byli drudzy, bądĽ trzeci na liście. Będziemy mieli o czym śpiewać, będziemy mieli okazje na kolejne tak wspaniałe wieczory, jak ten w Stambule, będziemy mieć okazję rywalizować nieprzerwanie z najlepszymi klubami w Europie i Anglii.
Jest wiele powodów do niepokoju – możliwa radykalna zmiana władz klubu i jego struktur – jednak nie musi to być zmiana negatywna. Jest również wiele powodów do radości – szansa na wygrywanie Pucharu Europy wiele razy i wyprzedzenie pod tym względem Realu Madryt, pozostawienie Manchesteru United w lidze daleko w tyle, będziemy mogli wygrać numer 19, 20, 21 i 22 i tak dalej. Niezależnie od tego, czy jesteś zwolennikiem inwestycji zagranicznego inwestora, czy przeciwnikiem, to nie jesteś w stanie temu przeszkodzić, musimy być zjednoczeni z klubem w chwilach dobrych i złych.
Kolejny rozdział się rozpoczyna, już tylko krok pozostał, i może to być chwila smutna/radosna (zależnie od tego, po której stronie barykady stoisz). Jednak pewne jest jedno, że smutną chwilą będzie pożegnanie Davida Mooresa, który dał Liverpoolowi wszystko, co tylko mógł, spowodował, że zarówno na boisku i poza nim mogliśmy rywalizować z innymi, jak równy z równym i za to nigdy go nie zapomnimy.
David Moores, You’ll Never Walk Alone.
Wookieman
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 06.12.2006 (zmod. 02.07.2020)