SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1641

Pora, żeby piłkarze udowodnili swoją wartość

Artykuł z cyklu Artykuły


Kibice Liverpoolu nie pojechali w niedzielne popołudnie do stolicy, żeby tylko zobaczyć nowy obiekt Arsenalu – Emirates Stadium. Oni mieli szczerą nadzieję, że The Reds są w stanie przerwać fatalną passę na wyjazdach i uczcić pierwszą wizytę w nowym domu Kanonierów zwycięstwem.

Po pięciu kolejnych zwycięstwach z rzędu myślałem, że mogę realistycznie wierzyć w jakąś zdobycz punktową z szóstego wyjazdowego meczu w tym sezonie, nawet jeśli gospodarzem był Arsenal. Jednak po kolejnym słabym wyniku ciężko jest słowami wyrazić stan ducha kibiców – uczucie zawodu było naturalne. Ta porażka mogła ostatecznie zabić nadzieje tak wielu osób w zajęcie pozycji na szczycie pod koniec sezonu Premiership.

W niedzielę obaj menadżerowie zgodnie stwierdzili, że pierwsza bramka odegrała kluczową rolę w ukształtowaniu przebiegu tego meczu i z punktu widzenia Liverpoolu nie wyglądało to dobrze, ponieważ jak już stracimy gola, to nie potrafimy poważnie zagrozić rywalowi.

Duch walki, która dał The Reds siłę na powstanie z martwych w meczu z AC Milan – jedną z najlepszych europejskich drużyn – w Stambule niemal osiemnaście miesięcy temu, jakby zupełnie zanikł. Siła i charakter, które były kluczowe w naszej niezłomnej defensywie w poprzednim sezonie, już nie są tak widoczne.

To naturalne, że szukamy przyczyn, dlaczego nie potrafi przenieść naszej formy z Anfield, choćby w małym stopniu na boiska naszych rywali. Mieliśmy tego pecha, że rozegraliśmy wyjazdowe mecze z najtrudniejszymi przeciwnikami już na początku sezonu i to nam nie ułatwiło zadania. Nie spodziewaliśmy się, że we wszystkich przegramy, ale teraz przynajmniej są już za nami.

Żeby poważnie walczyć o Mistrzostwo, czego oczekiwaliśmy, trzeba było zdobyć jakieś punkty w tych starciach i możemy czuć się naprawdę sfrustrowani, ponieważ w większości tych spotkań mieliśmy przewagę na boisku, jednak nie potrafiliśmy jej przełożyć na wynik. Z pewnością w pierwszej połowie na Emirates mecz był wyrównany, jednak nie wykorzystaliśmy swoich okazji i potem tuż przed przerwą popełniliśmy błędy w defensywie.

Najgorsze jest to, że straciliśmy drugą bramkę tuż po przerwie i następnie klasowa drużyna nas całkowicie deklasowała i w tym momencie na pewno nie wyglądaliśmy na kandydatów do Mistrzostwa Anglii.

W drugiej połowie nieskazitelnie wyglądająca murawa najwyraĽniej przybrała nowy wygląd i nastąpiło jej pochylenie w naszym kierunku, które spowodowało, że Arsenal grał biegnąć z góry.

Krytycy już ostrzą swoje noże i przyszedł najwyższy czas, żeby piłkarze pokazali swoją prawdziwą wartość. W trudnych chwilach to najczęściej menadżer jest pod ostrzałem, ale w tym wypadku, to piłkarze muszą zastanowić się nad swoim postępowaniem. Zbyt wiele gra poniżej swoich możliwości i tym samym nie spełnia naszych oczekiwań. Jeśli Liverpool ma teraz odwrócić swój los to muszą zacząć pokazywać charakter i wolę walki.

Kibice zawsze coś poświęcają, żeby zobaczyć swoją ukochaną drużynę, więc w ten weekend tak samo było w moim wypadku. Tak bardzo nie mogłem się doczekać wizyty The Reds na obiekcie Kanonierów, że zdecydowałem się jak najszybciej wrócić z Norwegii, gdzie mogłem obejrzeć pierwszy w moim życiu Finał Pucharu Norwegii.

Od wielu lat tysiące kibiców z Norwegii wyruszało w podróż, żeby zobaczyć The Reds na żywo w Anglii i chyba znacznie bardziej kochają ligę angielską, niż swoje własne rozgrywki, jednak piłki w Norwegii bardzo szybko się rozwija. Z pomocą innowacji marketingowych, kluby robią szybkie postępy i stają się trudniejszymi przeciwnikami w europejskich rozgrywkach. Żeby liga była jeszcze bardziej atrakcyjna to na najważniejszy weekend w ich futbolu, zorganizowali pewnego rodzaju galę, której częścią było rozdanie nagród dla Najlepszego Piłkarza Roku i ja na tą ceremonię zostałem zaproszony.

Podczas niezwykle interesującego początku tej gali, Vinny Jones wręczył nagrodę „Fair Play”. Potem w czasie wieczornej rozmowy powiedział mi, że bardzo podoba mu się życie gwiazdy i nie może się już doczekać swojej kolejnej roli w filmie „Rambo 4”. Jego kariera piłka to już pieśń przeszłości. Wspólnie z Winnym wręczyliśmy główną nagrodę Stephenowi Iversenowi, a wcześniej sam wręczył byłemu zawodnikowi Spurs nagrodę dla ‘Najlepszego napastnika’.

Bardzo ciekawym doświadczeniem była obserwacja przygotowań do najważniejszego meczu sezonu w Oslo. Do finału awansowały dwie niezbyt znane drużyny, jednak kibice z całego kraju zjechali się do miasta i stworzyli prawdziwie karnawałową atmosferę. Ominął mnie zatem mecz pełen emocji, ponieważ Fredrikstad pokonał Sandfjord 3-0.

Liverpool Football Club osiągnął w swojej historii wiele sukcesów i dzięki temu mamy wiele wspaniałych rocznic do świętowania. Wczoraj wieczorem Stowarzyszenie Byłych Piłkarzy LFC zorganizowało obiad, w celu upamiętnienia triumfu w Pucharze Europy w 1981 roku.

Większa część tamtego zespołu spotkała się we wspólnym gronie i razem z innymi wspaniałymi, byłymi zawodnikami tego klubu po raz kolejni przeżyliśmy emocje związane z oglądaniem zwycięstwa 1-0 nad Realem Madryt. Wspaniale się bawiliśmy, wspominając te niezwykłe czasy wraz z dużą grupą fanów, którzy opowiadali świetne historie z tamtych czasów. No i oczywiście podczas tego wydarzenia zbieraliśmy pieniądze na cele charytatywne.

Miło spędziliśmy czas oglądając skrót spotkania wraz z opisem emocji związanych z tamtym meczem na Parc des Princes. To był pierwszy Finał od 15 lat dla hiszpańskich gigantów, mimo że już wcześniej sięgnęli po to trofeum sześciokrotnie. W drużynie mieli Niemca Uliego Stielike i angielskiego skrzydłowego Lauriego Cunninghama, więc to była najwspanialsza drużyna w historii Realu, jednak stanowili twardy i zgrany zespół. Oba zespoły miały problemy z przechytrzeniem linii defensywnej przeciwników. Ten mecz nie został zapamiętany jako klasyk, ale wtedy wszyscy byli zachwyceni widząc, jak Liverpool kompletuje hat-trick Pucharów Europy i umacnia swoją dominującą pozycję w europejskim futbolu.

Zespół był pełen wielkich piłkarzy i jedyną bramkę niespodziewanie zdobył Alan Kennedy i wczoraj ryk radości w pełnym ludzi hotelu Crowne Plaza można śmiało porównać do tego, który miał miejsce 25 lat temu w maju 1981 roku na stadionie.

Zawsze wspaniale się siedzi razem z chłopakami i wysłuchuje tych niezwykłych historii na temat sukcesów, ponieważ opowiadane są normalnym, prostym językiem. Nigdy specjalnie nie podkreślają tych niezwykłych osiągnięć w czasach dominacji Liverpoolu.

David Fairclough



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 14.11.2006 (zmod. 02.07.2020)