LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 1227

Życie Czerwonego w Singapurze

Artykuł z cyklu Artykuły


Chua Chin Yang opowiada o wadach i zaletach kibicowania Liverpoolu w tak odległym kraju, jakim jest Singapur w cotygodniowej kolumnie „List do LFC z...”

26 maja 2005 roku (czasu lokalnego w Singapurze, który jest siedem godzin naprzód w porównaniu z Wielką Brytanią). Mistrzowie Europy po raz piąty:

Gwiazda świecąca, gwiazda jasna

Tej nocy wszystkie świeciły dla The Reds

0-3, kibice zszokowani

Jednak na końcu, trofeum na Anfield zawitało

Rafie ufamy, bez większych wątpliwości

I Stevie zostać teraz musi

A co w przypadku innych piłkarzy

Smicera, Hamanna, Dudka – pogromców Milanu

Możliwe, że odejdą, będzie żałoba

Jednak dziś wieczorem, naprawdę wierzyli

W czasie takiego sezonu, tak nierównego

Wspomnienia tak cenne, my nigdy nie zapomnimy

I tak to jest, zapisane w takiej i takiej gwieĽdzie

Gdzie The Reds zaszli bardzo daleko

Czego oczekiwać w przyszłym roku

Czy Liverpool sięgnie po Premiership koronę?

”Zapisane w gwiazdach” (26 maja, 2005)

Szybko przenieśmy się o rok do przodu, do 14 maja 2006. Rafa i jego podopieczni nie wygrali Premiership. Ale kibice The Reds byli świadkami kolejnego thrillera 3-3 zakończonego rzutami karnymi i ostatecznie siódmym FA Cup w historii klubu.

W międzyczasie poleciałem do Japonii i zobaczyłem, jak Liverpool prawie został koronowany w Klubowych Mistrzostwach ¦wiata w Jokohamie. Mimo porażki w Finale, to było dla mnie doprawdy niezwykłe doświadczenie, ponieważ po raz pierwszy w moim życiu obejrzałem na żywo mecz The Reds i za to chciałbym podziękować wszystkim kibicom z japońskiego klubu kibica, podróżującym Scouserom i każdemu innemu Czerwonemu, którego spotkałem na mojej drodze. Tak szczerze mówiąc to już wcześniej Liverpool był dwukrotnie w Singapurze, ale tamte spotkanie miały charakter przed bądĽ posezonowy.

Więc na początku sezonu 2006/07 wszyscy sądzili, że dobre czasy tak naprawdę już w końcu powracają. Czy nasze oczekiwania, że w 19 Tytuł Mistrzów Anglii zawita na Anfield, były zbyt pochopne?

Prawdopodobnie większość kibiców Liverpoolu tak bardzo została owładnięta niezwykłością dramatów z ostatnich dwóch sezonów, że przeliczyliśmy się za wcześnie oczekując zbyt wiele.

Kibice, którzy kibicują temu klubowi znacznie dłużej niż ja, zawsze będą wspominać te wspaniałe lata pełne sukcesów pod wodzą Shanksa, Paisleya, Fagana i Dalglisha. Jeśli chodzi o mnie to zakochałem się w Liverpoolu, gdy miałem 9 lat podczas sezonu 1988/89: Hillsborough (Sprawiedliwość dla 96), triumf w FA Cup nad Evertonem i końcówka ligi pod hasłem „Tytuł jest na wyciągnięcie ręki”. Zdecydowanie pod żadnym względem nie można tego nazwać normalnym dzieciństwem, ale w pewnym, dziwnym sensie był to najlepszy sezon na początek życia kibica Liverpoolu.

Jedno Mistrzostwo Anglii, 17 lat i dziewięć spotkań póĽniej, Liverpool ponownie jest na szczycie. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają. Tylko, że tym razem na szczycie dolnej połówki tabeli.

Kibice The Reds na całym świecie mogą w obecnej sytuacji czuć się sfrustrowani, ale ja uważam, że forma przemija, a klasa jest wieczna. Naprawdę można było się spodziewać, że z tak dużą ilością nowych piłkarzy, ten zespół będzie potrzebował czasu na zgranie. Osobiście uważam, że jednym z powodów tak mocno krytykowanej rotacji w wykonaniu Rafy Beniteza, jest fakt, że Hiszpan chce dać wszystkim piłkarzom czas i szansę na zgranie. Jestem pewien, że ujrzymy tego korzyści po dłuższym okresie czasu, będziemy dysponować silniejszą kadrą, jeśli nie w tym sezonie to w kolejnym.

Taką politykę Rafa stosuje od bardzo długiego czasu i nie dziwi was to, że tak niewiele osób wspominało o rotacji na przestrzeni całego poprzedniego sezonu, gdy to Liverpool nawiązał walkę z każdym poza Chelsea, zajął trzecie miejsce w lidze ze stratą tylko jednego punktu do drugiej lokaty i sięgnął po kolejny puchar.

Wciąż, porażka 0-2 z jednym z naszych najbardziej znienawidzonych rywali pozostawia uczucie niesmaku nie tylko dla kibiców Liverpoolu w Singapurze, ale na całym świecie. Z pewnością pisanie tego artykułu nie było z tego powodu łatwiejsze.

Tutaj w Singapurze, tak samo jak na całym świecie, kibice The Reds wkładają w kibicowanie wiele serca i mogę szczerze powiedzieć, że poniedziałkowy dzień w pracy nie był dla nas przyjemny, zwłaszcza jeśli na drodze czaił się jakiś kolega kibicujący Manchesterowi United.

Na szczęście tylko tydzień minie od meczu zanim będziemy mogli ponownie podziwiać nasz ukochany zespół w akcji, tym razem na Anfield w starciu z niepokonaną do tej pory Aston Villą.

Ogromny dystans dzielący nas od Anglii wciąż pozostaje ciężką barierę do pokonania w naszym życiu kibiców, jednak to już nie są tak ogromne problemy, jak jeszcze przed erą Premiership, gdy musieliśmy się zadowolić słuchaniem wydarzeń meczu na żywo w BBC i mogliśmy oglądać tylko okazjonalne mecze w telewizji, jak choćby Półfinały i Finały FA Cup.

W obecnych czasach, w naszym kraju tak, jak w większej części Azji, jesteśmy regularnie karmieni sporymi porcjami piłki nożnej na żywo prosto z Wysp, a także Ligi Mistrzów. Mamy również wiele programów przed i pomeczowych na stacjach kablowych – ESPN i STAR Sports. Przekaz miejscowych mediów i Internet, włączając w to oczywiście liverpoolfc.tv oferują kolejne świetne Ľródło informacji na temat Liverpool Football Club.

Zwiększony dostęp do piłki spowodował także, że ogólna liczna kibiców futbolu w Singapurze wzrosła, choć wydaje mi się, że fani Liverpoolu wciąż przeważają na naszej wyspie liczącej niewiele ponad 4 miliony mieszkańców. Telewizja bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę, więc kibice The Reds w Singapurze mają szczęście, ponieważ bardzo rzadko zdarza się taka sytuacja, że mecz Liverpoolu nie jest pokazywany na żywo.

Także powstaje coraz więcej lokali, w których można się spotkać i wspólnie manifestować miłość do Liverpoolu podczas oglądania meczów The Reds.

Od początku tego sezonu, członkowie lokalnego klubu kibica Liverpoolu spotykali się w singapurskim Hard Rock Cafe, w którym panuje miła, rodzinna atmosfera, bardzo bliska wizerunkowi Liverpoolu, który jest klubem bardzo silnie związany z lokalnymi społecznościami. Po kilku przeprowadzkach, miejsce podziwu niezwykłości The Reds znajdują się w bardzo miłych okolicach lokalnego klubu kibica.

Także lokalne puby są bardzo dobrym miejscem na dzielenie się swoimi przeżyciami jako kibica Liverpoolu. Zwłaszcza jeden, w którym byłem – Penny Black, jest to regularne miejsce spotkań wielu kibiców. Istnieje także lokal o nazwie East Anfield i tam udało się wytworzyć atmosferę bardzo zbliżoną samemu temu niezwykłemu stadionowi, dzięki pieśniom i nieprzerwanemu kibicowaniu podczas każdego meczu.

I dla innych kibiców takich, jak ja, najczęściej najbardziej komfortowym rozwiązaniem jest pozostanie w domu, gdzie doping jest równie entuzjastyczny. Również lubię takie nieformalne spotkania z bliskimi przyjaciółmi, w których gronie są kibice drużyn przeciwnych, podczas których bardzo dobrze się bawimy.

Jednak niezależnie od tego, gdzie jesteśmy, czy tego dnia jest jakiś mecz, czy nie, nasze oddanie i lojalność wobec The Reds pozostaną silne, a klubowy hymn „You’ll Never Walk Alone” wiecznie będzie wypełniał nasze serca i my dalej wspieramy zespół w dążeniach do sięgnięcie po ten numer 19:

W poszukiwaniu złotego Grala

The Reds muszą rozpalić swą ścieżkę

Rafa i Stevie niech prowadzą

Do zwycięstwa w maju

Rok pozostaje niepewny

Wszyscy Czerwoni zaniepokojeni

Poszukujemy numeru 19

I nasze wsparcie nie zaniknie

Chua Chin Yang



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 26.10.2006 (zmod. 02.07.2020)