Dobra gra w Pucharze pomoże nam wrócić do formy
Artykuł z cyklu Artykuły
Legenda The Kop, David Fairclough przedstawia nam swoje przemyślenia na temat niedzielnego starcia z Manchesterem United i wychyla się w przyszłość do jutrzejszego meczu z Reading w swoim cotygodniowym felietonie dla Liverpoolfc.tv.
W czasie ostatniego weekendu, a dokładniej w niedzielę, w dwóch największych europejskich ligach byliśmy świadkami starć niewątpliwie dwóch największych rywalizujących ze sobą drużyn na całym piłkarskim świecie.
Pod względem jakości, Hiszpański Gran Classic pomiędzy Realem Madryt, a Barceloną całkowicie przyćmił starcie gigantów w Premiership. Ponownie wizyta The Reds na Old Trafford nie była olśniewającym spektaklem i mimo całkiem niezłych pierwszych minut, nasz występ nie stał na poziomie oczekiwanym przez przyjezdnych kibiców. Fani Liverpoolu jechali przez M62 pełni wiary i optymizmu, jednak niedzielna droga powrotna była pełna frustracji i zawodu.
Z różnych powodów Liverpool nie może odnaleĽć równej formy z poprzedniego sezonu, jednak brak walki o zwycięstwo w niedzielnym meczu najbardziej zawiódł oczekiwania kibiców The Reds.
Przed meczem wszyscy podkreślali, że nie możemy sobie pozwolić na porażkę, jeśli wciąż chcemy liczyć się w walce o Mistrzostwo Anglii. Strach przed ‘osiągnięciem’ aż 11-punktowej straty do Chelsea i Manchesteru wyraĽnie ukazuje szacunek, jakim darzymy oba zespoły i tak naprawdę niewiele pozostało osób, które wierzą, że te zespoły przegrają o cztery spotkania więcej od nas do końca tego sezonu.
Zwycięstwo nad Bordeaux w tygodniu zostały przyjęte z bardzo dużym zadowoleniem i było idealne przed jednym z najważniejszych spotkań tego sezonu, jednak nieraz już w tym sezonie traciliśmy głupie bramki i nie potrafiliśmy wykorzystać przewagi na boisku i właśnie te same koszmary nawiedziły nas w niedzielę na Old Trafford.
Nasza wyjazdowa forma była tak nieprzewidywalna, że tak naprawdę nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać po niedzielnym meczu. Słyszałem głosy wiary, które twierdziły, że The Reds są w stanie wywieĽć coś z gorącego terenu po tym, jak wygraliśmy we Francji. Prawdopodobnie Liverpool był nam winien występu godnego na mecz z odwiecznym rywalem, jednak niestety nasze nadzieje się nie spełniły i po tym, jak Manchester objął prowadzenie w pierwszej połowie po golu Scholesa, my ani razu poważnie nie zagroziliśmy bramce Czerwonych Diabłów.
Porównajmy to do wydarzeń, które miały miejsce w Hiszpanii i reakcji Barcelony na stratę gola już po trzech minutach gry. Na równie zawstydzającym obiekcie, co Old Trafford, goście pokazali charakter i odpowiedzieli w dobrym stylu. Tysiące kibiców, którzy wydali pieniądze na bilety z pewnością nie mogli czuć się zawiedzeni po zobaczeniu szybkiego, owocującego w sytuacje pod obiema bramkami meczu. Gospodarze przetrwali napór Dumy Katalonii i gdy zdobyli drugą bramkę tuż po przerwie, chyba mogli już cieszyć się z jakże potrzebnego zwycięstwa. Wielkie drużyny charakteryzuje umiejętność wykorzystania stworzonych sytuacji i Real to uczynił, podczas gdy Barcelona właśnie w tym elemencie zawiodła tego wieczoru.
Niestety na Old Trafford, The Reds wciąż nie potrafili odnaleĽć tego instynktu zabójcy. Na początku spotkanie osiągnęliśmy małą przewagę i stworzyliśmy kilka niezłych sytuacji, jednak nie potrafiliśmy jak zawsze tego wykorzystać. Na najwyższym poziomie można mieć bardzo mało okazji strzeleckich i The Reds bez wątpienie mają problem z ich stwarzaniem, ale przynajmniej jak już jakaś się nadarzy to powinni ją wykorzystać.
Wciąż trwają poszukiwania przyczyn tak słabego początku sezonu w wykonaniu The Reds, jednak czasem trzeba być szczerym i przyznać, że niektórzy grają słabo, znacznie poniżej ustalonych w poprzednich sezonach standardów. Niektórzy będą obwiniać ustawienie zespołu, jednak piłka jest prostą grą, którą ludzie sobie tylko utrudniają i jeśli indywidualni piłkarze nie potrafią celnie podać piłki, skoncentrować się podczas obrony własnej bramki to nie wygrasz meczu. Największe światło pada na wady rotacji, jednak piłkarze powinni sami wziąć się do roboty i ponownie muszą zacząć dobrze wykonywać proste rzeczy.
Jutro wieczorem The Reds mają okazję na zapoczątkowanie procesu odzyskania dumy i pewności siebie w Pucharze, który od dłuższego czasu był dla nas sprzyjający. Bez wątpienie The Reds byli najbardziej dominującym zespołem w historii Pucharu Ligi, wystąpili w 10 Finałach, jednak wygrali tylko siedem. W ostatnich latach te rozgrywki było używane jako pole do eksperymentów, jednak wciąż pozostaje bardzo wartościowym pucharem. Wszyscy czerpią ogromną radość z gry w Finale i właśnie o tym powinni myśleć piłkarze, gdy jutro wyjdą na boisko, żeby zmierzyć się z Reading. W ostatnim sezonie odpadliśmy z tego pucharu już na tym właśnie etapie i wtedy ta poraża zapoczątkowała wspaniałe odrodzenie The Reds. Miejmy nadzieję, że tym razem zwycięstwo spowoduje powrót do tak wspaniałej formy.
Sukcesy w każdych rozgrywkach są bardzo mile widziane, jednak to właśnie o Premiership wszyscy marzymy i obecnie nasza obecna pozycja w tabeli powoduje, że musimy wspiąć się na naprawdę wysoką górę. W sobotę nadarzy się pierwsza okazja, żeby podreperować nasz wizerunek. W obecnej formie Aston Villa jest jednym z trudniejszych przeciwników, jako jedyna do tej pory niepokonana drużyna w Premiership.
Pod wodzą Martina O’Neilla, Villa to już zupełnie inny zespół i znacznie trudniej jest ich pokonać, niż za czasów jego poprzedników i wciąż pozostają niepokonani, jednak jak na razie w każdym meczu wyjazdowym ujawniła się ich umiejętność do remisowania spotkań.
W ostatnim sezonie w meczu z Villa na Anfield po dobrym początku i bramce Fernando Morientesa, pozwoliliśmy przeciwnikowi na odrobienie strat i ryzykowaliśmy stratę punktów, gdyby Gerrard nie wszedł do gry zdobywając dwie świetne bramki, a druga kandydowała do miana gola sezonu.
Wciąż pozostaje zagadką, dlaczego po tak wspaniałym sezonie, obfitującym w zdobycze bramkowe, Stevie jeszcze nie trafił do siatki w tym sezonie. On bardzo chce przerwać tą czarną passę i jeśli uda mu się powtórzyć wyczyn z poprzednich rozgrywek to jestem pewien, że zobaczę już trochę więcej tego prawdziwego Steviego G.
Teraz czekają nas cztery z rzędu mecze na własnym boisku i mamy świetną okazję na powrót do formy i tym zamknięcie ust niektórym krytykom. Postęp w dwóch Pucharach pomógłby nam w powrocie do wysokiej formy w rozgrywkach ligowych.
David Fairclough
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 24.10.2006 (zmod. 02.07.2020)