Czy to już koniec walki o Tytuł?
Artykuł z cyklu Artykuły
22 paĽdziernika, kibice Liverpoolu opuszczają Old Trafford pełni smutku i rozgoryczenia, ponieważ ich ukochana drużyna poniosła czwartą porażkę z pięciu wyjazdowych spotkań w tym sezonie w Premiership i zajmuje 11 miejsce w tabeli, tracąc taką samą liczbę punktów do liderów – Manchesteru United i Chelsea. Czy to już koniec marzeń The Reds o 19 Mistrzostwie Anglii w tych rozgrywkach? Większość fanów odpowiada na takie pytanie twierdząco, jednak mi pozostaje nie zgodzić się z przeważającą opinią wśród sympatyków Liverpoolu.
Analizując pozycję w tabeli każdego zespołu Premiership po niewątpliwie krótkim czasie, jakim jest dziewięć kolejek, trzeba wziąć pod uwagę przeciwników z jakimi przyszło poszczególnym zespołom się zmierzyć. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że niektóre drużyny miały jak do tej pory łatwiejszą przeprawę przez ligowe bezdroża, aniżeli inne.
Skupmy się na wyjazdowych spotkaniach Liverpoolu w tym sezonie, ponieważ właśnie tutaj upatruje się głównych przyczyn tak słabej gry The Reds w tych rozgrywkach. Jak do tej pory musieliśmy stawić czoła zespołom Sheffield United (17 miejsce w tabeli), Evertonu (6), Chelsea (2), Boltonu (3) no i na koniec Manchesteru United, który jest obecnym liderem.
Z pozoru pierwsze spotkanie powinniśmy bez problemu wygrać, jednak pozory bardzo często bywają mylące. Piłkarze beniaminka swój pierwszy mecz w sezonie zawsze traktują, jak najważniejsze starcie w życiu, jak Finał FA Cup. Motywacja w takim zespole jest ogromna, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że grali na własnym stadionie i za wszelką cenę, chcieli dać swoim kibicom powody do zadowolenia.
Beniaminkowie także na początku sezonu prezentują wyższą dyspozycję, jednak wraz z biegiem czasu tracą, siły i po kilku nieudanych spotkaniach także zapał. Nie jesteśmy jedynym zespołem z czołowych drużyn Premiership, które miały problemy w spotkaniach z drużynami nowymi w lidze angielskiej – Manchester United zremisował z Reading, a Chelsea dość szczęśliwie pokonała tegoż samego rywala jedynie 1:0.
W ostatnim sezonie, gdy mieliśmy serię 11 kolejnych zwycięstw w Premiership to została ona przerwana właśnie na stadionie Boltonu Wanderers, Reebok Stadium, gdzie zremisowaliśmy 2:2. Należy także pamiętać, że Kłusaki zawsze nastręczają wiele problemów drużynom z czołówki i nawet Sam Allardyce często podkreślał, że lubi grać z czołowymi zespołami Premiership po tym, jak grały one w tygodniu w europejskich rozgrywkach, ponieważ dzięki temu nie dysponują tak dużą świeżością, a także ma więcej czasu na przygotowanie zespołu do tego starcia, niż menadżer drużyny przeciwnej. Warto również wspomnieć, że w ubiegłym sezonie z 15 zwycięstw, jakie odniósł Bolton, aż 11 miało miejsce na własnym boisku (także ponieśli tylko trzy porażki u siebie), co jeszcze lepiej ukazuje fakt, że na własnym boisku potrafią pokonać każdego.
Nie muszę chyba nikomu wspominać, że mecze na Goodison Park, Old Trafford i Stamford Bridge zawsze należą do tych najtrudniejszych w całym sezonie. Już 12 listopada rozgrywamy spotkanie na Emirates z Arsenalem i wtedy w zasadzie po 1/3 sezonu wszystkie najtrudniejsze wyjazdy w Premiership będziemy mieć za sobą. Oczywiście każdy mecz poza Anfield jest ciężki, jednak te najgorsze już będą za nami, więc nie będzie już żadnych arcytrudnych przeszkód i dzięki temu istnieje duża szansa na zaliczenie długiej serii zwycięstwo, albo chociaż spotkań bez porażki.
Paradoksalnie w tym sezonie według statystyk gramy na wyjazdach lepiej, niż w ubiegłych rozgrywkach, jednak z powodu braku skuteczności i katastrofalnych indywidualnych błędów w obronie nie osiągaliśmy korzystnych rezultatów. Zarówno spotkanie z Chelsea, jak i starcie z Evertonem mogliśmy rozstrzygnąć na naszą korzyść. W obu tych meczach aż trzykrotnie trafiliśmy w słupek, bądĽ poprzeczkę i mieliśmy także inne dogodne sytuacje, których nie wykorzystaliśmy.
Spotkanie na Goodison ułożyło się dla nas wyjątkowo pechowo, ponieważ sędzia nie podyktował dla nas ewidentnego rzutu karnego, a następnie nie zauważył faulu na Alonso przy drugim golu dla The Toffees. W tym samym meczu należała się nam jeszcze jedna jedenastka i mieliśmy kolejne okazje do trafienia do siatki.
Jednak jeszcze lepiej naszą grę na wyjazdach podsumowuje mecz z Chelsea – przeważaliśmy przez cały mecz, stwarzaliśmy dogodne okazje do pokonania Cecha, ale to Londyńczycy dzięki chwili geniuszu Drogby zdobyli jedyną bramkę spotkania. W tym starciu stwarzaliśmy większe zagrożenie pod bramką Chelsea, niż we wszystkich poprzednim meczach na Stamford Bridge pod wodzą Beniteza.
Najbardziej chciałem zwrócić uwagę na to, że w tych 9 dotychczasowych kolejkach rozegraliśmy praktycznie wszystkie najtrudniejsze mecze sezonu, podczas gdy Manchester, czy Chelsea rozgrywając teoretycznie łatwiejsze spotkania także stracili punkty. W ubiegłych rozgrywkach po takiej liczbie meczów mieliśmy na koncie dokładnie tyle samo oczek, jednak wtedy nasza strata do lidera była większa, ponieważ Chelsea nie traciła żadnych punktów. Oczywiście dogonienie Chelsea i Manchesteru United wciąż jest niezwykle trudne, jednak czeka nas teoretycznie łatwiejsze zadanie, niż w ubiegłych rozgrywkach.
Podkreśliłem fakt, że rozgrywaliśmy ciężkie mecze, jednak oczywiście nie jest to jedyny powód naszej słabszej dyspozycji w tych rozgrywkach. Problem jest znacznie bardziej złożony i wiele czynników wpłynęło na taki, a nie inny obecny obraz Liverpoolu. Jednak jeśli jest coś, co Rafa Benitez potrafi robić to jest tym bez wątpienia rozwiązywanie problemów.
Wszyscy powinniście dobrze pamiętać najgorszy tydzień ubiegłego sezonu, gdy to przegraliśmy 0-2 z Fulham, a potem ulegliśmy w Carling Cup 1-2 zespołowi Crystal Palace. Miało to wszystko miejsce dokładnie rok temu i wiele osób domagało się zwolnienia Beniteza. Po tych dwóch spotkaniach zaliczyliśmy wspaniałą serię zwycięstw, o której już wspominałem. Wtedy hiszpańskiemu menadżerowi udało się wyciągnąć zespół z jeszcze większego dołka psychicznego, po tak sromotnych porażkach. Nie widzę żadnych przeciwwskazań, żeby tak samo nie stało się teraz.
Skuteczność, zmęczenie i psychika
Praktycznie w każdym dotychczasowym meczu dominowaliśmy, co udowadniają statystyki. Tylko trzy zespoły oddają przeciętnie więcej strzałów na bramkę w jednym meczu i tym samym zmuszają bramkarza do większego wysiłku, niż my. Pozostaje tylko jeden problem, a mianowicie skuteczność.
Ten sezon jest wyjątkowo pechowy pod względem uderzeń w słupki, czy poprzeczki w wykonaniu The Reds. Już 12 razy w tym sezonie po strzałach piłkarzy Liverpoolu brakowało milimetrów do zdobycia bramki. Możemy sobie tylko pogdybać, ale wystarczy sobie wyobrazić, jak inaczej wszystko by teraz wyglądało, gdyby choć połowa tych strzałów znalazła się w bramce rywali...
Takie sytuacje nie pomagają piłkarzom w osiągnięciu pewności siebie i tylko powodują, że zawodnicy są coraz bardziej sfrustrowani, ponieważ grają dobrze, jednak brakuje tego ‘czegoś’, żeby cieszyć się z trzech punktów. To ogromnie oddziałuje na psychikę piłkarzy.
I właśnie odniosłem wrażenie, że było to widać w ostatnim meczu na Old Trafford – do momentu straty pierwszej bramki graliśmy nieĽle, nie pozwalając przeciwnikowi na stwarzanie dogodnych sytuacji. Jednak ta jedna bramka wiele zmieniła, po tym trafieniu zawodnicy Liverpoolu, jakby stracili wiarę, po prostu zaczęli grać gorzej. Po drugiej bramce to już w zasadzie zupełnie nie istnieliśmy na boisku.
Dostrzegam tutaj spore podobieństwo do tego styczniowego okresu z poprzedniego sezonu, gdy The Reds mieli problemy właśnie ze zdobywaniem bramek i popełniali głupie błędy w obronie. To spotkanie z Manchesterem United miało bardzo podobny przebieg, jak mecz z Chelsea z ubiegłego sezonu w lutym, gdy to przez pierwsze 30 minut graliśmy dobrze, jednak po golu Gallasa zupełnie straciliśmy wiarę w końcowy sukces.
Jest zdecydowanie za wcześnie, żeby mówić o zmęczeniu fizycznym, choć na pewno nie możemy ignorować faktu, że w ciągu ostatnich dwóch sezonów Liverpool rozegrał 122 mecze (najwięcej z całej Premiership), do tego jeszcze należy dodać Mistrzostwa ¦wiata i chyba właśnie tutaj należy się doszukiwać przyczyny tego zmęczenia psychicznego i słabszej formy piłkarzy The Reds, którzy grali na Mundialu. Najbardziej chyba w naszym zespole odczuwa tego skutki Kapitan, Steven Gerrard.
Steven nie jest jedynym piłkarzem w Europie, który prezentuje gorszą dyspozycję po Mistrzostwach ¦wiata. Frank Lampard nie gra tak dobrze (choć wciąż zdobywa bramki), jak w ubiegłym sezonie, jednak Chelsea dysponuje tak ogromną ilością gwiazd w zespole, że nie jest to tak bardzo widoczne. Kolejnym przykładem jest piłkarz Barcelony, Ronaldinho, który ma chwile przebłysku, jednak wciąż jest daleko od swojej optymalnej dyspozycji. Wayne Rooney także nie błyszczy w tym sezonie.
Jedno jest pewne – nasza sytuacja nie przedstawia się najlepiej, o Mistrzostwo Anglii będzie ciężko, jednak mamy piłkarzy i trenera, którzy nieraz pokazywali, że potrafią wychodzić z największych problemów i teraz trzeba ciężko pracować z myślą o kolejnym meczu, a także zrobić wszystko, żeby piłkarze odzyskali niezbędną pewność siebie.
Liverpoollover
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 23.10.2006 (zmod. 02.07.2020)