SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1662

Czy międzynarodowa piłka rani The Reds?

Artykuł z cyklu Artykuły


Nie wiem, czy kibice innych drużyn mają inne zdanie na to zagadnienie, ale znam niewielu kibiców Liverpoolu, dla których los ich narodowej reprezentacji jest ważniejszy od klubu, który darzą bezgraniczną miłością. Reprezentacja narodowa jest na drugim miejscu. A dla wielu nie jest nawet tak ważna.

To tylko moje przeczucie, ale zawsze wydawało mi się, że to kibice mniej utytułowanych angielskich klubów przywiązują większą wagę do spotkań Reprezentacji Anglii. Gdy jest mniejsza szansa na oglądanie co tydzień sukcesów swojej drużyny i nie ma bardziej prestiżowej i pełnej blasku Ligi Mistrzów to prawdopodobnie piłka reprezentacyjna wydaje się bardziej atrakcyjna. Anglia zawsze walczy o najwyższe cele i kibice wierzą, że mają szanse na sukces, jednak wiele razy musieli pogodzić się z niepowodzeniem. W dzisiejszych czasach fani Liverpoolu przeważnie odbierają mecze międzynarodowe jako przeszkodę.

Dla Beniteza to był ponownie czas pełny różnych zakłóceń. Nie miał czasu na odpowiednie przygotowanie zespołu do sobotniego meczu z Blackburn i trzej kluczowi zawodnicy, którzy niemal na pewno wystąpiliby na Anfield powrócili do klubu z kontuzjami. Agger (Piłkarz Miesiąca wg PFA), Sissoko i Kuyt byli jednymi z najlepszych piłkarzy The Reds w obecnym sezonie.

Bardzo ważne jest także to, że wszyscy trzej piłkarze tworzą kręgosłup tej drużyny, a en bez wątpienia stanowi kluczowy element każdego zespołu. Agger jest bardziej kreatywnym piłkarzem niż Sami Hyypia; umiejętność podania piłki i chęć wyprowadzenia jej z własnej połowy powodują, że Duńczyk jest naprawdę przydatny w spotkaniach na własnym boisku, gdzie więcej oczekuje się do obrońców w ofensywnym aspekcie gry.

Niektóre gazety skupiły się na fakcie, że w Blackburn obaj boczni obrońcy reprezentowali Australię na drugim krańcu świata, jednak pamiętajmy, iż oni przynajmniej byli zdolni do gry. Obu należą się duże brawa, jednak nie ma wątpliwości, że w ostatnim sezonie rozegrali znacznie mniej spotkań niż kluczowi piłkarze The Reds. Zmęczenie jeszcze dopadnie zarówno Lucasa Neilla i Bretta Emertona.

Oczywiście to nie jest tak, że Liverpool ma zbyt wąską kadrę, by poradzić sobie z kontuzjami. Jednak już oprócz tych ciągłych rozmów na temat rotacji, pamiętajmy, że te trzy zmiany w sercu zespołu Beniteza były wymuszone. Kontuzje doznane podczas spotkań reprezentacji narodowych są bardziej frustrujące, ponieważ zostały odniesione podczas walki o dobro innego zespołu (jeśli są to mecze towarzyskie to sprawa ma się jeszcze gorzej).

Przed meczem z Blackburn, Rafa zaznaczył, że teraz w końcu zaczyna się długi okres bez żadnych przerw na mecze reprezentacji. Jednak ten czas zaczyna się dopiero teraz, ponieważ sobotni mecz wciąż był z gatunku tych, do których nie było wystarczająco dużo czasu na przygotowanie. Dla menadżera, który bardzo dużo myśli i pracuje nad taktyką zespołu czas na przygotowanie zespołu odgrywa znacznie większą rolę, niż dla trenera, który co tydzień deleguje na plac gry taką samą jedenastkę z wiadomością „grajcie tak dalej”.

Niezwykle interesujące jest to, że w sezonie 2005/06 The Reds mieli równie średni początek rozgrywek i rok temu forma przyszła właśnie, gdy skończyły się te przerwy na reprezentacje. Jeśli ma to związek ze słabszą formą zespołu to zadaniem sztabu szkoleniowego jest rozwiązanie tego problemu. Jeśli jest to jedynie przypadek to trzeba przyznać, że bardzo pechowy. Mistrzostwo Anglii nie jest poza zasięgiem The Reds, ale oddala się wraz z każdym straconym punktem.

Pozwólcie, że postawię sprawę jasno: ja wcale nie uważam, że słaby początek The Reds w tym sezonie jest tylko i wyłącznie spowodowany spotkaniami reprezentacji narodowych. Także nie jest tylko winą rotacji, jeśli w ogóle ona w jakikolwiek sposób przeszkodziła drużynie w osiąganiu dobrych wyników (pamiętajmy, że do wszystkich teorii spiskowych trzeba podchodzić z pewnym dystansem, ponieważ nie jesteśmy w stanie niczego udowodnić; nigdy nie udowodnicie, że wyniki byłyby lepsze, gdyby zagrała inna jedenastka).

Tak bardzo uproszczone argumenty ignorują całą masę innych czynników: słabe wykończenie akcji, niezrozumiałe decyzje sędziowskie, zgranie się nowych piłkarzy, kontuzje, zaskakujące błędy obrońców, ciężkie wyjazdowe mecze i brak odrobiny szczęścia, które jest potrzebne każdej dobrej drużynie. To całe połączenie skomplikowanych czynników. Jednak mecze reprezentacji są jednym z nich.

Uważam, że kluby mają pełen prawo czuć się stratne z powodu spotkań reprezentacji. Jednak narzekanie pachnie tutaj częściowo zazdrością; posiadając najlepszych piłkarzy to naturalne, że grają w swoich kadrach narodowych (jednak problem oczywiście jest także widoczny, gdy masz w zespole jakichkolwiek piłkarzy z Andory, czy Liechtensteinu).

A gdy zabronisz swoim piłkarzom reprezentowania barw narodowych to ryzykujesz naprawdę poważnym buntem. Twoi zawodnicy to odczują, a także nowi możliwi gracze będą niechętnie przychodzić do klubu, ponieważ nie będą mogli grać w kadrze narodowej. Piłkarze uważają, że jeśli dostaną powołanie to możliwość gry w kadrze jest ich świętym prawem.

Trzeba także wspomnieć, że piłka międzynarodowa przynosi wiele korzyści dla futbolu i to nie tylko ze względu na Mistrzostwa ¦wiata, które zachęcają nowych kibiców do tego sportu, a także jednoczą fanów z całego globu na to jedno wydarzenie sportowe. Jest to turniej, na którym chce grać każdy piłkarz, choć jego jakość z pewnością nie jest lepsza od Ligi Mistrzów, a może nawet i gorsza. Kolejnym bonusem jest doświadczenie, jakie zyskują piłkarze na międzynarodowej scenie, które pomaga w ich piłkarskiej edukacji.

Również dzięki takim spotkaniom niektórzy piłkarze mają szansę na powrót do wysokiej formy bez strachu przed ewentualną stratą punktów przez Liverpool FC. Najlepszym przykładem w tej kwestii jest Craig Bellamy: gdyby tydzień temu nie zdobył wspaniałej bramki dla Walii to były zawodnik Blackburn mógłby nie posłać tak pewnie piłki do siatki obok bezradnego byłego piłkarza Liverpoolu w sobotnie popołudnie. Przez dwa miesiące ani razu nie trafił do siatki, a potem dwukrotnie w ciągu czterech dni. Pepe Reina także odniósł korzyść z występu dla Hiszpanii, a parada w ostatnich minutach meczu z Rovers znamionowała powrót do najwyższej formy młodego bramkarza.

Tymczasem status Petera Croucha w międzynarodowym futbolu osiągnął mniej więcej poziom wzrostu Anglika po fenomenalnym roku w Reprezentacji Anglii, gdy to zdobył 11 bramek w ciągu kalendarzowego roku gry.

Oczywiście jest i druga strona medalu, ponieważ piłkarz może mieć problemy w kadrze narodowej, jak Crouch przed rokiem i w wyniku tego stracić pewność siebie. Teraz bez wątpienia naszym zmartwieniem jest fakt, że Crouch nie zdobył bramki w dwóch kolejnych meczach. Ile czasu minie zanim wróci dawna forma?

Niezmiernie mnie denerwuje fakt, że reprezentacje narodowe zupełnie nie liczą się z interesem klubu. To kibice klubów płacą pensje tym wszystkim piłkarzom reprezentującym barwy narodowe; a nie ci chodzący na spotkania reprezentacji. No i kluby nie dostają odpowiedniej rekompensaty w przypadku kontuzji. Nie wszystkie krajowe federacje piłkarskie stać na płacenie ubezpieczeń dla najlepszych piłkarzy, ale niektóre na szczęście to czynią. Trzeba znaleĽć w tej kwestii jakiś kompromis. Angielska FA ma jedną z najlepszych ofert ubezpieczeniowych, jednak wciąż nie pokrywa to pełnych pensji piłkarzy.

Ja tutaj nie domagam się końca reprezentacyjnej piłki, ale coraz większy profesjonalizm w klubowej piłce i większe inwestycje finansowe powodują, że zbyt wiele się zmieniło, żeby można było utrzymać obecny stan rzeczy.

Kolejnym problemem jest fakt, że selekcjonerzy reprezentacji nie mają w obowiązku chronić piłkarzy przed kontuzją; dla nich liczy się tu i teraz, chcą osiągnąć dobry wynik i walczą o swoją posadę, ponieważ na kolejny mecz mogą czekać kilka miesięcy. To niekoniecznie powoduje, że od razu możemy ich nazywać lekkomyślnymi, ale po zakończeniu meczu reprezentacji zdrowie zawodnika tak naprawdę ich już nie interesuje.

Niedawno Arsene Wenger idealnie to przedstawił w porównaniu: „To, co robią selekcjonerzy reprezentacji narodowych to tak, jakby pożyczali samochód z garażu menadżera klubu bez zapytania o zgodę. Następnie przez 10 dni w pełni korzystają z auta, żeby potem zostawić go w polu z pustym bakiem. My musimy go naprawiać, ponieważ już jest uszkodzony. Potem miesiąc póĽniej ponownie biorą sobie twój samochód – a od ciebie oczekują, żebyś był z tego powodu zadowolony.”

Wenger powstrzymał się już przed stwierdzeniem, że samochód może wpaść na latarnię i całkowicie się zniszczyć. Ale właśnie tak musi czuć się menadżer klubu, gdy kluczowy zawodnik doznaje kontuzji w meczu reprezentacji.

Ten rok jest ciężki dla The Reds pod względem urazów odniesionych w spotkaniach reprezentacji. John Arne Riise nie zagrał w kluczowym meczu z Benficą po meczu Norwegii, a Harry Kewell do dzisiaj nie może grać z powodu kontuzji odniesionej na Mistrzostwach ¦wiata. Dirk Kuyt w ciągu ostatnich pięciu lat opuścił zaledwie pięć spotkań w Holandii z powodu urazu, a teraz już ma za sobą jedno w Liverpoolu po urazie w meczu kadry.

Więc jest to skomplikowany problem, pełen za i przeciw – jednak dla klubów, które płacą ogromne pieniądze swoim zawodnikom i wydały jeszcze więcej, żeby takiego zawodnika pozyskać – bez wątpienia znacznie więcej jest tych drugich.

Paul Tomkins



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 18.10.2006 (zmod. 02.07.2020)