Musimy odnaleĽć naszą regularnosć
Artykuł z cyklu Artykuły
Mając w pamięci wydarzenia, które przydarzyły nam się po ostatniej przerwie na Reprezentacje Narodowe, The Reds potrzebują,. żeby piłkare występujący w tychże spotkaniach wrócili świeży i palili się do gry w kolejnych spotkaniach ligowych Liverpoolu.
Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowaliśmy po naszej ostatniej porażce z Boltonem była kolejna przerwa. Najlepiej by było, gdyby The Reds dostali jak najszybciej szansę na rehabilitację, jednak niestety byliśmu zmuszeni do długiego i żmudnego oczekiwania na naprawę uszkodzeń z meczu z Reebok.
Ostatni miesiąc rozpoczęliśmy i zakończyliśmy porażkami an wwyazdach, ale w paĽdzierniku będzie to wyglądało inaczej. ponieważ większość czasu spędzimy na Anfield - jedyne dwa mecze poza własnym boiskiem gramy z Manchesterem United, a także przeciwko Bordeaux w Lidze Mistrzów.
Początek tego sezonu niewiele różni się od tego, jak zaczynaliśmy dwa ubiegłe pod wodzą Rafy - po raz kolejny zgromadziliśmy 10 punktów po siedmiu pierwszych ligowych starciach.
Przecież w ubiegłych rozgrywkach nasza dobra forma zaczęła się dopiero po paĽdziernikowej porażce z Crystal Palace. Od tamtego momentu The Reds mieli serię 11 spotkań bez porażki i nawet jednego straconego gola - dopiero przegrali w grudniu z Sao Paolo w Klubowych Mistrzostwach ¦wiata.
Taką formę Liverpool musi odnaleĽć, jeśli marzy o Mistzostwie Anglii. Rafa zawsze zaznaczał, że jego drużynę można sprawiedliwie oceniać dopiero, gdy skończą się przerwy na spotkania reprezentacji. Bez żadnych niepotrzebnych przerw, droga dla Liverpoolu po Tytuł stoi otworem.
Teraz przychodzi najwyższy czas na odzyskanie regularności, ponieważ rozegramy pięć kolejnych spotkań w lidze na Anfield (z przerwą na jeden wyjazdowy w Manchesterze).
Na szczęście The Reds nie są osamotnieni w poszukiwania swojej najlepszej formy w Premiership w tym sezonie. Nie był zaskoczeniem fakt, że Chelsea po dwóch wielkich letnich transferach w postaci Michaela Ballacka i Andrija Szewczenki średnio rozpoczęła te rozgrywki. To żaden przypadek, że oni nie czują się jeszcze, jak u siebie w domu występując w Chelsea - Jose Mourinho desperacko próbuje ich zaaklimatyzować w zespole.
Sukcesy z naszej bogatej przeszłości nigdy nie zostały osiągnięte z lekceważeniem, niezależnie od tego ile trofeów zdobyliśmy w poprzednim sezonie. Zawsze do zespołu trafiały ze dwie nowe twarze - niekoniecznie byli to zawodnicy wielkiej klasy - podczas przedsezonowych treningów. To był sposób Liverpoolu na odświeżenie szatni, a także powolne wprowadzanie nowych jakości do zespołu. Jednak tak się miały sprawy w czasach bez okienek transferowych, a obecnie menadżer musi skompletować skład przed rozpoczęciem sezonu.Ogromnym bólem głowy dla szkoleniowca jest odnalezenie sposobu na to, żeby wszyscy zawodnicy byli zadowoleni, a nowi piłkarze mieli motywację do pracy. Nowi gracze mają wiele pozaboiskowych problemów po trasnferze do nowego klubu, więc dobry początek na boisku jest kluczowy.
Tacy szkoleniowcy, jak Shanks, czy Paisley zaczynali nowe sezony w zasadzie z taką samą grupą zawodników, jak kończyli porzednie, no może z małymi wyjątkami. Teraz widzimy, jak Rafa próbuje odzyskać formę z ubiegłego sezonu czasami mając skład złożony jedynie w 50% ze starych piłkarzy.
Na dodatek od początku sezonu mamy niezwykłego pecha na wyjazdach, jednak nie możemy się tym usprawiedliwiać. Współczesne podejści jest takie, żeby nie narzekać na rzeczy, na które nie maz najmniejszego wpływu, lepiej jest się skoncentować na tym, nad czym masz panowanie.
Ta sama zasada obowiązuje w przypadku indywidualnych piłkarzy i najlepiej to obrazuje przykład naszego piłkarza Liverpoolu - Petera Croucha. Wiele osób kwestionowało słusznosć jego przejścia z Southampton na Anfield, ale powoli bardzo pewnie wszystkim udowadniał na co go stać nie tylko w klubie, ale także na arenie międzynarodowej. Po 11 bramkach w 11 występach w barwach narodowych już nie jest głównym pośmiewiskiem Anglików, tylko kluczową postacią w zespole Steve'a McClarena. Tym samym zaprzecza starej piłkarskiej maksymie, że jeśli nie grasz w klubie to nie załapiesz się do reprezentacji.
Dla porównania wielki Bobby Moore miał troszkę odmienne podejście do omawianego tematu. Przez całą swoją karierę w West Hamie cieszył się tam ogromnym szacunkiem, jednak większą wagę przykładał do dobrej gry w Reprezentacji Anglii. Uważał, że jeśli rozegra fantastyczne spotkanie w barwach narodowych to, gdy powróci do klubu jego menadżer Ron Greenwood nie będzie miał najmniejszego powodu, żeby posadzić go na ławce, a co więcej tak naprawdę nie odważy się nie wystawić bohatera narodowego w obawie przed krytyką mediów.
Peter Crouch ma trochę innego rodzaju problemy, ponieważ nie znalazł się w składzie na mecz z Boltonem, mimo dwóch świetnych bramek w spotkaniu z Galatasaray w Lidze Mistrzów.
Jednak on nie jest pierwszym piłkarzem w historii, który nie zagrał w meczu, zdobywając w poprzednim spotkaniu dwie bramki. Raz zdobyłem trzy gole w meczu z Norwich, a trzy dni póĽniej znalało się dla mnie miejsce jedynie na ławce rezerwowych w starciu z Nottingham Forest.
Kilka tygodni temu poruszałem temat wspaniałych goli zdobytych na Anfield i Crouchy zmusił mnie do powrócenia do tego zagadnienie swoim niezwykłym trafieniem w meczu z Turkami. Najbardziej zainteresowały mnie jego pomeczowe wypowiedzi, w których mówił, że wiele razy próbował tego na treningach, jednak nigdy nie wyszło mu to z tak wspaniałym skutkiem - najważniejsze, że się udało w najważniejszym momencie. Ta przewrotka była fenomenalna i zasłużenie dostał owację na stojąco.
Z pewnością nie ma budowy ciała typowego piłkarza i nie porusza się z największą gracją w sensie czysto piłkarskim, jednak spowodował, że zmienione zostały pewne przekonania i udowodnił, iż potrafi być efektywny w wielu wypadkach. To wszystko osiągnął dzięki ciężkiej pracy i poświęceniu.
W dawnych czasach w Liverpoolu zawsze sprawdzano, czy piłkarz ma odpowiedni charakter, żeby występować na Anfield i myślę, że Peter pokazał, ze należy do takich piłkarzy, prezentując ogromną determinację i zawziętość, żeby udowodnić ludziom swoją wartość.
Pamiętam jedną sytuację z czasów mojej gry w Liverpoolu, gdy trenowaliśmy w Melwood. Ktoś dośrodkował piłkę, ja spróbowałem uderzenia z przewrotki, jednak futbolówka przeleciała daleko obok słupka. Leżałem na ziemi i w tym czasie Ronnie Moran do mnie podszedł: "Co ty, myślisz, że kim jesteś, synu?". Naturalnie trochę mnie to zdeprymowało, jednak dalej grałem swoje i potem takim samym uderzeniem trafiłem do siatki. Nikt mi nic nie powiedział!
Jednak potem w szatni Ronnie do mnie podszedł i powiedział: "Wiesz, dlaczego skrytykowałem ciebie po pierwszym strzale, chciałem zobaczyć, jak na to zareagujesz i zareagowałem poprawnie. Zdałeś egzamin."
Ja swój egzamin zdałem jedynie na treningu, a Peter swój na boisku, w blasku fleszy, na widoku tysięcy kibiców.
David Fairclough
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 11.10.2006 (zmod. 02.07.2020)