Fairclough: Moich pięciu najlepszych piłkarzy
Artykuł z cyklu Artykuły
Mogę sobie tylko wyobrażać, jak wiele dyskusji wśród kibiców wzbudziła seria „100 piłkarzy, którzy wstrząsnęli The Kop”, której czołowa piątka zostanie ogłoszona już w tym tygodniu.
Pomijając fakt, że jestem wielce subiektywny, ciągle uważam, że żaden inny klub na świecie zarówno w swojej przeszłości, jak i obecnych czasach nie miał tak wiele wspaniałych piłkarzy reprezentujących barwy zespołu.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy z pomocą kibiców, liverpoolfc.tv ukazywała codziennie ulubieńców fanów zarówno w akcji, jak i w słowach, jednak jestem pewien, że nigdy nie skończą debaty na temat, czy znaleĽli się wszyscy piłkarze, którzy na to w pełni zasłużyli.
Jednym z powodów, dla których siedem lat temu powstało Stowarzyszenie Byłych Piłkarzy Liverpoolu była ogólna opinia, że współtworzyliśmy ten wspaniały klub, a taka udokumentowana seria na oficjalnym serwisie internetowym klubu jedynie potwierdza nasze przekonania.
W młodości marzyłem o grze w moim ukochanym klubie i to marzenie się spełniło, więc jestem niezmiernie dumny, że należę do tej grupy niezwykłych indywidualności – nigdy nie sądziłem, że zasłużyłem na miejsce w rankingu 100 najlepszych piłkarzy The Reds. Pozycja na tej liście nie musi odzwierciedlać wcale umiejętności danego zawodnika, jednak to nie zmienia faktu, że czuję się wspaniale myśląc, iż zrobiłem tak wiele dobrego dla klubu, który kocham.
Mówiąc osobiście, gdy zaczynałem moją karierę w Liverpoolu nigdy nie przeszła mi przez głowę myśl, że pozostawię za sobą wspomnienie, bądĽ wspomnienia, które będą o sobie przypominać tak wiele lat po wydarzeniu. Jednak tak jak wielu byłych zawodników klubu uważnie obserwowałem rozwój tego rankingu i tak naprawdę nie spodziewałem się miejsca w pierwszej 20.
Niemal w każdym innym klubie piłkarze znajdujący się w czołowej 10 w The Reds zajęliby w podobnym rankingu pierwsze miejsce – jestem tego pewien. Naturalnie bardzo trudną rzeczą jest wytypowanie takiej listy, ponieważ piłkarze pojawiali się na niej z wielu różnych powodów. Możliwe, że niektórzy byli zaskoczeni faktem, że tak wielu obecnych piłkarzy znalazło się w rankingu, jednak to nie powinno dziwić, ponieważ ludzie znacznie bardziej pamiętają niedawne sukcesy.
Cała ta zabawa bardzo mi się podobała i brałem udział w wielu dyskusjach dotyczących miejsc poszczególnych zawodników. Teraz, gdy do ogłoszenia oficjalnej czołowej piątki pozostało kilka dnia, ja postanowił przedstawić wam moją własną czołową piątkę.
Zacząłem kibicować The Reds na początku lat 60-tych, więc naturalnie w tamtym okresie będę szukał największych bohaterów z mego dzieciństwa. Moim takim pierwszym prawdziwie podziwianym piłkarzem w Czerwonej koszulce jest Roger Hunt. Napastnicy zawsze trafiają na pierwsze strony gazet i jako dzieciak oszalały na punkcie The Reds nie miałem innego wybory jak pokochać Rogera. Był wtedy najlepszym strzelcem w historii klubu, jednak dla mnie znaczył znacznie więcej. W czasach, gdy napastnicy musieli być przygotowanie na naprawdę twardą walkę, Roger nigdy się nie poddawał i razem z Ianem St Johnem stworzyli zabójczy duet. Bardzo dobrze się stało, że tak wielki piłkarz zyskał piłkarską nieśmiertelność, gdy sięgnął po Mistrzostwo ¦wiata wraz z Reprezentacją Anglii w 1966 roku, a oprócz tego zapisał się wspaniałymi literami w annałach historii Liverpoolu.
Dla mnie bardzo łatwo byłoby wybrać połowę tamtego zespołu z lat 60-tych, jednak powstrzymałem swoją żądzę. Jednak kolejnym wytypowanym przeze mnie piłkarzem będzie najlepszy transfer Shanksa – Emlyn Hughes.
W 1967 roku jako porywczy nastolatek nie wydawał się być idealnym piłkarzem, który mógł trafić na Anfield, ale Emlyn był pierwszym elementem tej wielkiej drużyny Shanksa i niemal natychmiast stał się ulubieńcem kibiców w pełni zasługując na pieśń „Potężny Emlyn”.
Emlyn mógł występować niemal na każdej pozycji dzięki naturalnej energii i ogromnej miłości, jaką darzył ten sport. Na początku był pozyskany jako boczny obrońca, jednak Shanks szybko doszedł do wniosku, że to w środku pola Emlyn będzie mógł w pełni wykorzystać swoją energię i zdobyć piękne bramki. Byłem ogromnym fanem Emlyna i ciągle pamiętam ten dzień, gdy go po raz pierwszy spotkałem, jeszcze jak byłem młodym chłopcem.
Był niezwykłym Kapitanem i wspaniałym człowiekiem, byłem pełen podziwu. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że za 18 miesięcy zagram z nim w jednym zespole. Był pierwszym Kapitanem Liverpoolu, który wzniósł Puchar Europy w 1977 roku, w historii klubu nie było lepszego piłkarza, który bardziej zasługiwałby na taki zaszczyt.
Chyba każdy kibic The Reds w czołowej piątce umieści Kenny’ego Dalglisha. Grałem u boku Kenny’ego, gdy Szkot debiutował w meczu o Tarczę Dobroczynności w 1977 roku na Wembley i mimo, że wtedy jeszcze nie trafił do siatki, to za tydzień podczas spotkania z Middlesbrough to uczynił. Od tamtej chwili stał się największym ulubieńcem kibiców z The Kop.
Po odejściu Kevina Keegana nikt tak naprawdę nie wiedział, czy Bob Paisley znajdzie sposób na zastąpienie go, jednak pozyskanie Kenny’ego z Celticu było mistrzowskim posunięciem. Dzięki piłkarskiemu mózgowi i umiejętności zdobywana bramek z niczego Dalglish stał się kluczową postacią drużyny w latach 70 i 80-tych. Kenny nieprzerwanie pisał własny scenariusz – od pierwszej bramki w barwach The Reds do tych kluczowych trafień w 1978 roku w Pucharze Europy, czy w 1986 roku w meczu na Stamford Bridge z Chelsea, który przypieczętował tytuł Mistrza Anglii.
Razem tworzyli linię ataku The Reds, więc jest tylko jedna osoba, która może znaleĽć się obok Kenny’ego - Ian Rush. Najlepszy strzelec w historii Liverpoolu – aż 346 razy trafił do siatki rywali i czynił to z niesamowitą regularnością. Jego cztery bramki w meczu z Evertonem, który zakończył się wygraną The Reds 5-0 spowodowały, że zyskał status Legendy zanim zdążył rozegrać jeden pełny sezon na Anfield.
Moją piątkę skompletowałby Steven Gerrard. Chyba żaden piłkarz Liverpoolu nigdy nie miał tak ogromnego wpływu na grę drużyny, jak to było w ostatnich latach w przypadku Steviego. Od czasów Billy’ego Liddella na żadnym piłkarzu nie spoczywała tak ogromna odpowiedzialność. Przez kilka sezonów pod wodzą Gerarda Houllier ciężko było sobie wyobrazić drużynę bez Stevena i uważam, że to właśnie Anglik prowadził samodzielnie zespół przez kilka sezonów. Były takie chwile, gdy chciał robić za dużo, ponieważ chciał za wszelką cenę wygrywać i nie ufał w umiejętności kolegów.
Od momentu przyjścia Rafy Beniteza zobaczyliśmy innego Stevena. Ciągle miał ogromny wpływ na zespół, jednak lepiej rozporządzał swoją energią, dzięki czemu stał się jednym z najlepszych pomocników na świecie.
Dzięki jego niesamowitej woli walki, wspaniałych umiejętnościach i niezwykłym uderzeniu na bramkę to właśnie na niego wszyscy patrzą, gdy The Reds mają problemy w meczu. Wciąż pozostaje bezcenny dla Liverpoolu i byłby kluczowym zawodnikiem każdego zespołu z przeszłości.
W piątek poznamy ostatnich pięciu zawodników, więc mamy jeszcze kilka na dyskusje na ten temat. Sam nie mogę się doczekać, żeby poznać kolejność tej czołowej piątki i jestem pewien, że dyskusje na temat „100 piłkarzy, którzy wstrząsnęli The Kop” będą trwać jeszcze wiele miesięcy. Czekamy na piątek.
David Fairclough
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 03.10.2006 (zmod. 02.07.2020)