Fairclough na temat goli, Newcastle i Spurs
Artykuł z cyklu Artykuły
Mecze wygrywa się zdobywając bramki, a The Reds mają problemy z zamienieniem przewagi na boisku i stworzonych sytuacji na bramki. Po trzech spotkaniach bez trafienia na koncie prawdopodobnie odkryją, że bramki na Anfield są bardziej przyjazne dla ich uderzeń.
Liverpool sam jest winny słabemu początkowi w Premiership, jednak ma szansę, żeby zmienić swoją sytuacją w dwóch najbliższych meczach na Anfield. Zdobyli zaledwie 4 punkty z możliwych 12, więc wokół The Reds można odczuć uczucie frustracji, jednak w ciągu najbliższych kilku dni pomoc dwunastego zawodnika odegra kluczową rolę.
Nie przypominam sobie sezonu, do którego podchodziliśmy z większym optymizmem, niż ten rozpoczynający się na Brammall Lane. Nie możemy pozwolić, żeby ten optymizm zniknął, jeszcze nie teraz.
Mieszane występy na początku sezonu zespołów z tak zwanej czołowej czwórki ukazują, że tym razem wyścig o najwyższe trofeum może być niezwykle wyrównany, ale regularność – jak zawsze zresztą – wyłoni ostatecznego zwycięzcę. The Reds w poprzednich rozgrywkach po niemrawym początku właśnie to osiągnęli.
Jedną rzeczą, która z pewnością się nie zmieni jest filozofia Rafy – on wciąż pozostaje pewny, że kluczem do sukcesu jest prawidłowe wykorzystanie całego składu. Te same metody w Valencii zapewniły, że kluczowi piłkarze nie byli przemęczeni i to okazało się kluczem do pokonania takich potęg, jak Real Madryt i Barcelona.
Jednak pozostaje obawa, że oddajemy zbyt wiele pola gry naszym głównym przeciwnikom i na chwilę obecną sami sobie utrudniamy zadanie, tracąc zbyt dużo punktów na początku sezonu.
Podczas wszystkich moich lat spędzonych na Anfield zazwyczaj cała kadra liczyła 16-17 osób, więc bardzo rzadko zdarzały się zmiany w wyjściowej jedenastce, ale teraz chyba można szczerze stwierdzić, że The Reds maja najszerszą kadrę w całej Premiership. Mimo tak obszernego składu jedną z formacji, która poddawana jest dokładniejszej analizie jest atak, jednak obecna niemoc The Reds pod bramką rywali z pewnością nie jest kryzysem.
Prawdopodobnie dwie porażki w dwóch ważnych meczach i zmarnowanie kilku dobrych okazji strzeleckich podkreśliło ten problem, ale nie można zlekceważyć tego zagadnienia. W meczach z wielkimi drużynami ma się bardzo mało okazji strzeleckich i wykorzystanie ich jest kluczem do zwycięstwa. Chelsea miała jedną sytuację i piłka znalazła się w bramce Reiny. W niedzielę na Old Trafford Arsenal nie wykorzystał jedenastki, jednak potem byli już bardziej dokładni i raz pokonali Kuszczaka.
W ostatnich sezonach Liverpool bardzo często miał przewagę na boisku, jednak nie potrafił tego przełożyć na zdobyte bramki. W ostatnim sezonie wszyscy krytykowali Petera Croucha, jednak gdy zdobył pierwszego gola to było już znacznie lepiej i jestem pewien, że tak samo stanie się w przypadku Dirka Kuyta.
Jestem pewien, że dopóki futbol się nie zmieni to napastnicy Liverpoolu będą spędzać na treningach więcej czasu ćwicząc uderzenia na bramkę. Na pewnym etapie sezonu każdy napastnik będzie miał problemy z trafieniem do siatki, jednak najlepszym miejsce na odzyskanie pewności siebie pod bramką jest właśnie Melwood. Pamiętam, że też miałem serie spotkań bez bramki i dostałem jedną radę – żeby skoncentrować się na trafieniu do bramki, nawet jeśli graliśmy pięciu na pięciu, ‘pamiętaj zdobywanie goli to przyzwyczajenie’.
Pamiętam, że za moich czasów w Liverpoolu trening głównie koncentrował się na gierkach po kilka osób i niewielką wagę przywiązywało się do treningów strzeleckich. Jednak czasem, głównie przed ważnymi spotkaniami w europejskich pucharach robiliśmy najprostsze ćwiczenia. Trenerzy kazali ustawić się sześciu lub siedmiu piłkarzom w polu karnym, wstawiali do bramki bramkarza i ktoś dośrodkowywał piłkę – nie ma łatwiejszych sytuacji do zdobycia bramki.
Innym razem byłem zdesperowany, żeby wykonać jakieś ćwiczenia strzeleckie, więc postanowiłem popołudniu pójść na boisko treningowe z dwoma młodymi piłkarzami i tam graliśmy bez zgody trenera. Nie było to mile widziane, ale byliśmy całkiem pewni, że to nie wyjdzie na jaw, ponieważ mieliśmy umowę z ochroniarzem. Trening szedł dobrze jednak do pewnego momentu – próbowaliśmy odstawić bramkę na dawne miejsce. Ktoś ją upuścił i jeden ze słupków uderzył mnie w głowę – musiałem udać się Szpitala Broadgreen, gdzie założono mi sześć szwów. Następnego dnia Ronnie Moran i trener powiedzieli mi, co o tym myślą. Mimo tej kontuzji udało mi się zagrać w najbliższym meczu z Norwich i dodatkowy trening się opłacił, ponieważ zdobyłem swojego pierwszego hat-tricka w karierze, a Liverpool wygrał 5-3.
W tym tygodniu szczególna uwaga powinna zostać zwrócona na to, że musimy zacząć zamieniać przewagę na boisku na bramki, oczekuję, że tym razem szczęście będzie po stronie The Reds.
Obaj najbliżsi przeciwnicy The Reds to drużyny, które chcą zakończyć erę dominacji czterech czołowych zespołów. Są to kluby z tradycjami, wieloma kibicami i także obie nie skąpią pieniędzy chcąc za wszelką cenę osiągnąć ten cel. Przyszły dla nich teraz ciężkie chwile, więc będą zdeterminowani, żeby pokazać na Anfield, że potrafią grać w piłkę.
W ostatnim czasie odnieśliśmy naprawdę wspaniałe zwycięstwa nad Srokami – a najbardziej pamiętne są te sukcesy 4-3 w latach 1996 i 1997. W obecnych czasach Newcastle nie ma już tak potężnego zespołu, ale nie będą dla nas łatwym przeciwnikiem – w weekend odnieśli ważne zwycięstwo.
Jeśli problemy ze zdobywaniem bramek są naszym głównym zmartwieniem to mamy coś wspólnego ze Spurs, którzy także nie trafili do siatki w trzech ostatnich spotkaniach. Ten klub chce mieć bogatą przeszłość, jednak po sprzedaży Michaela Carricka nie znaleĽli nikogo, kto potrafi podać piłkę tak, jak Anglik (choć na pewno nie postąpili Ľle biorąc naprawdę dużą sumę pieniędzy od Manchesteru za niego). W ostatnim sezonie Londyńczycy byli jednymi z najtrudniejszych przeciwników na Anfield i w tym sezonie powinno być bardzo podobnie.
Mimo dwóch porażek w ostatnim tygodniu, jestem pewien, że wszyscy wiedzą, iż to zwycięstwo jest na niezwykle potrzebne i najwyższy czas przypomnieć sobie optymizm z początku sezonu.
David Fairclough
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 19.09.2006 (zmod. 02.07.2020)