SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1324

Fairclough na temat West Hamu, arbitrów i The Kop

Artykuł z cyklu Artykuły


W sobotę naprawdę można było odnieść wrażenie, że sezon już się rozpoczął. Zwycięstwo nad West Hamem i 100-lecie The Kop to zapewniły. Jednak niestety z powodu przerwy na mecze Reprezentacji Narodowych, The Reds muszą czekać dwa tygodnie na dalsze losy w Premiership.

Fani The Reds już byli sfrustrowani, ponieważ Eliminacje do Ligi Mistrzów zaburzyły początek ligowego sezonu, ale jak już wygrałeś pierwszy mecz to na ten następny naprawdę nie można się doczekać.

W sobotę były ogromne oczekiwania – wszyscy pragnęli tego zwycięstwa i najlepiej, jakby zostało osiągnięte w dobrym stylu. Jednak początek spotkania nie było obiecujący, po tym jak Bobby Zamora zdobył pierwszą bramkę, ale nasz zespół wspaniale zareagował i naprawdę jest się, z czego cieszyć po takim występie.

Po meczu zwłaszcza jeden piłkarz był obiektem wielu dyskusji – mianowicie Dirk Kuyt.

Nie udało mu się zdobyć bramki w debiucie, jednak zaimponował wielu osobom swoim zaangażowaniem i stylem gry. Po tym, jak zmienił Petera Croucha zaprezentował chęć wywarcia pozytywnego wpływu na losy meczu, gdy oddał niecelny strzał już przy swoim pierwszym kontakcie z piłką.

Z pewnością posiada umiejętność znajdywania się w dogodnych pozycjach do zdobycia bramki i miejmy nadzieję, że już wkrótce otworzy worek z bramkami na Anfield. Wygląda na to, że Dirk oferuje drużynie więcej niż tylko gole, jego współpraca z kolegami z zespołu była wspaniała, a podanie do Craiga Bellamy’ego, po którym Walijczyk zdobył nieuznaną bramkę było naprawdę świetne.

Jednak Rafa zaznaczył, że nie można się rozpływać nad pochwałami po tym zwycięstwie, ponieważ jeszcze jest wiele problemów. W ostatnim sezonie w obronie wyglądaliśmy nadzwyczaj solidnie, ale w obecnej chwili tracimy za dużo głupich bramek i nasza linia defensywna nie gra już tak pewnie.

Jedyną korzyścią z tej dwutygodniowej przerwy jest fakt, że kontuzjowani piłkarze mają czas na leczenie bez straty ważnych spotkań. Utrata Jamiego Carraghera i Johna Arne Riise już w pierwszym meczu z Sheffield United była ogromnym ciosem dla The Reds.

Zaledwie po 30 minutach nowego sezonu Rafa musiał wymienić połowę bloku defensywnego, co było znaczącym utrudnieniem, choć dzięki temu Hiszpan bez żadnych oporów mógł wprowadzić i dać szansę Danielowi Aggerowi.

Duńczyk wyciągnie wiele korzyści z gry w pierwszym zespole. Wygląda imponująco z piłką przy nodze i zawsze chętnie inicjuje akcje zaczepne. Jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby porównywać go do bohaterów z przeszłości, jednak od czasów Alana Hansena nie mieliśmy obrońcy, który czuję się tak pewnie w posiadaniu piłki. Jeszcze nie ma reputacji obrońcy, który regularnie trafia do siatki, jednak po tym niezwykłym sobotnim trafieniu, oczekiwania będą ogromne.

W sobotę byłem bardzo zawiedziony poziomem prowadzenia meczu przez arbitra. Od początku sezonu oczekiwałem, że sędziowie podniosą swój poziom, jednak jest zupełnie inaczej i nazwiska arbitrów znajdują się na pierwszych stronach gazet ze złych powodów. Po doświadczeniu Grahama Polla z Mundialu, gdy niewielu kolegów po fachu go broniło, sądziłem, że sędziowie z Premiership będą robić wszystko, by udowodnić, iż są godni miejsca na najwyższym szczeblu.

Przed meczem z West Hamem rozmawiałem z byłym kolegą z zespołu, w którym grałem, który był na Anfield, żeby ocenić pracę arbitra w tymże spotkaniu i stwierdził, że Alan Wiley dobrze poprowadzi to starcie, mimo że początkowo był wyznaczony inny sędzia. Uważam, że Wiley wypadł tragicznie – taki punkt widzenia podziela wielu fanów The Reds – jednak, gdy spotkałem się z tym samym kolegą po meczu, to stwierdził, iż Wiley tylko dwa razy się pomylił – raz przy faulu Petera Croucha, a drugiej pomyłki dokładnie nie zapamiętał. Czuł, że generalnie sędzia dobrze się spisał. Nie mogłem się z nim zgodzić.

Z pewnością w tym sezonie byliśmy świadkami kilku tragicznych decyzji arbitrów, co spowodowało, że trzech sędziów dostało pouczenie i chwilowo zostali odsunięci od prowadzenia spotkań.

Prawdopodobnie jak na razie największym błędem było zachowanie arbitra w meczu Manchester City – Portsmouth, gdy Ben Thatcher brutalnie zaatakował Pedro Mendesa, zasłużył na czerwoną kartkę, co udowadniają powtórki, jednak sędzia nie zareagował. Oprócz tego niemal w każdym meczu zdarzały się małe incydenty, więc od początku sezonu martwię się o dyspozycję arbitrów.

Dla jednego człowieka zadaniem niemal niemożliwym jest wyłapania wszystkiego, co się dzieje na boisku, jednak kibic przed telewizorem dostrzeże każde nieczyste zagranie. Jeśli władze futbolowe naprawdę chcą oczyścić piłkę nożną z chamskich zachować to trzeba zdecydować się na wprowadzenie nowych technologii i piłkarze będą mogli być odpowiednio karani po dokładniej analizie.

Nieczysta gra łokciami jest bardzo widoczna i eksponowana – bardzo słusznie, ponieważ te ataki bardzo często są niezwykle niebezpieczne. Większość ludzi widzi, czy piłkarz umyślnie zaatakował brutalnie rywala, żeby ten odniósł kontuzję, a jest to jeszcze łatwiejsze do oceny dzięki kamerom ustawionym wokół całego boiska.

Właśnie, dlatego procedury powinny być zmienione na podobieństwo tych w rugby, gdzie zawodnicy są karani po obejrzeniu zapisu wideo. Wiele osób sugeruje, że takie zagrania łokciami to coś nowego w piłce, jednak to nieprawda. Teraz po prostu dzięki telewizji są one bardziej eksponowane.

W tym tygodniu większość piłkarzy będzie z dala od Anfield, więc na nagłówki gazet trafi The Kop. W piłce zawsze najsłynniejsze są setne rocznice i naprawdę ta trybuna ‘była świadkiem’ wspaniałej historii – wszystkie najwspanialsze lata w historii Liverpool Football Club.

Jako dziecko dorastałem jedynie z wiedzą o odrobinie tej magii The Kop, ponieważ w latach 60-tych chodziłem z ojcem na mecze rezerw i zasiadaliśmy właśnie na tej trybunie – z biegiem lat zacząłem chodzić na mecze pierwszego zespołu. Jednak dla mnie najwspanialszym wspomnieniem związanym z The Kop jest pokonanie Interu w Półfinale Pucharu Europy. Rodzice nie pozwolili mi pójść na ten mecz, ale przeżywałem go słysząc same śpiewy i okrzyki z The Kop, ponieważ stałem 500 metrów od stadionu. Słusznie jest ten mecz uznawany za jeden z najwspanialszych w historii klubu i na Anfield rozegrano wiele fantastycznych spotkań, jednak dopiero mecz z St Etienne mógł się równać z tamtym majowym wieczorem z 1965 roku.

Przez cały tydzień wiele osób prosiło mnie, żebym oddał hołd The Kop, a myśl o meczu z St Etienne ciągle budzi we mnie ogromne emocje. Byłem dumny, że mogłem widzieć The Kop przed pierwszym gwizdkiem sędziego, ponieważ wyglądało to naprawdę niesamowicie. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby na stadionie było tak wiele flag. Fakt, że zdobyłem bramkę, która była tak ważna i jest pamiętana, jako kluczowa część tego wspaniałego wieczoru, zwiększa moje uczucie dumy.

Wiele razy próbowaliśmy stworzyć taką samą atmosferę jak podczas meczu z Interem i St Etienne, jednak nie udawało się to do momentu meczu w Półfinale Pucharu Europy z Chelsea. Byłem tak podekscytowany, jak nikt tamtej nocy i mimo, że nie byłem na The Kop ten wieczór był dla mnie szalony.

The Kop się bardzo zmieniło i widziało tak wiele wspaniałych wydarzeń. Jest wiele wątpliwości dotyczących tej trybuny i szczerze mówiąc nie jestem w stanie sobie wyobrazić Liverpoolu bez Wspaniałej The Kop.

David Fairclough



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 29.08.2006 (zmod. 02.07.2020)