Pokonamy West Ham w walce o Puchar
Artykuł z cyklu Artykuły
Adam Woodyatt, który gra Iana Beale’a w serialu „Eastenders” opowiada, dlaczego jest pewny, że to The Reds wzniosą po raz siódmy w historii FA Cup.
W tym tygodniu byłem trochę osamotniony na planie Eastenders, ponieważ większość aktorów kibicuje zespołom z Londynu, a ja jako jedyny jestem Czerwony, ale jestem wyjątkowo pewny, że w poniedziałek przyjadę do pracy świętując triumf Liverpoolu.
Wszędzie spotykam fanów Arsenalu i Tottenhamu i dziwnym trafem w ciągu kilku ostatnich lat wyłania się coraz więcej kibiców Chelsea. Ciekawe, dlaczego tak się dzieje?
Perry Fenwick (w serialu Bill Mitchell) i Cliff Parisi (Monty) są zagorzałymi sympatykami West Hamu, więc już wymienialiśmy się opiniami przed sobotnim meczem. Ja mam po prostu nadzieję, że będę mógł czuć się dumny po sobotnim meczu w Cardiff, czyli The Reds pokonają Londyńczyków po raz trzeci w sezonie.
Alan Pardew zbudował silną drużynę i jestem pewien, że jego piłkarze będą chcieli za wszelką cenę wykorzystać tą okazję, jednak myślę, że wygramy ten mecz 3-1 i po raz siódmy w historii sięgniemy po FA Cup.
Będę bardzo uważnie śledził przebieg meczu, pragnąc ujrzeć chłopaków wykonujących dobrą robotę, jednak gdyby los potoczył się inaczej mógłbym kibicować drużynie przeciwnej.
Pierwszym meczem, który tak naprawdę zapamiętałem jako dziecko, było spotkanie pomiędzy Liverpoolem a Stoke City, wygrane przez The Reds 5-3 i dla mnie to był prawdziwy kamień milowy, jeśli chodzi o kibicowanie tej drużynie. Wcześniej cała moja drużyna próbowała namówić mnie do kibicowania West Hamowi, ponieważ w tamtej dzielnicy swój dom mieli dziadkowie. Pamiętam, że oglądałem Finał pomiędzy West Hamem, a Fulham w 1975 roku, ale niczym mi on nie zaimponował.
Liverpool zawsze był moją drużyną, jednak nie mogę uczęszczać na Anfield tak często, jak bym tego chciał. Ostatni raz byłem tam na pożegnalnym meczu Iana Rusha, a jak dobrze wiemy, było to bardzo dawno temu. Od tamtej pory widziałem tylko sporadyczne mecze Liverpoolu siedząc na trybunach, jak choćby pucharowe spotkanie z Birmingham w tym sezonie i kilka Finałów. Z powodu mojej pracy nie jestem w stanie przewidzieć, na który mecz będę mógł się udać. Bardzo chciałbym częściej chodzić na mecze, ale jest to niemożliwe. Zawsze na drodze staje praca.
To samo wydarzyło się podczas zeszłorocznego Finału Ligi Mistrzów. Dzień przed meczem ktoś z BBC zaproponował mi bilet, ale ja niestety nie mogłem pojechać do Turcji. Myślałem, że się zabije, ponieważ nie było takiego miejsca na świecie, gdzie bardziej pragnąłbym być niż w Stambule. Jednak moja praca jest specyficzna, ponieważ nikt nie może mnie zastąpić. Jestem jedyną, która może wykonać moją pracę, więc nie mogłem jechać, ponieważ kręciliśmy.
Jednak nic nie mogło mnie powstrzymać przed obejrzeniem meczu w telewizji, więc pognałem do domu najszybciej jak mogłem, żeby zdążyć na czas. W przerwie meczu byłem załamany i zszokowany. Naprawdę myślałem, że czeka nas prawdziwa klęska w stylu porażki 0-5. Nie wiedziałem, co powiedzieć, a tym bardziej, co robić, więc wyszedłem z psem na spacer. Potem dostałem sms-a od Perry’ego, ponieważ przed meczem rozmawialiśmy na temat Finału. Napisał mi, że muszę ciągle wierzyć. Gdy zdobyliśmy pierwszą bramkę zacząłem krzyczeć i skakać, po drugim golu odpisałem koledze ‘Wierzę, wierzę’. To było niesamowite. Gdybym tylko mógł tam być z kibicami na stadionie.
Mam nadzieję, że mój syn będzie mógł chodzić na więcej spotkań Liverpoolu niż ja, ponieważ już całkowicie nasiąknął moją miłością do tego klubu.
Klub piłkarski, do którego uczęszcza moja pociecha czasem organizuje wycieczki na różne stadionu. W pierwszym roku pojechali na Villa Park, który jest w zasadzie takim naszym lokalnym stadionem, a w przyszłym sezonie udali się na obiekt Chelsea. Byłem kompletnie załamany, gdy wrócił ze Stamford Bridge z flagą i rękawicami Chelsea. Zrozumiałbym, gdyby wrócił z Villa Park chcąc kibicować drużynie z Birmingham, ponieważ to był pierwszy stadion na jaki poszedł i jego mama im kibicuje. Zaakceptowałbym to. Ale bardzo mnie bolało, gdy przyszedł do domu z flagą Chelsea. Potem w ciągu kilku kolejnych lat zrobiłem mu pranie mózgu. Zabrałem na jego pierwszy mecz Liverpoolu, na St. Andrews gdy The Reds pokonali Birmingham 7-0 w FA Cup. To na pewno nie był dla niego zły początek. Mam tylko nadzieję, że nie będzie sądził, iż każde spotkanie jest tak jednostronne i proste!
Mimo, że nie mogę chodzić na wiele spotkań zawsze śledzę wyniki Liverpoolu. Gdy The Reds grali na Upton Park z West Hamem ja akurat byłem w Szwajcarii razem z Perrym i Emmą Barton, gdzie odbieraliśmy nagrodę za nasz program. Jedliśmy potem obiad a ja co chwila wchodziłem na stronę BBC w moim telefonie, żeby śledzić przebieg meczu.
W ten sam sposób dowiedziałem się, że ‘Bóg’ wrócił na Anfield. Siedziałem sobie w przerwie między nagraniem dwóch scen i nagle zobaczyłem tą wiadomość w telefonie. Na początku pomyślałem, że to tylko plotki. Gazety mówiły już wcześniej, że coś jest na rzeczy, ale myślałem, iż nigdy to się nie stanie. Byłem bardzo zadowolony, że wrócił.
Byłem świadkiem tych lat sławy, jak i ubóstwa w latach 90-tych, więc jestem bardzo zadowolony, że Benitez tak szybko wszystko układa. Na początku myślałem, że Hiszpan będzie potrzebował czasu, ale on udowodnił wszystkim, którzy w niego wątpili, że potrafi odnosić sukcesy. Myślę, że Gerard Houllier zrobił wszystko, co mógł z takim składem, jaki posiadał, ale w drużynie Beniteza jest inny duch zespołu i to daje efekty.
Oczywiście są tacy piłkarze, jak Steven Gerrard i Jamie Carragher, którzy są sercem tego zespołu. Obaj są niezwykłymi zawodnikami, ale w tym sezonie byłem naprawdę pod wrażeniem gry Momo Sissoko. On jest niesamowity. Jest bardzo silny i przez kolejne lata może być tylko lepszy.
Wygląda także na to, że Mark Gonzalez będzie bardzo dobrym wzmocnieniem. W Hiszpanii zbiera pochlebne recenzje, zdobył kilka ładnych bramek i chyba będzie to kolejne dobre posunięcie na rynku transferowym. Nie mogę się doczekać, jak zobaczę go w akcji.
Skład jest coraz lepszy, menadżerem jest odpowiedni człowiek i dlatego myślę, że w przyszłym sezonie sięgniemy po Mistrzostwo Anglii. Sukcesy w Pucharach są miłe, ale wszyscy pragniemy Mistrzostwa. Szczerze uważam, że jest to możliwe, ponieważ nie jesteśmy tak bardzo w tyle za Chelsea. Wydaje mi się, że Jose Mourinho zaczyna mieć problemy i oni za bardzo wierzą w swoją nietykalność. Uwielbiam patrzeć na grę Joe Cole’a i nie mogę wierzyć dlaczego on i Shaun Wright-Phillips tak często są poza składem. Oni chyba kupili Wrighta-Phillipsa tylko po to, żeby nikt inny go nie dostał.
Z powodu ich podejścia „mamy więcej pieniędzy niż ktokolwiek inny” ludzie zaczynają mieć ich dość i coraz więcej drużyn w tym Liverpool chce ich za wszelką cenę upokorzyć. Kazdy wie, że jeśli zatrzymasz ich skrzydłowych to mają ograniczone pole manewru.
Jesteśmy na bardzo dobrej pozycji, żeby ich wyprzedzić. Musimy jednak uważać na Arsenal, ponieważ Wenger bardzo szybko przebudował tą drużynę. Myślałem, że będzie potrzebował na to kilku lat, a on juz to uczynił. Gdy grają dobrze to zapierają dech w piersiach. Spurs mieli trochę szczęśliwy sezon, ale mają dobrych piłkarzy i w przyszłym roku też będą walczyć o czołówkę.
Potrzeba wyjątkowej drużyny, żeby zdobyć Mistrzostwo trzy razy z rzędu i Mourinho uważa, że jest wyjątkowy, jednak jego drużyna już nie jest taka wspaniała.
Teraz jednak wszyscy jesteśmy skupieni na wygraniu FA Cup i świętowaniu przybycia kolejnego trofeum na Anfield.
Oczekuję, że w przyszłym tygodniu będę szczęśliwy i uśmiechnięty w pracy, a fani West Hamu będą mnie unikać!
Adam Woodyatt
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 13.05.2006 (zmod. 02.07.2020)