Puchary otaczają Liverpool
Artykuł z cyklu Artykuły
Mistrzostwo Anglii ciągle jest najbardziej pożądanym trofeum na Anfield Road, ale puchary okazały się w ostatnich latach niezwykle ważne dla klubu.
Nawet w czasach pełnych chwały, trzy pucharowe finały to wielki sukces. Jeśli dodamy jeszcze te ‘pokazowe’ finały – Superpuchar Europy i Klubowe Mistrzostwa ¦wiata to mamy pięć meczy. I oczywiście jest też szósty, jeśli weĽmiemy pod uwagę Finał Młodzieżowego FA Cup.
Ostatnio FA Cup jakoś stracił swoją rangę, ale kilka ostatnich sezonów spowodowało, że te rozgrywki odzyskały swój prestiż. Wielu neutralnych kibiców twierdzi, że sobotni półfinał był jednym z najlepszych od długiego czasu i zgadzają, iż wygrała drużyna lepsza. Niezależnie od tego, z kim The Reds zagraliby w Finale, ten mecz wyglądał, jak „Finał”.
Tutaj właśnie tkwi niebezpieczeństwo dla Liverpoolu: w pewnym sensie najgorsze mają już za sobą, ponieważ pokonali Manchester United i Chelsea. West Ham, który radzi sobie w tym sezonie bardzo dobrze będzie w lepszej sytuacji w Cardiff, ponieważ w przeciwieństwie do Stambułu to The Reds będą faworytami i to na nich będzie ciążyć presja. Jednak zeszłoroczny turecki finał jest bardzo dobrym doświadczeniem dla Liverpoolu. The Reds są przyzwyczajeni do wielkich spotkań i jest dużo mniejsze prawdopodobieństwo, że zje ich trema.
Gdy zacząłem dodawać wydarzenie z weekendu do mojej książki, która jest w trakcie powstawania zauważyłem jedną interesującą rzecz. W mojej poprzedniej książce broniłem Rafę Beniteza przed atakami, które musiał odeprzeć po meczu z Burnley. Wyglądało na to, że Rafa jeszcze wtedy nie rozumiał wagi tych rozgrywek.
Teraz patrząc w przeszłość wyraĽnie widać, że Rafa natrafił na wyjątkowo trudnych przeciwników w krajowych pucharach: w 14 meczach rozegranych w czterech różnych rozgrywkach, Liverpool nie zmierzył się z drużyną, która grałaby w gorszej lidze, niż Coca-Cola Championship: Millwall, Middlesborough, Spurs, Watford (dwukrotnie), Chelsea, Burnley, Crystal Palace, Luton Town, Portsmouth, Manchester United, Birmingham, Chelsea ponownie, i teraz West Ham
Oprócz jednego z półfinałowych spotkań w Carling Cup z Watfordem wszystkie mecze przeciwko drużynom z Championship graliśmy na wyjeĽdzie. Wszystkie były naprawdę trudne: wyjazdowy mecz z drużyną z Championship może być równie trudny, jak spotkanie z drużyną z Premiership.
Zazwyczaj możesz oczekiwać, że w sezonie będziesz miał jeden łatwy mecz w pucharach; na przykład pięć lat temu, zagraliśmy w Pucharze Ligi na wyjeĽdzie ze Stoke City, a w FA Cup z Rotherhamem u siebie. W tym sezonie, gdy przyszło nam się zmierzyć z Manchesterem United w piątej rundzie FA Cup, Chelsea grała z Colchester.
Mimo tego, że mecze nie należały do tych łatwych to Liverpool wygrał 77% spotkań w krajowych pucharach. W każdych rozgrywkach drużyna Beniteza ma coraz lepszy stosunek zwycięstw do rozegranych spotkań. Jeśli chodzi o rozgrywki europejskie to wygląda naprawdę imponująco.
Tymczasem, jeśli Liverpool te trzy mecze, które zostały do końca sezonu, wtedy osiągnie lepszy stosunek zwycięstw do meczy, niż drużyna z lat 1987/88, która biła rekordy. Jedyną drużyna z lepszym stosunkiem pozostanie wspaniały zespół z sezonu 1978/79, która wygrała 30 spotkań z 42 rozgrywanych (71,4%).
Zwycięzcy
Przed meczem w Manchesterze, jedynym elementem, w którym Chelsea nas przewyższała byli jej czterej skrzydłowi. A żaden z nich nie zaczął meczu w pierwszym składzie: Arjen Robben, Damien Duff, Joe Cole, Shaun Wright-Phillips, żadnego z nich nie wystawił do gry Mourinho. Zamiast tego starali się wzmocnić środek pola, gdzie Liverpool zawsze jest niezwykle silny.
Oznaczało to, że Xabi Alonso nie miał dużo czasu, by przytrzymać piłkę, ale także nie potrzebował go, żeby podać do Harry’ego Kewella – wspaniale grającego w tym meczu, który sprawiał Geremiemu mnóstwo problemów – ogrywał go niemiłosiernie. Zawężając pole gry, Chelsea dała Xabiemu pole do popisu. Steven Gerrard, słusznie wybranym Najlepszym Piłkarzem Roku także szalał po prawej stronie.
Mimo tego zwycięstwo to Chelsea jest ciągle lepszą drużyną. Za 300 milionów funtów tego się oczekuje. Jednak różnica pomiędzy oboma zespołami jest coraz mniejsza i po powolnym początku sezonu w wykonaniu The Reds teraz zmniejsza się w zadziwiającym tempie. Benitez z pewnością zmienił Liverpool tak dobrze, jak Mourinho zrobił to z Chelsea. A Rafa nie miał tylu pieniędzy, ani nie zmienił składu w tak diametralny sposób.
Mourinho zdobył o 19 punktów więcej w porównaniu ze swoim poprzednikiem na Stamford Bridge, wtedy Londyńczycy uzyskali 79 punktów. Jeśli w tym sezonie chce pobić osiągnięcie sprzed roku, gdy uzyskał 95 punktów to naprawdę musi się postarać, ale jeśli będzie miał pod koniec sezonu 97 punktów na koncie, to czapki z głów. Oznaczać to będzie, że zdobył 18 punktów niż Ranieri w swoim ostatnim sezonie.
W tym sezonie Benitez już zdobył o 13 punktów więcej niż Gerard Houllier w sezonie 2003/2004 (wtedy Liverpool skończył sezon z 60 punktami) i ciągle ma możliwość zwiększyć tą przewagę do 22 punktów. W swoim pierwszym sezonie Rafa wygrał Ligę Mistrzów z mieszanką różnych zawodników i doszedł do Finału Carling Cup z grupką dzieciaków i rezerwowych. W tym sezonie doprowadził The Reds do trzeciego miejsca, ustępuje tylko klubom, które wydały znacznie więcej pieniędzy od niego, i awansował do Finału FA Cup.
W międzyczasie drużyna młodzików The Reds zdobyła Młodzieżowy FA Cup w piątkowy wieczór. Może nie jest bezpośrednie osiągnięcie Beniteza – z pewnością to nie tylko jego zasługa – ale czterej kluczowi piłkarze w dwumeczu – Jack Hobbs, Godwin Antwi, Paul Anderson i Miki Roque zostali sprowadzenie przez Hiszpana. Gol Mikiego okazał się kluczowym w starciu obu drużyn. Anderson grał fenomenalnie w pierwszym meczu. Hobbs i Antwi stanowili dwa dęby w drugim spotkaniu (oczywiście dęby z dwiema nogami i ogromnymi umiejętnościami piłkarskimi).
Więc Mourinho wykonał wspaniałą robotę – i nie można dyskutować z tym, że pieniądze pomogły mu w dość wyraĽny sposób – ale także na pewno nie zrobił więcej niż Benitez. Chelsea pewnie nie zamieniłaby swojego menadżera na nikogo innego, ale to samo można powiedzieć o Liverpoolu.
Obaj osiągnęli znaczące sukcesu, prowadząc swoje zespoły do sukcesów, ale patrząc na reakcje po porażce, tylko jeden jest porządny. Buńczuczne wypowiedzi przed wielkim meczem są zrozumiałe – są elementem przygotowań do meczu – ale po meczu pokazujesz szacunek przeciwnikowi i musisz uścisnąć mu dłoń.
W sobotę Mourinho skarżył się, że każda decyzja arbitra była przeciwko Chelsea. Jego drużyna nigdy nie przegrywa, prawda? To zawsze przesz sędziów. Nazwał Liverpool „defensywną drużyną” w pomeczowej wypowiedzi. Myślę, że on myli drużynę ze wspaniałą obroną, z drużyną grająca defensywny futbol. Gdy na boisku znajdował się najlepszy ofensywny zawodnik Liverpoolu w tym meczu – Harry Kewell to The Reds atakowali bramkę Chelsea i stwarzali sobie dogodne sytuacje.
Na początku meczu Chelsea miała wspaniałą okazję na zdobycie bramki. Gdy Didier Drogba fatalnie przestrzelił w sytuacji sam na sam z Pepe Reiną. Podczas tej akcji nie było chwili, gdy Drogba nie byłby na spalonym, ale chorągiewka liniowego nie powędrowała w górę. Gdyby Drogba strzelił gola to wtedy ta decyzja sędziego okazałaby się kluczową.
Potem sędzia podyktował rzut wolny dla The Reds po faulu Johna Terry’ego na Lusie Garcii. Może postąpił trochę zbyt pochopnie, ale ciągle był to groĽny atak Anglika i obrońca w pewnym sensie zmusił arbitra do odgwizdania przewinienia. Było widać, że Terry włożył całe swoje siły w ten atak.
Wiele osób argumentowało, że musiał walczyć o piłkę i nikły wzrost Luisa Garcii spowodował, że ten atak wyglądał tak groĽnie, ale Crouch za identyczne przewinienie także został ukarany, gdy faulował Terry’ego przy linii bocznej. Jeśli Crouch nie został oszczędzony ze względu na to, że jest wyższy od Terry’ego to Terry nie może być usprawiedliwiany w bliĽniaczej sytuacji patrząc na wzrost piłkarzy. Luis Garcia także miał uniesioną nogę, ale nie tak wysoko, jak Terry i nie mógł zrobić wielkiej krzywdy Anglikowi. Gdyby Luis zdecydował się przyjąć piłkę na klatkę piersiową to możemy być pewni, że miałby ślady po korkach Terry’ego.
Z tego rzutu wolnego Riise zdobył bramkę i po raz kolejny udowodnił, że w takich sytuacjach precyzja jest znacznie ważniejsza od siły strzału i sprytnie posłał piłkę do bramki pomiędzy słabym murem. To był pierwszy z dwóch idealnie wymierzonych strzałów. Wspaniały gol w drugiej połowie Luisa Garcii, gdy Cudicini myślał, że piłka ominie bramkę, po raz kolejny udowodnił, że Hiszpan jest stworzony do gry w wielkich meczach.
Od tego momentu dobra gra na skrzydłach Chelsea, sprawiło nam bardzo dużo problemów, ale głównie opierało się to na centrach „na aferę”.
Już wcześniej w tym sezonie Mourinho niepochlebnie wypowiadał się o The Reds, nazywając ich drużyną, która ciągle gra długie piłki, a jego drużyna po raz kolejny tak właśnie grała, tylko tym razem nie było Roberta Hutha w ataku. Nie ma nic złego jeśli stosuje się takie podania, zarówno Chelsea i Liverpool potrafią dobrze wykorzystywać ten element gry, ale mają także dobrze wyszkolonych piłkarzy, którzy potrafią wygrywać pojedynki jeden na jednego i wspaniałych podających. Obie drużyny dysponują różnorodnymi rozwiązaniami podczas meczu. Ale, Jose nie zachowuj się, jak hipokryta.
Liverpool wygrał osiem spotkań z rzędu, zdobył 24 gole i stracił ledwie cztery. Z wypowiedzi Mourinho można wywnioskować, że „Liverpool wygrywa wiele spotkań, ale nie gra dobrze”. Takimi wypowiedziami sam powoduje, że ludzie tracą do niego szacunek. Dziennikarze na konferencji prasowej śmiali się, gdy mówił, że Ferreiera i Essien byli najlepsi w jego drużynie, broniąc swojej decyzje wystawienia ich na złych pozycjach. A zupełnie niepotrzebna sugestia, że Liverpool nie ma szans zostać Mistrzem Anglii może okazać się bardzo pomocna: niezwykle to motywuje.
Różnica pomiędzy obiema drużynami to 15 punktów, ale wystarczy, że Liverpool powtórzy wynik z soboty dwukrotnie w meczach ligowych i już praktycznie dogonił Chelsea. Jednak łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Ale to tylko dwa mecze. Nie zapominajmy, że Liverpool wyprzedził Chelsea w fazie grupowej Ligi Mistrzów: jedyna tabela, w której The Reds są wyżej.
Teraz jeszcze nie można powiedzieć, czy The Reds będą w stanie wygrać ligę, ale pewne jest to, że drużyna jest gotowa, żeby walczyć o ten tytuł. Chelsea ponownie się wzmocni, ale to Liverpool będzie bliższy ideału, o który marzy Rafa.
Może Liverpool miał większe pole do polepszenia się, ale to The Reds mają teraz najwięcej korzyści.
Paul Tomkins
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 26.04.2006 (zmod. 02.07.2020)