FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 0

Fairclough o Labone, Chelsea i West Hamie

Artykuł z cyklu Artykuły


Czerwona Armia sprawiła, że Old Trafford grało w innym rytmie podczas sobotniego Półfinału przeciwko Chelsea. Wśród wspaniałej atmosfery Rafa po raz kolejny dał Mourinho lekcję taktyki.

Wyeliminowanie Londyńczyków z kolejnego Półfinału pokazało najgorszą stronę portugalskiego trenera, który w swoim stylu pokazał, że nie potrafi godnie przegrywać. Prawdopodobnie jego oskarżenia wynikają z chęci ukrycia swoich błędów, ale tym razem jego pomeczowy gniew wzbudził wielką falę krytyki.

Rafa bardzo dobrze wie, jak ma grać jego drużyna, gdy spotyka się z Chelsea i tym razem Liverpool idealnie wykonał plan ustalony przez Hiszpana. Wiele się mówi o składzie, w jakim wybiegła na boisko Chelsea, ale nie ma wątpliwości, że The Reds zasługują na wiele pochwał za sposób gry i w pełnie zasłużyli na zwycięstwo.

Boisko na Old Trafford zawsze sprzyjało skrzydłowym i Steven Gerrard, a zwłaszcza Harry Kewell bardzo umiejętnie to wykorzystali. Mourinho musiał być krótkowidzem wystawiając taki skład, ponieważ w jego drużynie brakowało właśnie skrzydeł. Gdy wprowadził ofensywnego zawodnika mieliśmy dużo więcej problemów, a Londyńczycy przeprowadzili groĽniejsze akcje.

Takie mecze, jak ten sobotni zawsze zapadają w pamięć. Jeśli wygrasz to półfinały to takie kolejki górskie pełne emocji, zaczynające od nerwów i nadziei na zwycięstwo, a kończą wielkim świętowaniem sukcesu. Fani The Reds cieszą się, jak żadni inni i ich doping był jak zwykle niesamowity. Gdy Luis Garcia zdobył drugą bramkę, zaczęli śpiewać „We Shall Not

Be Moved”, co przypomniało mi półfinały, w których ja brałem udział, jako młody kibic w latach 70-tych. Z pewnością gol Drogby nie był miły i ostatnie piętnaście minut było dla nas bardzo trudne, ale od takiej drużyny, jak Chelsea trzeba oczekiwać, choć tyle. Mogę powiedzieć, że na pewno nie było to dla nas szczęśliwe zwycięstwo.

Dla mnie jest coś dziwnego w tej naszej rywalizacji z Chelsea. Mourinho mówi, że nie zależy mu wcale na wygrywaniu z nami bardziej, niż z kim innym, ale on nie potrafi ukryć, że tak naprawdę obawia się Liverpoolu. Myślę, że on ciągle ma za złe szefom Liverpoolu, że tak naprawdę nigdy nie brali go pod uwagę na poważnie, jako kandydata na stanowiska trenera The Reds, zanim przyszedł na Anfield Rafa.

Wygląda na to, że Mourinho nie widzi w nas konkurentów do tytułu mistrzowskiego, ale ja wierzę, że The Reds są w stanie pokonać Chelsea. Ja odczytuję tą jego wypowiedĽ, jako lekkie obawy przed nami. Siła psychiczna będzie kluczowa w tej wojnie. Jeśli The Reds mają konkurować o tytuł to muszą mieć taki charakter co tydzień, jaki pokazali w sobotę. Zauważył, że Mourinho dostrzegł, iż jego drużyna już nie jest tak pewna siebie, jak przed rokiem – a Rafa pewności siebie na pewno będzie wymagał od swoich podopiecznych.

****

Po tym wspaniałym zwycięstwie, dwaj piłkarze, którzy na pewno mają to, co Rafa wymaga od piłkarzy mieli swoje chwile chwały. Wspaniałym widokiem był Steven Gerrard odbierający nagrodę dla Najlepszego Piłkarza Roku – na którą w zupełności zasłużył. Stevie miał wspaniałe 12 miesięcy, poprowadził Liverpool do sukcesu w Stambule, a potem poszły w zapomnienie wszystkie spekulacje dotyczące jego odejścia z Anfield i teraz jest najlepszym strzelcem w drużynie. Także bardzo miło było widzieć Jamiego Carraghera w Drużynie Roku – jedynym zaskoczeniem dla mnie było to, że Carra nie walczył ze Stevenem o najwyższą nagrodę. Miejmy nadzieję, że ta nominacja w końcu rozjaśni w głowie Svenowi i ten zauważy, że Jamie to poważny kandydat na podstawowego obrońcę w Reprezentacji – jego koledzy po fachu już to widzą.

****

To był wyjątkowo miły weekend dla wszystkich związanych z klubem i wielkie gratulacje należą się Młodzikom Liverpoolu, którzy pokonali w dwumeczu w Finale Młodzieżowego FA Cup Manchester City. Pierwszy mecz na Anfield był naprawdę wspaniały w ich wykonaniu i zapewnili sobie wtedy trzybramkową zaliczkę. W drugim meczu musieli już zagrać inaczej, trzeba było przetrwać ciągłe natarcie Manchesteru, ale ostatecznie przyjechali do Liverpoolu z Pucharem w rękach i Liverpool zasłużył na ten tryumf.

****

Z pewnością jutrzejszy mecz z West Hamem będzie określany, jako taki sprawdzian dla obydwu drużyn przed Finałem FA Cup, ale wynik tego spotkania nie będzie miał żadnego wpływu na wynik w Cardiff. Rok temu fani Młotów żądali głowy Alana Pardew, ponieważ ich ulubieńcy nie awansowali bezpośrednio do Premiership, tylko musieli walczyć w barażach. Jednak od tamtej chwili już nikt nie patrzył w przeszłość i wszyscy są zachwyceni awansem do Finału.

Pardew zasługuje na pochwały za to, że zbudował młodą i brytyjską drużynę, która ciągle stara się grać tradycyjnym stylem, które był prezentowany przez Młoty we wcześniejszych latach. Teraz zapewnili sobie udział w europejskich pucharach, więc powinniśmy się spodziewać ciężkiego meczu jutro, a jeszcze trzeba pamiętać, że będę chcieli się zrewanżować za porażkę na Anfield. Jednak my nie wygraliśmy meczu w stolicy do zeszłorocznego zwycięstwa na wyjeĽdzie z Charltonem 2-1.

W tym meczu może wrócić Robbie Fowler, który będzie chciał utrzymać dobrą formę – cztery gole w czterech meczach, to wygląda dobrze. Upton Park nigdy nie był najtrudniejszym stadionem dla The Reds, ale dla fanów West Hamu ten mecz będzie niezwykle ważne, ponieważ tydzień temu odszedł z tego świata ich były menadżer John Lyall.

****

Już, jak o tym wspomniałem muszę powiedzieć o wielkim smutku, który mnie ogarnął, kiedy usłyszałem, że były kapitan Evertonu Brian Labone zmarł ostatniej nocy. Labby był prawdziwą legendą w każdym tego słowa znaczeniu, i kimś, kogo w ciągu ostatnich lat dobrze poznałem. Był dla mnie dobrym przyjacielem. Nigdy nie zapomnę, jak obaj razem z wielkim Ronem Yeatsem wyprowadzili dwie wspaniałe drużyny na derby Merseyside. Był prawdziwym kibicem Evertonu i razem spędziliśmy wiele godzin na wielu forach internetowych dyskutując o futbolu i wiem, że będzie go nam brakować.

****

Podczas gdy my oczekiwaliśmy na nasz wielki mecz na Old Trafford w Północnym Londynie dwie najsłynniejsze drużyny z tamtego rejonu zmierzyły się w derbowym meczu. Obecną sytuację Arsenalu i Tottenhamu można porównać do nas i Evertonu sprzed roku i emocje biorą górę w tym starciu. Nie słyszy się codziennie, jak jeden trener nazywa drugiego „kłamcą”, ale to jest znak, że na obu szkoleniowcach ciąży ogromna presja.

Największą złość w obozie Arsenalu wywarł fakt, że Tottenham zdobył bramkę podczas gdy dwóch zawodników Kanonierów leżało na boisku. Czy Carrick powinien wybić piłkę? Myślę, że nie. Osobiście uważam, że bez sensu jest wybijanie piłki poza boisku zawsze, gdy ktoś leży na placu gry i coraz bardziej mnie to denerwuje, ponieważ drużyny zaczynają stosować to, jako taktykę, gdy są pod presją. Nawet jeśli przeciwnicy oddadzą potem piłkę to dzieje się to daleko od bramki. Na początku piłkę wybijało się, gdy piłkarze mieli kontuzje twarzy, albo potrzebowali, by użyć szwów, a teraz zaszło to za daleko.

Na pewno Arsene Wenger przesadził ze swoją złością, ponieważ żaden z piłkarzy, którzy się zderzyli nie potrzebował pomocy lekarza. Myślę, że było trochę mniej zbulwersowania, ponieważ ostatecznie mecz zakończył się remisem, ale myślę, że piłkarskie władze powinny coś z tym zrobić. Istnieje niebezpieczeństwo, że będzie to miało zbyt duży wpływ na grę i niedługo drużyny zaczną ćwiczyć na treningach udawanie kontuzji, a nawet może już jest to praktykowane?

David Fairclough



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 25.04.2006 (zmod. 02.07.2020)