The Reds pomszczą porażkę w Lizbonie
Artykuł z cyklu Artykuły
Nie mam wątpliwości, że Liverpool awansuje do Æwierćfinału Ligi Mistrzów, pokonując Benfikę w tym tygodniu, ale znacząco utrudnili sobie zadanie.
Mam nieskończone zasoby pewności, że The Reds poradzą sobie w każdej sytuacji w obecnych czasach. Przez ponad godzinę meczu w Lizbonie, Benfika prezentowała się bardzo przeciętnie i odnosiłem wrażenie, że nie powinni się znaleĽć w tej rundzie Ligi Mistrzów.
W poprzednim sezonie w tej samej rundzie pojechaliśmy do Leverkusen – choć już w rewanżu – ale od pierwszej minuty nie pozostawiliśmy Niemcom złudzeń, kto jest lepszy. Mecz był już wygrany, zanim Bayer zdążył pomyśleć o odrabianiu strat z pierwszego meczu. Jeśli Liverpoolczycy obejrzą mecz w Lizbonie zdadzą sobie sprawę, że w tym sezonie mogło być dokładnie tak samo. Czułem się zawiedziony postawą Liverpoolu po meczu, nie dlatego, że zagrali katastrofalnie, ponieważ od tego byli dalecy, ale ten mecz powinni wygrać. Są znacznie lepsi niż ich przeciwnicy, ale nie potrafili tego pokazać.
Było trochę ironii w tym, że w poprzednim sezonie szczęśliwie wyszli z grupy, żeby włączyć drugi bieg już w fazie pucharowej.
W tym roku w meczach grupowych prezentowali się bardzo pewnie, ale już w 1/8 finału nie zagrali tak, jak oczekiwałem.
Jeśli słuchacie Beniteza to w kółko powtarza, jak ważne jest by kontrolować przebieg meczu. Uważa, że jeśli jego drużyna będzie miała kontrolę nad meczem to znajdzie wystarczająco dużo sił, by wygrać spotkanie. W Portugalii bardzo długo mieli taką kontrolę, ale nie wygrali. Nie popełnią takiego samego błędu na Anfield.
Dla mnie różnicą pomiędzy kontrolowaniem meczu, a zwycięstw jest ciągle Steven Gerrard. Ma niewyobrażalny wpływ na drużynę. Jeśli gra to bardzo wiele zależy od niego. Dzięki niemu cały zespół włącza wyższy bieg. Wszystko wskazuje na to, że w rewanżu zagra od początku. Benfika będzie musiała sobie radzić z nim 75 minut dłużej, niż w Lizbonie i to okaże się kluczowe.
Mimo, że według mnie The Reds mają ogromne szanse awansować do czołowej ósemki, bukmacherzy są przeciwko Liverpoolowi. Dlaczego? To proste, ponieważ żadna drużyna od czasów Milanu we wczesnych latach 90-tych nie obroniła tytułu, a jeszcze żadna drużyna nie uczyniła tego w Lidze Mistrzów.
Rok temu w tej fazie Liverpool był bardzo nisko notowany, jako jeden z outsiderów, ale tym razem będą w tej lepszej połowie drużyn i pamiętajmy, że trzy lub cztery czołowe zespoły odpadną już teraz z powodu takiego losowania.
Mają pewność siebie i wiedzą, jak to zrobić. Są dystansowymi zwycięzcami i wiedzą, że mogą to zrobić. Jest wiele argumentów świadczących na korzyść The Reds i tylko fakt, że jeszcze nikt nie obronił Ligi Mistrzów jest przeciw.
Ogromnym wyzwaniem jest wygrać to po raz drugi z rzędu w najdłuższym sezonie, który przyjdzie rozegrać jakiejkolwiek angielskiej drużynie w historii. Jednak na razie bardzo dobrze dysponują swoimi siłami, więc są jednymi z faworytów.
Kolejnym argumentem korzystnym dla Liverpoolu jest to, że grają teraz lepiej niż w tym samym czasie rok temu, oraz że mają lepszą drużynę, niż w poprzednim sezonie.
Piłkarza zaczynają coraz bardziej wierzyć w metody Rafy i bez wątpienia powoli przeobrażają się w bardzo silny zespół.
Jeśli słuchacie jakiś telefonów do radia podczas każdego etapu sezonu znajdą się ludzie krytykujący menadżera, ale wydaje mi się, że w poprzednim sezonie Rafa bardzo pomógł kibicom w gorszych chwilach. Wyglądało na to, że zawsze w niego wierzyli.
Rok temu Liverpool rozegrał cztery, lub pięć wyjazdowych spotkań w Premiership zdecydowanie poniżej oczekiwań i wtedy zadawaliśmy sobie pytanie, jak dużo czasu będzie Rafa potrzebował, by zrozumieć styl gry w Premiership. Miałem wtedy duże obawy. Nie było żadnego śladu poprawienia gry. Niektóre mecze miały miejsce na początku sezonu, inne w środku i zdarzyły się też pod koniec sezonu. Nawet po zakończeniu sezonu, gdy The Reds paradowali z Pucharem Europy, wszyscy obawiali się o rozgrywki krajowe.
Teraz to już jest zupełnie inna historia. Widać bardzo wyraĽną poprawą gry w Premiership, zwłaszcza po przyjściu nowych zawodników.
To nie jest zachowawczy futbol, ale uważny, spokojny, miły do oglądania i z pewnością Rafa bardzo dobrze sobie radzi w tym, jakże wyjątkowym sezonie.
Gdy jest tak wcześnie zaczynający się sezon – nie będę zaczynał ponownie tego tematu, ponieważ uważam, że UEFA popełniła karygodny błąd - w którym bierze się udział w dwóch pucharach i jeszcze wycieczka do Tokio to potrzebne jest bardzo rozważne szachowanie siłami swoich piłkarzy i to jest jeden z głównych atutów Rafaela. Jest bardzo pracowitym i nowoczesnym trenerem, a jego drużyna bardzo dobrze reaguje na nowe pomysły.
Niektórzy mogą dopatrzyć się krytyki w tym, co mówię, ponieważ nie używam słów: wspaniały, niewiarygodny, cudowny, ale myślę, że Rafa nie chciałby, żeby teraz o nim tak mówiono. Są momenty, kiedy grają wspaniale, ale znacznie częściej są pewni, tego co robią i wyjątkowo spokojni.
To, co mnie najbardziej zdumiało w półfinałowym meczu Chelsea, to fakt, że po strzeleniu gola, Liverpool wiedział, że są na tyle dobrze, że nie dadzą sobie strzelić bramki i Rafa zasługuje za to na ogromne brawa.
Oczywiście, jak na razie największym podkreśleniem jego umiejętności jest zeszłoroczny Finał Ligi Mistrzów. Ciężko jest znaleĽć słowa na opisanie tego wspaniałego wieczoru. Ja przeżyłem tylko cień, tego co odczuli fani Liverpoolu, ponieważ niezależnie, co mówią ludzie ja nie jestem kibicem Liverpoolu, ani Evertonu, ani Manchesteru United, ja jestem samolubną istotą, która chce by angielskie kluby dobrze występowały w Europie, ponieważ jest to dobre dla mnie i dla ITV.
Pamiętam rozmowę z Andym Townsedem w przerwie meczu, gdy The Reds przegrywali 0-3. Przeglądałem notatki w poszukiwaniu najwyższego zwycięstwa w historii Finału Pucharu Europy, gdy Andy powiedział: „Ten mecz skończy się wynikiem 3-0. „. Powiedział, że to będzie najnudniejsza połowa, jaka została rozegrana w historii futbolu i w pewnym sensie z mojego punktu widzenia tego bałem się najbardziej. Była taka możliwość, że w drugiej połowie nic się nie wydarzy.
Trzy gole w drugiej połowie były tylko początkiem całej wspaniałej historii, ponieważ czekało nas jeszcze mnóstwo dramatów. Te sześć minut drugiej połowy to był najwspanialszy okres tego wieczoru, ale to nie była cała historia meczu, ponieważ to tylko doprowadziło do stanu, od którego The Reds zaczynali spotkanie. Niespodziewana przemiana bohaterów Liverpoolu na zawsze pozostanie Legendą Anfield.
Wielkim przywilejem było znajdować się tam i móc przeżyć to na żywo i wiem, że dzięki mojej pracy mam wielkie szczęście uczestniczyć w tych wspaniałych meczach Liverpoolu.
Kiedy odszedłem z Radio City do Granady otrzymałem mnóstwo krytyki od fanów, którzy byli przyzwyczajeni do mojego głosu podczas spotkań Evertonu i Liverpoolu, a nagle usłyszeli mnie krzyczącego podczas meczu Manchesteru United w Finale Ligi Mistrzów z 1999 roku. To był ciężki okres i oczywiście, jak wtedy zdobyli Puchar Europy, wszyscy zaczęli uważać mnie za fana United.
Mimo tego faktu zawsze czuję się bardzo dobrze na Anfield. Nie jestem Scouserem, nawet mimo faktu, że spędziłem tutaj 12-13 lat pracując, ale zawsze gdy wracam do Liverpoolu, czuje się, jakbym wracał do domu. Nie potrafię wymienić dwóch innych klubów w kraju, które wzbudzają we mnie takie uczucia.
Potrafią stworzyć wspaniałą atmosferę i najlepiej spytajmy się Jose Mourinho, ponieważ nie lubi chwalić Liverpoolu, ale zawsze ma wiele ciepłych słów pod adresem kibiców, jednak fani The Reds są inni, im nikt nie musi mówić, że są wspaniali.
Gdy mijasz Burtonwood na drodze M62 to tak, jakbyś wjeżdżał do niepodległego państwa. Naprawdę wydaje Ci się, jakbyś był w innym kraju. Czasem trzeba wyjechać, żeby to dostrzec i ja z pewnością bardzo doceniam sposób, w jaki ludzie mnie witają w Liverpoolu.
Jestem pewny, że czeka mnie jeszcze wiele podróży do Liverpoolu w tym sezonie, ponieważ jestem pewien, że przygoda The Reds z Ligą Mistrzów nie skończy się w tym tygodniu.
Clive Tyldesley
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 06.03.2006 (zmod. 02.07.2020)