Man United, Benfica i sukces w FA Youth Cup.
Artykuł z cyklu Artykuły
Anfield w obecnym sezonie miało okazję obserwować świetne mecze gospodarzy, ale sobotnia atmosfera na trybunach naszego stadionu niemal przez całe spotkanie była równie wspaniała. Większość zna smak zwycięstwa nad United, ale to ostatatnie było bardzo potrzebne.
Po pokonaniu Wigan i Arsenalu 1-0 wydaje się, że kryzys został powstrzymany i zniszczony jeszcze w zarodku. Doszło do tego zwycięstwo jednym z największych rywali. Ten sezon wnosi do Liverpoolu coś, co nie było odczuwalne od dawna.
Jestem pewny, że Rafa potajemnie czuł sfrustrowanie niemożnością pokonania United w swoich czterech pierwszych próbach, na szczęście zmieniło się to po weekendzie. Czas na zmianę warty w tej konfrontacji. Komentarze po meczu nijak się miały do końcowego wyniku. Mówiło się, że Liverpool zagrał świetny mecz przez pięć minut, resztę czasu poświęcał obronie wyniku. Nie można zaprzeczyć- the 'Reds' grają nieco inną piłkę, może trochę bardziej defensywną, ale jakość takiego stylu jest bardzo dobra i skuteczna. Mogliśmy to zauważyć w ostatnich tygodniach; jest to gra dalej rozwagi, bliżej zaufania. Wypowiedzi Sir Alexa Fergusona po meczu dalekie były od krytyki, a to przez ich nienajlepszą grę.
Zawodnicy Liverpoolu panowali na boisku, tłumiąc akcje przeciwników w środku pola. I tutaj szczególne pochwały należą się Didiemu Hamannowi, który wspaniale grał w destrukcji i kierował poczynaniami zespołu. Obok niego młody, utalentowany i energiczny Momo Sissoko. Taka mieszanka sprawdziła się doskonale dzięki czemu kontrolowaliśmy grę przez 90 minut. Całe szczęście bramka padła dosyć szybko, a na listę strzleców wpisał się powracający po kontuzji Peter Crouch.
Niestety, z powodu przerażającej kontuzji Alana Smitha to właśnie tragedia Anglika znalazła się na pierwszych stronach sportowych gazet. Straszny pech dopadł Smitha, gdy w ostatnich minutach starając się zablokować strzał Riise, niefortunnie złamał nogę.
The Reds uczynili milowy krok w drodze na Millenium Stadium, ale mecz w szóstej rundzie z Birmingham na pewno łatwy nie będzie. NajwyraĽniej ten rywal nam nie 'podchodzi'.
Dziś wieczorem natomiast czeka nas mecz w ramach Ligi Mistrzów z Benficą i jeśli wierząc omenom, wróżkom itp., to Liverpool kontynuuje drogę do finału w Paryżu.
Każdy z trzech poprzednich rywali przygotował nas do konfrontacji z Orłami Lizbony i na pewno zwycięstwo jest jak najbardziej w naszym zasięgu.
Portugalski klub jest liczącą się w Europie marką, ale obecny skład w żaden sposób nie może być porównywany do tego z przeszłości. Latem mogliśmy kupić od nich największą gwiazdę Simao. Sądzę, że Rafa jest dobrze świadomy ich słabości i siły.
Ostatnio w lidze portugalskiej nie zachwycają- jedynie u siebie prezentują się w miarę dobrze- i praktycznie największą bronią Benfiki jest Simao.
Najlepszy okres w historii Benfiki przypada na lata 60', kiedy to grał najsławniejszy gracz tego klubu- Eusebio. Spędził tam swój szczyt kariery i obok Pele był największym piłkarzem na świecie. Ich stadion był wtedy jednym z najnowocześniejszych w Europie. Liverpool mógł to przeżyć w 1978 roku gdy pojechał na Stadion ¦wiatła by rozegrać mecz ćwierćfinałowy Pucharu Europy, choć wtedy ten obiekt nie żył tak jak kilka lat wcześniej.
Co można zapamiętać z tej szczególnej dla nas nocy to jedynie niemal zmytą przez deszcz murawę. Burza zaczęła się w Lizbonie na kilka godzin przed startem i trwała przez całe spotkanie. To były najgorsze warunki do gry jakie kiedykolwiek widziałem. Murawa zmieniła się w bagno i o przebiegu meczu decydowała czysta loteria.
Nie mieliśmy szans na grę swoim stylem. Jakoś udało nam się strzelić dwie bramki autorstwa Jimmy'ego Case i Emlyna Hughesa co dało nam zwycięstwo 2-1. Drugi mecz rozegrany był w dużo bardziej komfortowych warunkach i łatwo wygraliśmy u siebie 4-1.
Liverpool na pewno nie boi się podróży do Lizbony. Musimy grać swoje i nie pozwalać na zbyt wiele rywalowi, a mecz może okazać się łatwiejszy niż to się wydaje.
Ale warto zwrócić uwagę nie tylko na dorosły zespół LFC, gdyż młodzi piłkarze czynią ogromne postępy i w tym sezonie awansowali już do półfinału FA Youth Cup, gdzie zmierzą się z Southamtpon. Pogrom Carlisle United 6-0 w ćwierćfinale robi wrażenie.
Youth Cup często ujawnia wielkie aspiracje młodych piłkarzy. Czasami daje on możliwość gry na głównym stadionie klubu, co dla tak młodych zawodników jest ogromnym zaszczytem. Gra na Anfield daje spore doświadczenie. Nieważne czy to był ostatni występ na tym obiekcie, ale w przyszłości nie pozostanie to bez echa.
Ostatniej nocy chłopcy kompletnie zburzyli Cumbrians. Chociaż to był trudny mecz i cały zespół zagrał bez zastrzeżeń, to jednak hat-trick Craiga Lindfielda zasługuje na wzmiankę. Widać, że ten chłopak ma świetną celność, a ten mecz może zaliczyć jako wyjątkowy. W świetnej formie był także Adam Hamill, który był świetny w odbiorze piłki i popisywał się doskonałymi podaniami. Tego roku młodzieżowy zespół jest zupełnie inny niż ten, który bronił barw w poprzednich latach. Jakość naszej młodzieżówki rośnie i na kilku zawodników warto zwrócić szczególną uwagę.
David Fairclough
Ľródło: liverpoolfc.tv
Autor: Daniel
Data publikacji: 21.02.2006 (zmod. 02.07.2020)