Bitwę przegraliśmy, ale wojnę wygramy!
Artykuł z cyklu Artykuły
Mimo wielkiego niezadowolenia po niedzielnej porażce z Manchesterem United ciągle uważam, że The Reds mają ogromną szansę zając drugie miejsce w Premiership.
Na Old Trafford Liverpool zawsze miał problemy i tym razem nie było inaczej. Jednak mimo tej porażki drugie miejsce ciągle jest na wyciągnięcie ręki i nie zapominajcie o wspaniałej serii bez porażki przed tym meczem.
Jednak nawet, jeśli wyprzedzimy Manchester na końcu rozgrywek to nie znaczy, że Rafa wykonał swoją pracę. Do tego jeszcze daleko. Tu nie chodzi, by to zrobić w tym sezonie, ale w następnym i w jeszcze następnym i tak dalej, bo właśnie to robił United od powstania Premiership. Chyba tylko w jednym sezonie nie byli w czołowej dwójce i właśnie do tego dąży Benitez.
Naprawdę uważam, że Liverpool jest już lepszy od Arsenalu i po wczorajszym meczu myślę, że możemy powiedzieć, iż Liverpool teraz jest najgroĽniejszym rywalem dla Chelsea.
Jedynym zmartwieniem dla Liverpoolu teraz są pieniądze, jakimi dysponuje Chelsea. Mogą sobie kupić kogo chcą. Oznacza to, że w tym momencie wszyscy walczą już tylko o drugie miejsce, ale to nie powinno przeszkadzać Benitezowi w dalszej pracy.
Jeśli patrzysz, czego dokonał w Valencii tworząc drużynę lepszą od słynnych Realu Madryt i Barcelony to widzisz na, co go stać. Potrzebował jednego sezonu, by przystosować się do realiów Premiership i teraz zaczyna robić to samo w Liverpoolu. Spójrzcie na zawodnik, których pozyskał – Reina, Sissoko, Crouch, Zenden – oni wszyscy wzmocnili skład.
Na Anfield jesteśmy świadkami prawdziwego postępu i styl gry zespołu jest dużo lepszy niż za kadencji poprzedniego menadżera. W obronie jest kilka problemów. Sami Hyypia i Jamie Carragher to mocni jak skała obrońcy i stanowią podstawę dla mocnej drużyny. Jednak linia pomocy jest wyjątkowo silna i chyba nie ma drugiej drużyny, która mogłaby się pochwalić tak mocną drugą linią.
Myślę, że zespół dużo lepiej sobie radzi w ofensywie – potwierdza to fakt, jak zostały rozłożone bramki w tym sezonie, niemal każdy je zdobywa – jednak uważam, że przydałoby się wzmocnić atak. Liverpool stwarza mnóstwo okazji, ale często wydaję się, że tej drużynie brakuje typowego łowcy bramek, więc następnym transferem powinien być napastnik.
Kolejną bardzo ważną rzeczą jest to, że Benitez znowu z Anfield stworzył fortecę. Pamiętam jeszcze nie tak dawno temu, że drużyny przyjeżdżały do Liverpoolu bez poczucia strachu, ale teraz to się zmieniło. Wszyscy się boją grać z Liverpoolem na ich stadionie, co powoduje, że nastawiają się bardzo defensywnie i marzą o jednym punkcie. Tak właśnie było podczas wspaniałych lat pełnych sukcesów.
Dobrym przykładem jest ostatni mecz z United na Anfield, zagrali ustawieniem 4-5-1, z Rooneyem na lewym skrzydle i skończyło się na 0-0. Dwa lata temu w życiu by tak nie zagrali.
Także Liverpool dużo lepiej sobie radzi z atakiem pozycyjnym, gdy zespoły desperacko się bronią na Anfield. Tutaj widać ciężką pracę wykonaną na treningach. Piłkarza znają swoje pozycje i wszystko jest dobrze zbalansowane. Steven Gerrard jest głównym motorem napędowym zespołu, Xabi Alonso wszystko trzyma w ryzach i nadaje tempo akcjom. Właśnie dlatego Stevie tak często może wbiegać w pole karne przeciwnika. Także uważam, że w przyszłości Momo Sissoko będzie kluczowym zawodnikiem dla Liverpoolu. No i jest jeszcze Harry Kewell, który po miesiącach pełnych krytyki pod jego adresem wreszcie pokazuje, że potrafi grać w piłkę.
Fani Liverpoolu na pewno Ľle się czują po ostatniej porażce, ale ważniejsze teraz jest to, że The Reds są na fali wznoszącej i nie ma wątpliwości, że pod wodzą Rafaela Beniteza Liverpool zrobi jeszcze większe postępy.
Zawsze ciężko przełknąć porażkę na Old Trafford, ale jeszcze jest tyle spotkań do rozegrania do końca sezonu, że zapomnimy o tej gorzkiej pigułce kosztując wspaniały smak szampana w maju.
Ian Doyle
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 23.01.2006 (zmod. 02.07.2020)