LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 981

Dlaczego nie ma nic piękniejszego niż to uczucie

Artykuł z cyklu Artykuły


Wracając do sobotniego meczu z Luton, muszę przyznać, że ‘pucharowa gorączka’ jeszcze mnie nie dopadła. Nawet powiem więcej, powoli zaczynają mnie denerwować osoby, które już się ekscytują i mówią o ‘magii FA Cup’.

Tak, wiem, że FA Cup to jeden z najwspanialszych Pucharów świata i zawsze możemy się spodziewać niespodzianek. Wystarczy spojrzeć wstecz na poprzedni sezon, kiedy to zostaliśmy wyeliminowani przez Burnley w co najmniej dziwnych okolicznościach.

Jednak patrząc na ostatnie mecze Liverpoolu spodziewałem się, że to będzie tylko formalność (właśnie to Rafa wprowadził, przed każdym meczem oczekujemy, że The Reds wygrają).

Jeszcze fakt, że Benitez wystawił silną drużynę tylko spotęgował uczucie, że ten mecz nie będzie należał do najtrudniejszych.

Początek meczu był taki, jak się spodziewałem i Steven Gerrard idealnie podsumował mój nastrój swoją nonszalancką radością po zdobyciu bramki. Zrobił niewiele zdobywając tą bramkę, ale ja czy ktokolwiek inny marzy o takim golu!

Musisz oczekiwać, że w pewnym momencie meczu przeciwnik osiągnie przewagę. Kiedyś w końcu zaatakują większą liczbą zawodników i trochę przycisną, ale jeśli zawodnicy Liverpoolu zaczynają się gubić to jest zły znak.

Jak Luton wyrównało straciłem pewność siebie i byłem pewien, że wkrótce zdobędą drugą bramką. Tak się stało jeszcze w pierwszej połowie.

Przegrywaliśmy 1-2 w przerwie, ale mieliśmy czas, żeby wszystko uporządkować. „Nie przejmuj się, Rafa to wszytko poukłada”. Z pewnością wielu kibiców tak myślało, taka jest wiara w umiejętności naszego trenera. Kiedy Liverpool wywalczył karnego wydawało się, że będzie tak, jak oczekiwaliśmy. Jednak, kiedy nie wykorzystaliśmy karnego, a potem Luton zdobyło trzecią bramkę, to znowu zaczęli bić na alarm. Teraz wiemy, że to tylko dodało dramatyzmu do tego wieczoru.

Jednak coś jest w tym obecnym Liverpoolu. Zawsze mamy ogromną szansę wrócić do gry, niezależnie, jak trudne to będzie.

Kiedy rezerwowy Florent Sinama-Pongolle zdobył bramkę poczułem ulgę i wydawało mi się, że uda się wygrać to spotkanie i potem Xabi Alonso zdobył niebywałego gola (jakim cudem udało mu się w ten sposób wymierzyć uderzenie?) i tym samym doprowadził do wyrównania.

Potem Pongolle zdobył bramkę głową, co jest rzadkie w przypadku małego napastnika i Alonso skończył mecz golem z własnej połowy. NieĽle, co?

W niedzielę w gazetach pojawiła się informacja o szczęśliwym kibicu, który wygrał tysiące funtów, ponieważ na początku sezonu postawił 200 funtów na to, że Xabi zdobędzie gola z własnej połowy. Mądre, przecież w poprzednim sezonie Hiszpan kilka razy próbował już zdobyć w ten sposób gola.

Potem, gdy kibice byli w siódmym niebie i zachwycali się cudownym meczem, Benitez i Gerrard wyrazili niezadowolenie z gry zespołu i stwierdzili, że mecz powinien mieć zupełnie inny przebieg.

Oczywiście mają rację. Mecz powinien wyglądać inaczej. Ale dla kibica nie ma lepszego uczucia niż wygranie takiego meczu.

Oczywiście nie ma porównania z wspaniałym meczem ze Stambułu, ale wielu kibiców potwierdzi, że to było jak na razie najwspanialsze uczucie po tamtym spotkaniu.

To są mecze, o którym będzie w przyszłości opowiadać wnukom. Będą one powtarzane w telewizji, jako ‘klasyki’, albo będzie się o nich pisać, jak obie drużyny ponownie będą ze sobą grać.

Sposób w jaki wróciliśmy do gry w Finale tylko spotęgował radość ze zwycięstwa. Nie ma słów, żeby wyrazić uczucia po tamtym niewiarygodnym meczu. Kiedy Liverpool tego dokonuje, to wszystko wydaje się być słodsze.

W pewnym sensie jestem zadowolony, że w Stambule mecz potoczył tak, jak się potoczył. Cieszę się, że Milan nas deklasował przez 45 minut. Cieszę się, że w pierwszej połowie sędzia nie podyktował dla nas ewidentnego karnego. Choć w przerwie i podczas pierwszej połowy wszyscy czuliśmy się tragicznie. Jednak nie zamieniłbym się w życiu na inne rozwiązanie. Opłacało się cierpieć, by doświadczyć tak wspaniałego uczucia.

Wygląda na to, że Liverpool ma monopol na takie mecze.

Nie tylko graliśmy w najwspanialszym Finale Pucharu Europy w historii (i też najwspanialszym meczu w trzeciej rundzie FA Cup), ale także wygraliśmy największy Finał Pucharu UEFA w historii z Alaves i wygraliśmy najlepszy mecz w historii Premiership 4-3 z Newcastle. Całkiem dobry dorobek, jak na ‘nudny’ klub, który nie potrafi atakować.

Ale, jak to Rafa powiedział w sobotę ‘takie mecze nie są dobre dla serca’. Niewielu kibiców się z nim nie zgodzi.

James Carroll



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 09.01.2006 (zmod. 02.07.2020)