Więc koniec "kryzysu"?
Artykuł z cyklu Artykuły
Niektóre drużyny mogą grać Ľle i wygrywać – to świadczy, że są to dobre zespoły. Liverpool udowadnia, że potrafi bardzo ładnie grać i słyszymy ciągłą krytykę.
Mówiąc o „złej” grze, chodzi mi oczywiście o to, że nie jest to wspaniały występ, ale całkiem dobry. Jeśli grasz na wyjeĽdzie i nie pozwalasz przeciwnikowi na poważne zagrożenie twojej bramce, jak to miało miejsce w meczu z Manchesterem City to chyba możemy mówić o ‘dobrej grze’. Czy dobra gra odnosi się tylko do ofensywnego stylu?
Jeśli czytaliście jakieś sprawozdania po meczu z Manchesterem City, to w każdym było napisane, że Liverpool grał katastrofalnie i miał szczęście, że wywiózł 3 punkty.
To po prostu była kolejna okazja dla dziennikarzy wspierających Manchester na opisanie meczu The Reds, ponieważ Liverpool był w ich mieście. Jednak Stuart Pearce ocenił mecz dużo bardziej obiektywnie i powiedział, że jego zawodnicy nie byli wystarczająco dobrzy, żeby sprostać Liverpoolowi.
City z każdym meczem gra coraz lepiej, a u siebie to idzie im naprawdę dobrze. The Reds w ostatnich sezonach mieli kłopoty w meczach wyjazdowych z tą drużyną. City miał cały tydzień, żeby się przygotować na batalię z Liverpoolem, a Rafa w środę miał bardzo ważne spotkanie w Lidze Mistrzów. Wszyscy wiemy, że przed meczem z Aston Villą, The Reds grali katastrofalnie w Premiership bezpośrednio po występach w Champions League.
Patrząc na te czynniki mało prawdopodobne było to, że Liverpool do samego początku rzuci sie na Manchester. W trudnych wyjazdowych meczach, najpierw się robi, że kibice przeciwników są coraz bardziej zniecierpliwienie i potem z biegiem czasu czyha sie na okazje do zdobycia bramki. Nie każdy mecz można wygrać fenomenalnym występem w ataku.
Liverpool ostatni gra tak dobrze, jak nikt. Idealnie zbalansowano grę obroną z atakowaniem rywali. Ostatnie dwa mecze wyjazdowe nie były tak efektowne w naszym wykonaniu, jak te na Anfield, ale najważniejsze jest to, że zasłużenie zdobyliśmy sześć punktów z sześciu możliwych.
The Reds w końcu znaleĽli swój rytm i tabela zaczyna się zmieniać. Właśnie dlatego komentarze takie, jak ten Daniela Taylora z poniedziałkowego Guardiana są śmieszne: „Liverpool nie wygrywa brzydko, oni są na granicy groteski.”
Nawet jeśli weĽmiemy pod uwagę, że nie przepada za Liverpoolem (na pewno woli drużyny z Manchesteru) to i tak ta uwaga jest żałosna. Może brzmi ciekawie i inteligentnie, ale na pewno jest daleka od prawdy. Muszę przyznać, że to nie pierwszy raz, kiedy dziennikarze z tych okolic tak się wypowiadają o The Reds.
Przed meczem z Betisem w Lidze Mistrzów, Liverpool zdobył 10 goli nie tracąc żadnego. The Reds nie mogli grać dużo lepiej, przecież oddali 30 strzałów na bramkę, a to Hiszpanie musieli w tym meczu wygrać.
Oczywiście prasa nie czuje potrzeby, żeby pochwalić Liverpool. Także nie chce być uczciwa, jako że uczciwością nie sprzedasz gazet. Psychologie mogą już udowodnić, że pragnienie uczciwości w życiu jest kompletnie irracjonalne. Może to samo dosięgło prasę sportową.
Ale mimo wszystko, racjonalne, czy nie ja chcę, żeby Liverpool był chwalony, jeśli na to zasłużył.
Przepraszam, że nie jestem zaskoczony dobrą grą Liverpoolu w ostatnich meczach. Podczas poprzednich ‘kryzysowych’ tygodni wszyscy mówili, że jestem hurraoptymistą, ale ja wiedziałem, że wkrótce wszystko będzie wyglądało dużo lepiej.
26 paĽdziernika Liverpool był w czasie najgorszej burzy, jeśli wierzyć synoptykom. Niewiele ponad miesiąc temu Liverpool przegrał z Fulham i z Crystal Palace.
Nie miałem problemów z pozytywnym myśleniem tak samo, jak podczas ‘wielkiego kryzysu’ ze stycznia tego roku, choć moja skrzynka została zapchana listami z oskarżeniami, że żyję na innej planecie, nie mam najmniejszego pojęcia o świecie.
Wtedy przypomniałem sobie o artykule, który napisałem w marcu przed meczem z Juve, kiedy pisałem, jak The Reds pokonają Starą Damę, potem rozprawią się z Chelsea i będą bardzo blisko wygania Ligi Mistrzów.
Już kiedyś wspominałem o tamtym tekście, ale nie mówiłem, że wiele serwisów internetowych publikowało go, żeby pośmiać się z tego głupka, który żyje w krainie marzeń. Nie muszę chyba mówić, że miałem satysfakcję, jak artykuł ponownie był przytaczany po 25 maja.
Na tej samej zasadzie pozwólcie, że zacytuję mój artykuł z 26 grudnia: „Nie spodziewam się cudów w tym sezonie, ale z pewnością będziemy świadkami znacznej poprawy gry Liverpoolu w Anglii. Nie widzę wszystkich składników, żeby dogonić Chelsea, ale jest wielu klasowych piłkarzy i można myśleć pozytywnie.”
„Warto przypomnieć, że faza grupowa Ligi Mistrzów w poprzednim sezonie wyglądała tak samo Ľle, jak gra w lidze. Zguba i czarne myśli były podobne, jak są teraz, tyle że wtedy to się jeszcze odnosiło do Ligi Mistrzów.”
Moim argumentem było to, że jeśli wtedy w tym okresie zaczęliśmy grać dobrze w Lidze Mistrzów to w tym roku uda się to przenieść na boiska Premiership. Niepodważalnym dowodem na poprawę jest pięć meczów wygranych z rzędu na pięć możliwych i żadnej straconej bramki.
Nigdy nie odchodziłem od moich letnich przewidywań: ta drużyna jest w stanie zdobyć ponad 70 punktów, zapewnić sobie miejsce w pierwszej czwórce, a reszta jest już w rękach Boga.
Mimo, że teraz gramy nadspodziewanie dobrze to dla mnie cel jest ciągle taki sam. Przecież latem drużyna przeszła gruntowną przebudowę, jeszcze trzeba pamiętać o dodatkowych meczach w Eliminacjach do Ligi Mistrzów. Początek sezonu musiał być trudny dla The Reds i właśnie dlatego teraz ciężko będzie dogonić Chelsea. Ale celem na ten sezon jest znaczne zbliżenie się do Chelsea.
Moim głównym błędem w poprzednim sezonie było to, że uważałem, iż Liverpool wyprzedzi Everton, ponieważ The Toffees zaczną grać gorzej. Oczywiście Everton miał okres gorszej gry, ale Liverpoolowi zabrakło kadry, determinacji i sił, żeby ich wtedy wyprzedzić, ale myślę, że mimo wszystko większość fanów była zadowolona z obrotu spraw pod koniec sezonu.
Tak samo, jak nie było potrzeby na panikowanie pod koniec paĽdziernika tak teraz, pod koniec listopada nie można mówić, że już zrobiliśmy, to co do nas należało.
Wiele postępu przyjdzie naturalnie: kiedy piłkarze będą spędzać ze sobą więcej czasu, dojrzeją (w końcu to bardzo młoda drużyna) i będą się uczyć na treningach od Rafy i całego sztabu.
W tym sezonie organizacja w klubie przynosi korzyści. W klubie są lepsi piłkarze, inni wyleczyli w końcu trapiące ich kontuzje. Mamy więcej możliwości (jeśli ludzie nie widzą, że Crouch pomaga nam w wygrywaniu spotkań to nigdy tego nie zobaczą), no i w styczniu pewnie zobaczymy kilka nowych twarzy.
Ciągle widzę Chelsea, jako cel bardzo trudny do osiągnięcia, ale myślę, że jesteśmy na równym poziomie z Arsenalem i Manchesterem United. Na pewno jesteśmy znacznie bliżsi tego poziomu.
Teraz wszystko zależy od drużyny, muszą wyjść na boisko i to udowodnić.
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 01.12.2005 (zmod. 02.07.2020)