SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1662

Fairclough o Bescie i Wigan

Artykuł z cyklu Artykuły


Po śmierci Besta ludzie oddali mu wspaniały hołd i trzeba przyznać, że najlepszy piłkarz swojej generacji na to zasłużył.

Kiedy byłem szalonym na punkcie futbolu dzieciakiem uwielbiałem oglądać Besta, mimo że grał w Manchesterze United (choć wtedy oba klubu ze sobą jeszcze tak bardzo nie rywalizowały) i warto było zostać przed telewizorem, żeby go obejrzeć. Widziałem go kilka razy grającego na Anfield i nawet na żywo, było to bardzo ekscytujące przeżycie. Oglądałem go z zapartym tchem, a potem próbowałem na ulicy wykonywać takie same sztuczki. Uwielbiałem oglądać, jak najpierw robił zwód w jedną stronę, żeby chwilę póĽniej pobiec w przeciwną. Teraz mało jest piłkarzy potrafiących to zrobić, ale myślę, że inspirował wtedy młodych piłkarzy do takich zagrań. Myślę, że teraz wielu młodych chłopców po obejrzeniu tych archiwalnych spotkań ponownie będzie próbować wykonywać takie zwody.

Jak ja debiutowałem w dorosłej piłce to Best kończył właśnie karierę po raz pierwszy, więc niestety nie zagrałem przeciwko niemu, jak Liverpool podejmował United na Anfield. Jednak w 1982 roku zdecydowałem się spędzić wakacje grając w Toronto Blizzards i byłem bardzo podekscytowany, kiedy dowiedziałem się, że zadebiutuję w meczu z drużyną, w której gra George Best.

Niestety były to czasy, kiedy często nie przychodził na mecze i treningi, więc i tym razem się nie stawił i już do końca sezonu nie wystąpił w żadnym meczu. Wtedy tamta liga była bardzo atrakcyjna, grali tam tacy piłkarze, jak Franz Beckenbauer.

W Kalifornii ciężko było Bestowi skupić się na grze i możecie sobie wyobrazić, jak wyglądało tam jego życie. Jednak w końcu kilka lat póĽniej miałem szansę, żeby zagrać przeciwko niemu. Było t w 1986, kiedy występował chyba we wszystkich drużynach na świecie. Grałem wtedy w Oldham Athletic i akurat rozgrywaliśmy charytatywny mecz z Workington. Okazało się, że Best będzie zawodnikiem drużyny przeciwnej.

Możecie sobie tylko wyobrazić, jak wielkie to było dla nas wydarzenie (mimo, że miał już wtedy 40 lat), grać na jednym boisku z prawdziwą legendą, a jego występ spowodował, że mieliśmy komplet na trybunach. Ciągle pamiętam, jak rozmawiał z nami, zachowywał się zupełnie normalnie. Spotkałem go póĽniej kilkakrotnie na różnych przyjęciach i był to naprawdę miły człowiek.

Nigdy się nie zapomina spotkania z bohaterem i właśnie on spowodował, że mecz który miał być normalnym spotkaniem zapadł mi w pamięci na zawsze.

Przechodząc do współczesnych problemów, Liverpool czeka bardzo ważny mecz, kiedy to w środowy wieczór wybierają się do Sunderlandu. Wszyscy wiemy, że drużyna Micka McCarthy’ego nie grała dobrze w tym sezonie, ale The Reds będą musieli pracować tak samo ciężko, jak w spotkaniu z City jeśli chcą odnieść zwycięstwo. Sunderland będzie zdesperowany, żeby skończyć złą serię i Liverpool musi podejść do tego spotkania poważnie, jeśli myśli o wywiezieniu trzech punktów ze Stadium of Light. Może akurat jesteśmy w dobrej formie, ale w Premiership każdy zespół musi ciężko pracować, żeby zdobywać punkty i każdy kibic, który myśli, że zwycięstwo mamy w kieszeni, powinien tą sprawę jeszcze raz przemyśleć.

Rafa Benitez ciągle powtarza, że skupia się tylko na meczu z Sunderlandem, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi, jak przejdę do kolejnego spotkania z Wigan.

Chyba będę przecierał oczy ze zdumienia, kiedy drużyna Paula Jewella wybiegnie na Anfield w sobotę, ponieważ w życiu bym nie uwierzył, że zespół w którym spędziłem ostatni rok mojej kariery kiedykolwiek zagra na Anfield.

Spektakularny sezon Wigan w Premiership idzie naprzód i kolejnym krokiem jest wizyta na stadionie Mistrzów Europy.

Będę szczery i powiem, że gra w Wigan to nie był szczyt moich marzeń i nie był to dla mnie dobry okres. Mimo, że spędziłem tam tylko jeden sezon w starej trzeciej lidze, ale to wystarczyło, żebym podjął decyzję o zakończeniu kariery. Jednak z pewnością zrobili ogromny postęp od 1991 roku.

Niewielu wierzyło, że ta drużyna jest w stanie dokonać czegoś takiego, jako że uzyskali status ligowy dopiero w 1978 roku i od tamtej pory wielu piłkarzy zaczynało tam swoje kariery.

Dla Paula Jewella to będzie niesamowite przeżycie, ponieważ w latach 80-tych grał w Liverpoolu, jako młodzian i także występował w rezerwach. Pamiętam Paula z tamtych czasów bardzo dobrze, jako małego, ale sprytnego napastnika, który potrafił przytrzymać piłkę i miał całkiem dobry dorobek bramkowy, jak na ten poziom.

Potem jednak przeniósł się do Wigan, co jednak nie było jego marzeniem, więc póĽniej przeszedł do Bradford City. Natknąłem się na Paula kilka lat temu, kiedy pracowałem dla PFA, kiedy to zastanawiał, co począć dalej, jak jego przygoda w Bradford City dobiegała końca. Nie wiedział, czy odejść, czy może jednak dalej grać w klubie. Podczas, gdy zastanawiał się nad swoją przyszłością to ówczesny menadżer Wigan, Chris Kamara został zwolniony.

Mimo, że Paul nie miał wielkiego doświadczenia w trenerce to został poproszony o poprowadzenie zespołu na spółkę z Chrisem Hutchhingsem. Nagle zaczął się wspinać na coraz wyższe szczeble wtajemniczenia menadżera. Kilka lat póĽniej i dzięki ciężkiej pracy ma dobrą reputację i media go bardzo lubią.

Po ich początku w tym sezonie nikt by nie przypuszczał, że Wigan przyjedzie na Anfield chcąc zażegnać mały kryzys po dwóch porażkach z Arsenalem i Tottenhamem. Dzięki ciężkiej pracy i fantazji zaskoczyli wiele drużyn i udało im się odnieść serię dobrych zwycięstw. Teraz muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ten dobry początek nie był przypadkowy.

Jewell był bardzo ważny w sukcesie tej drużyny, ale ten sen nigdy by się nie spełnił gdyby nie prezes – Dave Whelan. Dzisiaj mają wspaniały stadion, dobrą podstawę finansową i nie da się tego porównać do drużyny, w której ja grałem, z bardzo słabą bazą treningową i z kiepskim stadionem.

Pan Whelan kocha ten zespół, jest wielkim fanem i dzięki dobremu wyczuciu do biznesu uratował Wigan. Teraz nawet lokalna ludność widząc ten sukces zaczęła wspierać drużynę i wiedzą, że Wigan to nie tylko ciastka i rugby.



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 29.11.2005 (zmod. 02.07.2020)