Istambuł- wielki dziennikarski koszmar
Artykuł z cyklu Artykuły
Po majowym sukcesie w Lidze Mistrzów, Liverpool czyni nowe kroki w tym kierunku. Zwycięstwo z Anderlechtem w Brukseli znacznie ułatwi drużynie Beniteza awans z grupy G i zwiększy szanse na obronę tytułu, które pięć miesięcy temu w tak wspaniałym stylu zdobyliśmy.
Mimo tego, co zdarzy się na europejskich boiskach, nie sądzę, aby Czerwoni byli blisko osiągnięcia z Ataturk Stadium 25 Maja.
To był kapitalny finał dla piłkarzy i kibiców, pełen dramatyzmu i emocji. Wydarzenia z tego wieczoru można opisać wręcz za koszmar z dziennikarskiego punktu widzenia.
Istambuł, na ogół ciche miasto zamieniło się w ten wieczór tak, że ciężko było usłyszeć osoby stojącej obok ciebie.
Miałem ten zaszczyt być w Dortmundzie podczas finału Pucharu UEFA pomiędzy Liverpoolem a Deportivo Alaves cztery lata temu. Wówczas spotkanie również przebiegało zdumiewająco. Każdy neutralny kibic oglądał wszystko, co w piłce najlepsze.
"Guardian", jak wiele innych gazet, w Stambule był dobrze obsadozny. Mieliśmy czterech korespondentów. Jeden z nich- Kevin McCarra pisał sprawozdanie z meczu i w porównaniu do innych meczy, pierwsza połowa zajęła mu ok. 60% całego spotkania. Ja po tym finale miałem za zadanie napisać krótki kawałek o Stevenie Gerrardzie, człowieku, który wyczarował awans w meczu z Olympiakosem. W pierwszej połowie finałowego meczu, Gerrard był niewidoczny i jak póĽniej każdy widział, zdobył pierwszą bramkę dającą szansę obrócić losy meczu. Ukazał swoje trzy oblicza- pierwsze, zupełnie niewidoczny, brak pomysłu na grę, drugie, napęd zespołu mobilizujący kolegów do walki i trzecie, skończył ten wieczór jako bohater meczu. Byłem bardzo, bardzo szczęśliwy.
Dla dziennikarza, który musiał relacjonować mecz to musiał być koszmar. Inny mecz, jaki mogę do tego porównać to finał Manchester United- Bayern Monachium z 99 roku, gdzie cały scenariusz musiał być zmieniany po końcówce tego spotkania. Do ostatnich minut United przegrywali 1-0, aby dosłownie w ostatnich sekundach zdobyć dwie zwycięskie bramki.
Wbrew całej tej pracy związanej ze Stambułem, atmosfera z tego wieczoru zostanie ze mną. Nie jestem wielkim fanem Liverpoolu- chociaż naturalnie po tym spotkaniu moje "uczucie" do klubu z Merseyside wzrosło. Emocji był za dużo. To sprzeciwiło się wierze, przegrywać 3-0 z włoskim zespołem i zdołać wygrać to jest niewykonalne. Być tam na stadionie tej nocy too wielki przywilej.
Dni po finale były jak stan podgorączkowy. Ciężko było zasnąć, a przecież piłkarze i cały sztab musiał wczesnym rankiem udzielić jakiś wywiadów.
Podczas lotu do Liverpoolu był nasz fotograf. Porobił parę zdjęć z ludĽmi trzymającymi puchar. Miałem jedno zdjęcie (jako kibic Palace nigdy nie myślałem, że będę miał zdjęcie z pucharem Ligi Mistrzów setki mil od domu) i kiedy je dostałem byłem bardzo szczęśliwy. Całe to doświadczenie było nadzwyczajne. Wszyscy wróciliśmy fizycznie i emocjonalnie roztrzaskani, więc tylko Bóg może wiedzieć, co musieli czuć piłkarze.
Nie skarżę się z ciężkiej pracy, ponieważ jestem z niej nieprawdopodobnie zadowolony. Są momenty, kiedy ogląda się Brazylię w Korei i Japonii lub niesamowity finał w Stambule.
Zostawiłem uniwersytet bez pomysłu, co chciałbym robić w przyszłości. Na szczęście biuro prasowe, Crystal Palace wzięło mnie na próbny tydzień pracy, a póĽniej na cały sezon. Wtedy, w sezonie 1997- 98 Palace wróciło do Premiership. Szkoda tylko, że na tak krótko.
Jasne, że pisanie o futbolu to było moje największe marzenie. Spędziłem rok na dziennikarstwie w Londynie, gdzie przedłużyłem okres pracy w "Guardianie". Kiedy ta przygoda zakończyła się, zapytali się czy mógłbym ruszyć na północny wschód do Middlesborough, Sundelandu bądĽ też Newcastle. Rok spędziłem na Tyneside, a po roku bezpłatnie przeniesiono mnie na Merseyside, gdyż w 2001 roku nasz człowiek zrezygnował z pracy z Evertonem.
Pierwszy rok pracy w Liverpoolu był bardzo pracowity. Przybyłem w momencie, kiedy the 'Reds' osiągnęli w Angielskiej piłce prawie wszystko. Także mniej więcej w tym czasie rozpoczęła się era Davida Moyesa w Evertonie.
Łatwo zauważyć, że w Londynie dużą uwagę zwraca się na wydarzenia z Merseyside. Od początku historii piłki wyniki z tej dzielnicy były istotne i tak zostało do dziś. Gazety niezmiennie pragną obecności Liverpoolu, chwalenia ich postawy na świecie, a wiadomości z Anfield są na pierwszym planie, czy to chodzi o transfery, sprawozdania czy wywiad z trenerem.
W tym względzie nasza relacja z menedżerem to spora część pracy. Kiedy odszedł Gerard Houllier było to dla nas nową przygodą z Liverpoolem, ale to też oznaczało całkowity zwrot dla nas, dziennikarzy. Każdy przez wiele lat pracował z Houllierem, a po jego odejściu musieliśmy się uczyć wielu rzeczy na nowo. Podejrzewam, że Rafa testował nas na początku chcąc zobaczyć czy pracujemy tak jak powinniśmy. Naszym zadaniem było jak najlepiej zrozumieć jego osobowość i pracę. Zwykle do wywiadu podchodzi dobry człowiek z jasnym projektem, który powstał w głowie.
Wiem, że wiele pracy powierzonych jest w jego ręce, ale poskutkowało to najlepiej jak tylko mogło- zdobyciem Pucharu Europy. Nadzwyczajny jest fakt, że zrobił to w pierwszym sezonie pracy. To był jeden sezon, ale w jego odczuciach to dłużej niż sezon. Teraz czeka go ciężki sprawdzian. Kibice chcą widzieć jak on planuje grać w Premiership i czy zdoła zdetronizować Chelsea.
Zdobycie Ligi Mistrzów dało mu spory kredyt zaufania, ale także znacznie podniosło oczekiwania. Oczekiwali tego w pierwszym sezonie, a teraz wszyscy spodziewają się, że Liverpool zdziała coś w Premiership. Być może to za wczesne oczekiwania, bo różnica między ligą angielską a Ligą Mistrzów nadal jest spora. Niepokojące jest tych 37 punktów przepaści do Chelsea, ale sądzę, że Rafa na przełomie kilku sezonów znacznie to zniweluje.
Zamierza wzmocnić oddział w styczniu w perspektywie długoletniej walki z Chelsea, ale jeśli człowiek wygrywa Ligę Mistrzów pierwszy raz od 21 lat i nie potrafi zbudować drużyny na ligę, to może świadczyć, że ostatecznie jest czas go zastąpić. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość...
Dominic Fifield
Ľródło: liverpoolfc.tv
Autor: Daniel
Data publikacji: 18.10.2005 (zmod. 02.07.2020)