Wynik meczu nie mówi całej historii
Artykuł z cyklu Artykuły
Przez kilka miłych dni porażka z Chelsea w ogóle nie miała miejsca.
Na wakacjach w Barcelonie – gdzie Luis Garcia pije sangrię, nie musiałem czytać angielskich gazet, nie miałem dostępu do internetu i nie spotkałem nikogo, kto by mi przypomniał o tym koszmarze i mogłem próbować zapomnieć, o tym, co się widziałem w katalońskim barze, gdzie oglądałem ten mecz.
Teraz wróciłem do Anglii i muszę zobaczyć, co się wydarzyło na Anfield. Mimo wszystko w końcu wróciłem do domu.
Z powodu braku dostępu do gazet (to tak, jak bym zatkał sobie uszy na trzy dni i chodził podśpiewując sobie ‘la la la la la’) nie przeczytałem nic innego, niż to, co było w gazecie dostępnej w samolocie, gdzie napisano o chorobie Hyypi (w końcu musiał być, jakiś powód, dlaczego Drogba zagrał tak dobrze).
Więc nie wiem, co się działo po meczu. Zacznę od tego, że nie sadzę, by menadżer Chelsea wywyższał się za bardzo. Reakcja w barze, w którym głównie byli hiszpańscy kibice The Reds i kilka turystów z Wysp nie była miła. Nauczyłem się kilku nowych gestów od oglądających Katalończyków, którzy mieli kilka powodów, by nie lubić Mourinho.
Z pewnością Liverpool miał problemy w tym meczu, ale pod względem umiejętności nie widziałem wielkiej różnicy, zresztą tak samo, jak w środowym meczu. Wynik jest szokujący i moim zdaniem niesprawiedliwy.
Wydaje mi się, że remis byłby sprawiedliwym wynikiem, a jeśli taki by się zdarzył i mecz zakończyłby się 2-2 tak, jak to wyglądało, gdy Liverpool zaczął atakować w drugiej połowie to nikt nie byłby zaskoczony. Tak to już jest w piłce: w Finale Carling Cup przez większość meczu Chelsea była lepszą drużyną od The Reds, a mimo to do 81 minuty przegrywała 0-1.
Jeśli Liverpool był znacznie gorszą drużyną to przyznaje to, ale w tym meczu tak nie było.
W niedzielę tak, jak w trzech poprzednich spotkaniach Liverpool godnie walczył z Chelsea i nawet był lepszy w niektórych aspektach, także, gdy przegrywaliśmy 0-1 i 1-2. Wydaje mi się, że byliśmy o klasę lepsi w pomocy i były momenty, kiedy musieli się rozpaczliwie bronić. Byliśmy bardzo blisko wyrównania do momentu straty trzeciego gola. Jednak nawet wtedy Liverpool walczył, a kibice byli fantastyczni.
Po prostu Chelsea potrafiła wykończyć swoje akcje, ale nawet to nie jest do końca prawda, ponieważ dwa gole padły po niecelnych strzałach, a Pepe prawie obronił tego karnego.
To był jeden z tych dziwnych meczów, w których Pepe mógłby obronić połowę bramek, gdyby zawodnicy strzelali tak, jak chcieli. Riise oddał wspaniały strzał, który minimalnie minął poprzeczkę, a Luis Garcia miał potężny strzał zablokowany. Chelsea oddaje strzał, który zmierza w kierunku narożnika boiska i zdobywa gola.
Takie jest życie. Uznanie dla graczy Chelsea, za zdobycie tych bramek, ale znowu Londyńczycy mieli dużo szczęścia, które ostatnio ich nie opuszcza.
Teraz Liverpool powinien mieć siedem rzutów karnych w 2005 roku w meczach z Chelsea, a Londyńczycy powinni mieć jednego i go mieli. Bardzo ciężko jest pokonać Petra Cecha, ale staje się to niemożliwe, jeśli Tiago i Gallas mogą piąstkować piłkę, albo zgrywać w siatkarskim stylu.
Nawet sam Cech miał szczęście, że nie dostał czerwonej kartki 3 maja, jako że sędzia powiedział, że chciał to zrobić i podyktować karnego dla Liverpoolu, ale my ciągle słyszymy narzekania o ‘gola, którego nie było’. Spójrzcie na nas, zdobyliśmy gola i nigdy nie narzekaliśmy na sędziego za nie podyktowanie rzutu karnego. Chelsea pewnie czuje, że zemścili się za tamtą porażkę, ale na szczęście tamtego zwycięstwa nikt nam już nie zabierze.
Walka
Nie chce ukrywać problemów, które ta porażka pokazała, brak zmienników w obronie, nie ma porządnego skrzydłowego, który porządnie dośrodkuje piłkę i w zależności od wyjściowej jedenastki, brak szybkich piłkarzy (z tych, którzy zaczęli od początku mecz w niedzielę, tylko Gerrard i Traore dysponują dobrą szybkością).
Kolejnym problemem jest to, że niepotrzebne błędy kosztują nas utratę goli. Każdy gola padł po pewnego rodzaju indywidualnym błędzie – zawsze jest tak, że ktoś mógł zrobić coś więcej w danej fazie akcji. Ale strzelanie samobóji, dawanie karnych i fatalne błędy w kryciu znacznie ułatwiają zadanie przeciwnikowi. Wtedy nawet mają oni zbyt łatwe zadanie.
Pewność siebie, jaką Liverpool zyskał po zdobyciu Pucharu Europy daje bardzo dużo podczas meczów w Europie, ale jakoś nie może się przerodzić w dobrą formę w Anglii. Ciągle to powtarzam, Liverpool w ostatnich sezonach w pierwszych sześciu meczach miał problemy, więc może teraz będzie lepiej.
Są wyraĽnie widoczne oznaki poprawy, ale także widać problemy. Jednak musimy pamiętać, że ta drużyna jest ciągle w fazie przebudowy, czy nam się to podoba, czy nie.
Rafa ma jeszcze dużo pracy przed sobą, jako że nie wszystko jest idealne i on zdaje sobie z tego sprawę. Będzie musiał podjąć decyzję, czy zostać przy obecnym systemie, z którym osiągnął wspaniały sukces, czy może jednak coś zmienić. Jeśli się zdecyduje pozostać przy obecnym systemie, to będzie naprawdę twardy i uparty. Może wymaga on jedynie lekkich zmian.
On wie, że Liverpool jest wspaniały w środku pola i kontroluje mecze, ale nie udaje się tego zamienić na bramki.
Także musi mieć nadzieję, że będzie miał taką drużynę, jak sobie wymarzył, jak najszybciej jest to możliwe, żeby rozegrać jak najwięcej spotkań z optymalnym składem. Dwa najtrudniejsze mecze na Anfield są już za nami, a rozegraliśmy u siebie dopiero trzy spotkania.
Wspaniały Sissoko jest znowu zdrowy po krótkiej przerwie i Rafa musi mieć nadzieję, że Harry Kewell i Fernando Morientes w końcu pokażą pełnię swoich umiejętności. Jeśli osiągną wysoką formę to z pewnością wniosą coś nowego do drużyny. Obaj zdobywali już gole w kluczowych meczach i teraz to samo muszą pokazać w barwach The Reds.
Tymczasem Xabi Alonso i Luis Garcia grają przeciętnie w tym sezonie i nie wnieśli zbyt dużo dobrego do gry Liverpoolu. Jednak pamiętajmy, że forma jest chwilowa a klasa wieczna.
The Reds muszą się nauczyć, jak wspierać Petera Croucha. Grał naprawdę wspaniale, potrafi przytrzymać piłkę i potem odegrać od partnera, ale pomocnicy nie wspierają go tak, jak powinni. Możliwe, że Chelsea wygrała w niedzielę, ponieważ grając podobnym systemem w kluczowych sytuacjach pod bramką Liverpoolu było więcej piłkarzy i to wykorzystali. Czasem takie szczegóły mogą zadecydować o wyniku meczu.
Powrót do rzeczywistości
Tak samo, jak to miało miejsce, gdy wracałem ze Stambułu teraz mój lot z Barcelony był opóĽniony o kilka godzin. Muszę powiedzieć, że czekanie jest dużo mniej przyjemne, jeśli nie widziałeś przed chwilą, jak Twoi ulubieńcy zdobywają Puchar Europy.
W maju w domu czekała na mnie kaseta z wspaniałym Finałem Ligi Mistrzów. Tym razem miałem tą kasetę i upuściłem ją w ogrodzie, leciała w kierunku działki sąsiada, jednak odbiła się od ogrodzenia i wyładowała w koszu na śmieci. Czyż nie miałem szczęścia?
Paul Tomkins
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 05.10.2005 (zmod. 02.07.2020)