Tryumfując nad gigantem
Artykuł z cyklu Artykuły
Ranek kolejnego dnia. Szansa na chłodne przemyślenia. Jednak fakty mówią same za siebie, ostatniego wieczoru Liverpool miał 14 bohaterów, prowadzonych przez wspaniałego dowódcę, w każdym elemencie tak dobrego, jak ten z Chelsea. Już wcześniej wiele razy było to mówione, że ideą trenera Liverpoolu Rafaela Beniteza jest drużyna. Nie stanie się nic złego, jeśli powiemy to jeszcze raz, tak jak zrobił to Benitez tuż po meczu i zrobi jeszcze wiele razy.
We wtorkowy wieczór Chelsea nie poradziła sobie z solidnym Czerwonym murem. Chelsea nie stworzyła prawie żadnych okazji do zdobycia gola, ponieważ piłkarze Liverpoolu byli zjednoczeni, a fani na Anfield bardzo im w tym pomagali. Benitez na pewno nie będzie wyróżniał indywidualnych zawodników i nie możemy mieć mu tego za złe. Liverpool awansował do Finału Ligi Mistrzów pokonując gigantów.
Jerzy Dudek przeżywał różne chwile podczas swojej kariery na Anfield. Bardzo dobrze gra na linii, ale często mu się zdarza podarować przeciwnikowi gola w najmniej odpowiednim momencie. Przez moment mógł być na czołówkach gazet, ponieważ nie dał sobie rady z piłką w polu bramkowym, ale tym razem przeciwnicy nie wykorzystali pomyłki Polaka. Dziękujemy Bogu za to. Oprócz tej sytuacji Dudek grał pewnie, wyłapywał dośrodkowania i raz popisał się wspaniałą paradą przy strzale Lamparda. To była tak samo dobra parada, jak ta Petra Cecha w pierwszym meczu, ponieważ do końca nie wiedział, czy piłka się od kogoś nie odbije.
W obronie Liverpool zagrał wspaniale. Bez Robbena i Duffa zadaniem Liverpoolu było grać razem i radzić sobie z wysokimi piłkami. Kiedy Gerard Houllier sprowadził Steve’a Finnana uważał, że pozyskał najlepszego prawego obrońcę w Anglii. Jednak z powodu kontuzji i słabszej formy Irlandczyk nie pokazał wszystkiego, na co go stać. Mało brakowało, a odszedłby do Tottenhamu. Jednak w tym sezonie jest podstawowym prawym obrońcą w klubie. W środę zagrał fenomenalnie w obronie i zachowywał spokój przy wyprowadzaniu piłki z własnej polowy. On zyskał najwięcej dzięki dobrej formie Jamiego Carraghera w tym sezonie.
Chłopak z nikąd powoli wysunął się z cienia i teraz jest jednym z najjaśniejszych punktów na Anfield. Po ostatnim meczu znajdzie się wielu, którzy będą dzwonić do PFA, czy mogą zmienić swój głos na piłkarza sezonu. Benitez zrobił dwie rzeczy, żeby zmienić Jamiego, po pierwsze dał mu grać na jego ulubionej pozycji, na środku obrony i po drugie dał mu pewność siebie. Widok Carraghera, który wyprzedza Kezmana i jeszcze jednego zawodnika Chelsea w polu karnym i potem pewnie prowadzi piłkę dowodzi, że Jamie jest jeszcze bardziej kompletnym piłkarzem, niż niektórzy myślą. Steven Gerrard niewiele zrobił, ale za to Carra był wspaniały – ogromne brawa dla Niego.
Obok niego Sami Hyypia bardzo dobrze zatrzymywał Chelsea. Były takie czasy, kiedy Hyypi brakowało tej pewności siebie, która spowodowała, że był jednym z najlepszych obrońców w Premiership. Jednak we wtorek niczego mu nie brakowało, był zaporą nie do przejścia. Tak, jak Carragher nie bał się wyprowadzać piłki do linii pomocy. Chelsea nie miała żadnego pomysłu na przejście Fina.
Ostatnim, który uzupełnił blok obronny był Djimi Traore, który zasługuje może na jeszcze większe pochwały niż inni. W oczach wielu fanów Djimi nie zasługuje na grę na tak wysokim poziomie. We wtorek nie popełnił chyba żadnego błędu. W wielu sytuacjach grał lepiej, niż od niego się wymaga. Raz Djimi zapędził się za daleko, stracił piłkę, co mogło pozwolić Drogbie na dobry atak, jednak jego koledzy naprawili ten błąd. Także w drugiej połowie, Djimi wspaniale dośrodkował w pole karne, jednak Djibril Cisse nie miał z czego uderzyć piłkę głową. Djimi kompletnie wyłączył z gry Joe Cole’a. Występ Francuza podsumował wspaniały blok strzału Lamparda.
To, że obrona wytrzymała napór Chelsea w dużej mierze jest zasługą pomocników Liverpoolu. W meczu z Juventusem Rafa musiał sobie poradzić bez Gerrarda i znaleĽć jakieś wyjście z tej sytuacji. To samo można powiedzieć o Alonso. Didi Hamann w końcu był zdrowy, jednak na pewno nie w pełni formy po tak długiej przerwie. Hamann podobnie, jak Alonso nie biega zbyt dużo, tylko jego gra opiera się na podaniach i odbiorze piłki. Alonso poradził sobie z Juventusem, a Didi z Chelsea. Niemiec często rozbijał ataki Chelsea, wtedy gdy było to najbardziej potrzebne. Można mu wybaczyć bezpieczne podania, to była oznaka zmęczenia, ale jego serce, nie chciało dać sukcesu Chelsea.
Obok niego Igor Biscan bardzo ciężko pracował. W drugiej połowie kultowy bohater The Kop grał wspaniale. Wszyscy oczekiwali, że odejdzie, a on był nieodłącznym ogniwem w awansie Liverpoolu do Finału. Grał zdecydowanie, był zdecydowany i starał się przetrzymywać piłkę. Czasem za długo holował piłkę, ale tracił ją na połowie Chelsea, a nie na własnej. Gdyby nie te kilkanaście metrów więcej, to Chelsea mogłaby porządnie przycisnąć.
Po lewej stronie John Arne Riise harował, jak opętany. Pozwalał Liverpoolowi na grę skrzydłami i zawsze był przygotowany, by pomóc Traore. W tym sezonie Riise gra znacznie lepiej, co udowodnił ogrywając Carvalho i jeszcze jakiegoś zawodnika Chelsea, który potem go sfaulował. Gdy Liverpool się cofał, to John pokazał wszechstronność i grał lewego obrońcę. Jeśli Liverpool atakował to błyskawicznie zamieniał się w pomocnika.
To mógł być jeden z najmniej dynamicznych występów Stevena Gerrarda, ale także to jeden z jego najlepszych meczów w karierze. Nie biegał już bezmyślnie po całym boisku, to był bardzo dojrzały występ, godny Półfinału Ligi Mistrzów. Benitez chciał, żeby Stevie był bardziej zdyscyplinowany, jako Kapitan i udało mu się zmienić Anglika. Gerrard nigdy nie był na złej pozycji, nie zostawiał luki między sobą, a dwoma pozostałymi bardziej cofniętymi pomocnikami. Także w jego grze były magiczne momenty, jak podanie do Barosa przy golu i także to on przejął piłkę i zainicjował ten atak.
Na początku Baros miał wyraĽnie jedno zadanie – zabiegać obronę Chelsea. Ricardo Carvalho wiele razy nie mógł sobie poradzić z zaciekłym Czechem. Nawet Terry miał czasem problemy z Milanem i brakowało mu spokoju, którym tak imponował wcześniej. Także to właśnie wspaniały bieg Barosa sprawił, że dobra podanie Stevena było wspaniałe. Gdyby nie faul Cecha to Baros w końcu strzeliłby tą upragnioną bramkę. Jednak teraz nie ma to najmniejszego znaczenia.
Ponownie Luis Garcia zdobył zwycięską bramkę. Liczba ludzi, którzy uważają, że Luis nie zasługuje by grać w Liverpoolu z każdym dniem maleje. Jego umiejętność do zdobywania kluczowych goli powinna przekonać wszystkich. Przez cały sezon Luis udowadniał swoją przydatność do zespołu. Teraz już nie jest tym malutkim Hiszpanem, który nie radzi sobie z angielskim futbolem. Czasem brakuje mu wzrostu, ale na pewno nie cofnie się przed 2 metrowym obrońcą. Wolał nie czekać na decyzje sędziego, tylko sam zadecydować o losach Liverpoolu, kiedy Cech powalił na ziemię Barosa. To typowy Luis. Tracił piłkę we wtorkowy wieczór, ale grał tak, jak by od tego zależało jego życie.
Djibril Cisse wszedł na boisko tak, jak to czynił w kilku ostatnich meczach. Baros był wyraĽnie zmęczony i przyszła kolej na Djibrila. Zrobił, co do niego należało i miał kilka okazji do zdobycia gola. Raz minimalnie chybił, przy strzale głową zabrakło siły i raz nie udało mu się przelobować Cecha. To był bardzo dobry występ zawodnika, który po kontuzji chyba zaczynać grać lepiej. Pokazał nieprawdopodobną determinację, żeby wyleczyć kontuzję i teraz fani Liverpoolu oczekują od niego bardzo dużo.
Wszystkie zmiany Beniteza były dobre. Szybkość Cisse pozwoliła na grę skrzydłami. Potem wszedł Kewell, żeby przytrzymać dłużej piłkę. Ostatnie minuty meczu dawno nie były tak dobre dla fanów Liverpoolu. Makelele, Carvalho i Gallas starali się odebrać piłkę Kewellowi, ale Australijczyk mocno stał na nogach. Wielu kwestionowało chęć Kewella gry w Liverpoolu, ale we wtorek chyba udowodnił, że chce grać na Anfield.
Chelsea chciała zawęzić pole gry i Benitez ponownie wygrał taktyczną bitwę. Odpowiedzią na wejście Hutha nie było wprowadzenie obrońcy, tylko Nunez zmienił Garcię. Gra utknęła w środku pola i Nunez miał grać szeroko, wspaniałe posunięcie. I Liverpool nagle dominował, Chelsea nie mogła się przedrzeć pod pole karne. To, że Chelsea stworzyła tylko jedną sytuację podczas 6 minut doliczonego czasu gry, było zasługą wspaniałej taktyki Beniteza.
W końcu należy pochwalić Beniteza. W ostatnich czterech meczach w Europie Liverpool stracił zaledwie 1 bramkę. Chelsea i Juventus miały bardzo mało okazji do pokonania Dudka, co było zasługą wspaniałe taktyki. Benitez wystawiał piłkarzy, tam gdzie będą najbardziej przydatni dla zespołu. Jego wspaniałe zmiany taktyczne przewyższyły takich trenerów, jak Capello i Mourinho. Benitez nie będzie chciał pochwał i będzie mówił, że do Finału awansowała drużyna, ale pochwała należy się każdemu piłkarzowi. Wielkie brawa dla Nich wszystkich.
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 04.05.2005 (zmod. 02.07.2020)