Luis Garcia- talent wydobyty z wnętrza.
Artykuł z cyklu Artykuły
Gerrard Houllier często za przykład świetnego pomocnika przytaczał Roberta Piresa, który na boisku gra nadzwyczaj uniwersalnie, choć trochę udzielając się w każdej formacji ( no może poza bramką).
Gdy Francuz przyszedł z Marsylii do Arsenalu, eks- trener Liverpoolu uważał, że był to bardzo mądry ruch "Kanonierów". Zdobycie tytułu "Gracza roku" z pewnością to potwierdza. Pires szybko zyskał zaufanie kibiców z Highbury i zaaklimatyzował się na wyspach bez problemów. Mówiono, że nie da On sobie rady w Wielkiej Brytanii. Chodziło głównie o tempo i braki fizyczne.
Wraz z Piresem, w Arsenalu grał Jego rodak Thiery Henry. Ten jednak w Londynie nie był aż tak owacyjnie witany. Sam piłkarz uważał, że było to konieczne. Mobilizowało to Go do większej pracy, by udowodnić kibicom swoją wartość. Stopniowo obaj gracze okazali się jednymi z najlepszych w Premiership, a ich osiągnięcia są bardzo imponujące.
Kibice Liverpoolu również w zespole 'The Reds' mogą dopatrywać się odpowiednika Roberta Piresa. Według Nich mógłby być Nim Luis Garcia. Popularny zawodnik wśród fanów Barcelony, ku ich rozczarowaniu opuścił stolicę Katalonii i przeniósł się do miasta Beatelsów. Tutaj również zyskał sporą sympatię.
Jego kariera w angielskiej lidze rozpoczyna się pdobnie jak Piresa.
Krytycy talentu Hiszpana głównie zwracali uwagę na Jego drobną posturę i złe warunki fizyczne. Przy obrońcach przeciwnych drużyn wyglądał dosyć skromnie. Podobny problem miał w Barcelonie. W Hiszpanii nie zyskał zaufania szkoleniowców, ale jak miał się przedostać do pierwszego składu, skoro Jego konkurentami byli m.in. Ronaldinho i Xavi?
Zła sytuacja w wychowawczym klubie bardzo Go frustrowała i zdecydował się na odważny krok- przeprowadzkę za granicę. Oczywiście nie wiedział co Go czeka na obczyĽnie. Pierwszy sezon poświęca się zwykle na aklimatyzację, przeprowadzkę do nowego kraju, nowego miasta, nowego klubu. Jest to oczywiście wielka niewiadoma, czy nowy zawodnik spełni oczekiwania i nie zmarnuje się. Luis czekał na reakcję otoczenia.
Jeszcze więcej stresu przyniosło Mu ojcostwo. Garcia przybył na Merseyside jako świeżo upieczony tata, a jak wiemy wychowanie dziecka to duża odpowiedzialność i brak czasu na cokolwiek innego.
Zanim przybył do Liverpoolu, często zmieniał otoczenie. Pierwszy raz wypożyczony był do Valladolid. PóĽniej sezon spędził w Toledo, skąd przeniósł się do bardziej znanej Teneryfy. Tam los zetknął Go z Rafaelem Benitezem. W nowym klubie szło Mu dobrze. Zaliczył 16 trafień. Dobrą formę Garcii zauważyli szperacze z Atletico Madryt. W stolicy Hiszpanii kontynuował dobrą passę, był nawet graczem roku w klubie, co skłoniło Barcę do ściągnięcia swojego wychowanka spowrotem.
Za kadencji Rijkaarda Luis odnalazł się na prawej stronie pomocy. Dosyć często znajdował się w pierwszej jedenastce. Tą równowagę zaburzyło przyjście Edgara Davidsa. Momentalnie trio Ronadlinho - Xavi - Garcia zostało zburzone. Ktoś z tej trójki musiał ustąpić miejsca Holendrowi.
Wiadomo, Ronaldinho nie siądzie na ławę, Xavi wówczas prezentował wyśmienitą, kto wie czy nie życiową formę. "Wyrok" padł na Lusia Garcię. Choć ponownie grzał ławę, wśród kibiców Camp Nou cieszył się dużym szacunkiem.
W Barcelonie nadeszła nowa era, gdy do zespołu przybyli Deco i Giuly. Dla Garcii oznaczało to występy w Barcelonie B lub odejście z klubu. Zarząd wybrał wariant drugi, sądząc, że Luis nie znajdzie wogóle miejsca w kadrze A. Rozwiązali z Nim kontrakt. Sam zainteresowany nie był z tego faktu zadowolony, gdyż nie chciał opuszczać rodzimego klubu, jednak Rafa Benitez skusił Go i Ten wraz z Nim znalazł się na Anifeld. Opłata za utalentowanego pomocnika wynosiła grubo ponad 6 milionów funtów.
Garcia wyjeżdzał na wyspy z nadzieją regularnych występów. I tak się rzeczywiście stało. Budził zaufanie Beniteza i mógł liczyć na pierwszą jedenastkę. Nowe otoczenie, zaufany trener i inne czynniki przyczyniły się do eksplozji talentu Garcii. Do dnia dzisiejszego (21 kwietnia '05) ma na swoim koncie 12 bramek, z tego osiem w Premiership i cztery w Lidze Mistrzów.
Pierwszą efektowną bramkę, kibice mogli podziwiać w meczu z Charltonem. Szczególnie ostatnio Hiszpan ma patent na piękne bramki. W Champions League z Juventusem popisał się precyzyjnym i pięknym trafieniem z ponad 30 metrów, natomiast w ligowym spotkaniu przeciwko Tottenhamowi świetnie uderzył sprzed pola karnego.
Luis musiał już raz pauzować na dłuższy czas z powodu kontuzji. W derbowym meczu grał ze skręconą kostką. Na szczęście nie wpłynęło to na Jego dyspozycję.
Tak na marginesie dodam, że podczas tego meczu aż czterech piłkarzy doznało kontuzji, więc Hiszpan grał mimo kontuzji, chociaż mógł zejść. Pokazał wtedy niesamowitą siłę woli i duże ambicje oraz mocny charakter, dzięki czemu w Liverpoolu nie pogubił się.
Na podstawie tego jednego sezonu widać gołym okiem, że transfer Luisa Garcii na Anifeld to dobre posunięcie Beniteza, aczkowiek zawsze może coś poprawić w swojej grze. Na początku rozgrywek, po kilku słabych występach spadła na Niego fala krytyki za zbyt dużo zmarnowanych sytuacji sam na sam. Widocznie wziął sobie te uwagi do serca i teraz zachwyca nas instynktem strzeleckim.
Porówniania Garcii i Piresa nie są bezpodstawne. Obaj piłkarze prezentują wysoki poziom. 26-letni Hiszpan z pewnością jest teraz u szczytu formy. Trzeba mieć tylko nadzieję, że ta forma utrzyma się jak najdłużej. Trochę konsekwencji i Luis Garcia będzie najważniejszym ogniwem zespołu 'The Reds'. Oby właśnie tak się stało.
Autor: Daniel
Data publikacji: 21.04.2005 (zmod. 02.07.2020)