"Everton- Jadąc na hamulcach"
Artykuł z cyklu Artykuły
Sezon dla Evertonu zaczyna wyglądać jak fabuła jakiejś baśni dla dzieci. Przed rozpoczęciem sezonu każdy komentator piłkarski, reporter, a nawet kibic wyobrażał sobie „The Toffies” walczących o utrzymanie się w Premierleague.
A tu taka niespodzianka. Niebiescy udowodnili swoim krytykom, że potrafią grać piłkę. Z 7 meczami do końca sezonu (5 kwiecień) i 1 punktem przewagi nad lokalnym rywalem Liverpoolem wciąż siedzą w pierwszej (ligo-mistrzowskiej) czwórce.
Wszystko szło pięknie jak po maśle, ale tylko do czasu. Everton zdobył 8 punktów z możliwych 27 w tym roku. Ich ostanie zwycięstwo miało miejsce na Villa Park 3-1. Potem to już kaplica. Seria remisów i porażek. 3 ostatnie mecze mówią same za siebie Blackburn 0-1, Liverpool 1-2 i West Brom 0-1.
Więc co się stało, że tak mocna drużyna stała się takim słabeuszem w przedsionku zaledwie paru tygodni. Czyżby to nieobecność Thomasa Gravesena spowodowała nagły spadek formy? Sprzedany do Realu Duńczyk za £2.1 miliona stanowił mocny punkt drużyny znad Merseyside. Ale siła Evertonu była zbudowana na zespołowej grze i woli walki, a nie na jednym graczu.
Everton stracił swojego najlepszego piłkarza tuż na początku sezonu. Wayne Rooney przeszedł do Manchesteru United za £30 milionów. I wtedy Everton się odrodził i grali jeszcze lepiej. Lee Carsley, Tim Cahill i Mikkel Arteta rozumieli się doskonale w ofensywie a Gravesen miał na sobie trochę łatwiejsze zadanie zatrzymywania akcji opozycji i oddawania piłki do kolegów jak najszybciej jak to tylko możliwe. Czy taka prymitywna rzecz okazała się ważniejsza niż młody angielski snajper ?
Innym wytłumaczeniem na spadek formy Evertonu może być rozmiar ich składu. Każdy piłkarz „The Toffies” musiał dać z siebie 100% w każdym meczu. Praktycznie ta sama jedenastka tydzień w tydzień. Co prawda David Moyes sprowadził do klubu Artetę i James’a Beattie za £6 milionów, ale to wciąż za mało, żeby można pozwolić sobie na jakieś rotacje w składzie (których w Liverpoolu jest chyba za dużo).
W następnym meczu Evertonu, zmierzy się z Crystal Palace na Goodison Park. W niedzielę 10 kwietnia. Crystal Palace walczą o utrzymanie i będą gryĽć trawę w tym meczu. Jeżeli West Brom potrafi wygrać to czemu nie Palace. Jeżeli Everton chce zostać w tej pierwszej czwórce to muszą wygrać, ponieważ potem nie będzie tak łatwo, 20 kwietnia zmierzą się z Manchesterem United i właśnie tego dnia Liverpool może po raz pierwszy w sezonie przesunąć się nad swoich sąsiadów.
3 dni póĽniej kolejny mecz na Goodison Park tym razem przeciwko Birmingham City. Potem nastepująco: Fulham, Arsenal, Newcastle United i ostatni mecz sezonu przeciwko Bolton Wanderers.
Wtedy oba zespoły mogą walczyć już tylko o miejsce w Pucharze Uefa, niż o miejsce w LM, które miejmy nadzieję zajmie oczywiście Liverpool.
Tak jak w zeszłym sezonie o tej porze Everton płynął w butach, tak w tym jadą na hamulcach :)
Autor: DeDe
Data publikacji: 07.04.2005 (zmod. 02.07.2020)