SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1416

Historia kogoś kto poznał Jessie Paisley

Artykuł z cyklu Artykuły


43 lata temu (1962 rok) pisarz tego tekstu biegał dookoła Garston (południe Liverpoolu) jako chłopiec "gruby jak dwie krótkie deski", bo taki właśnie przydomek nadali Mu Go koledzy. Oto Jego zwierzenia z wyjątkowych czasów, kiedy to rozpoczęła się Jego miłość do Liverpoolu i poznał Jessie Paisley.

Mieszkanie w Garston w tamtych latach to było coś. Mieszkaliśmy na Calthorpe Street, a ja chodziłem do Victoria School przez park. Musieliśmy chodzić wówczas do publicznych łaĽni, by się wykąpać, ponieważ domowe prysznice nie istniały. Był to dość kosztowny sposób zachowania higieny. Zwykle kąpaliśmy się w domu, w wanience, a wodę mama ogrzewała przy kominku.

W szkole panowała moda na szare, krótkie spodnie, lecz każdy z nas miał takich tylko jedną parę. Do tego dochodziła żółto-zielona koszulka.

Mój tato właśnie zaczynał nową pracę. Wywoływało to w nas sporo emocji. Kiedy on wstawał rano, ja również tak zwykłem robić. Chodziłem wtedy do innych dzieci i mówiłem im: "mój tatuś powiedział, że od sierpnia podwyższy mi kieszonkowe do 10 p.". Miałem być najbogatszym dzieckiem w bloku.

Cała ta hojność opłaciła się. Miałem pójśc za to na pierwszy w swoim życiu mecz Liverpool Football Club w pierwszej dywizji. Bardzo się z tego faktu cieszyłem. Mój bohater- Liddell powoli odchodził i ja zawsze czułem się kiepsko, kiedy On nie grał dla nas, mimo że najlepsze lata spędził w drugiej dywizji.

W domu zawsze oczekiwałem soboty, gdyż właśnie wtedy przyjeżdżał do nas wujek Gerry. Tato zawsze odpędzał Go, od swojego nowego Forda, którego dostał służbowo. Mając ekstra kieszonkowe wszystko wydawało mi się wspaniałe, ponieważ teraz mogłem kupywać różne rzeczy od Jubleesa, Lucky Bagsa Gob Stoppera- koleżków z bloku. Odłożyłem sobie 5 szylingów, z czego byłem ogromnie dumny.

Zbliżał się wrzesień, a wraz z nim moje urodziny. Miałem nadzieję, że dostanę coś specjalnego. Ciężko pracowałem w szkole każdego tygodnia.

W mojej szkole dyrektorką była niejaka Jessie Paisley i chociaż jakoś niespecjalnie nie zwracałem na tą osobę uwagi, to byłem Nią zachwycony, gdyż była żoną kogoś z kręgów Liverpool FC, kogoś o kim wiele słyszałem i był podziwiany przez kibiców.

Chcąc zrobić na Niej wrażenie, przynosiłem jej książki z biblioteki, mleko na przerwie, ale nie robiłbym tego, gdyby nie właśnie ten jej mąż. Całe tygodnie starałem się być grzeczny, a gdy był już piątek skradałem się do niej cichutko i prosiłem o pochwałę, którą następnie zanosiłem rodzicom. Zwykle uczniowie nie lubią dyrektorek, ale ta stwarzała taką miłą atmosferę domowego ogniska.

Kończyły się piątkowe lekcje, szedłem do domu i pomagałem mamie w kuchni. Mama zawsze wiedziała, że czegoś pragnę i zawsze starała mi się to dać. Była niesamowita. Pamiętam, jak specjalnie ćwiczyłem sposób patrzenia, aby dała mi coś słodkiego. Wkońcu przyszedł ten dzień...

Sobota, 12/09/1962

Wstałem wtedy wcześnie i przygotowałem mamie i tacie herbatę, a tak na marginesie trzeba dodać, że była to prawdopodobnie najgorsza herbata, jaką moi rodzice kiedykolwiek pili. Ranek ciągnął się. Patrzyłem na mamę, ale ona anie razu nie popatrzyła na mnie, patrzyłem się na tatę, a On wogóle nie był wesoły.

Co młody chłopiec zwany "grubym jak dwie krótkie deeski" mógł czuć?

Jak co każdą sobotę tato zbierał się na mecz. Przybywał wujek Gerry i dawał mi szylinga, tak aby nikt nie widział. Wujek Gerry to był specjalny człowiek. Często z Nim rozmawiałem.

"Kiedyś, jak będę starszy, bardziej starszy od Ciebie, zrobie wszystko, aby pracować w Liverpoolu." - mówiłem do Niego.

"Jak myślisz, jestem dosyć duży, żeby pracować z Tobą i tatą?"

-"Za jakieś 10 lat tatuś napewno Cię weĽmie." - odpowiadał.

Dziesięć! Dziesięć! Przecież to jeszcze kawał czasu! Czułem się zawiedziony ponownie. Łzy miałem w oczach, a mama znikła w kuchni, oczywiście aby uniknąć rozpaczliwego wzroku syna.

Tato i wujek podeszli do drzwi. Właśnie w tym czasie tato zapytał się mnie:

"Idziesz czy nie?"

Patrzyłem do kuchni, gdzie stała mama z moją marynarką. Ona cały dzień była nadzwyczaj spokojna. Poszedłem z Nimi. Był to bardzo ważny dla mnie moment. Przez park doszedliśmy na Anfield Road.

Forteca Anfield była masywnym budynkiem z czerwonej cegły. Stadion był większy niż Dickie Lewis's w mieście. Stałem przed zewnętrzną bramą The Kop, a tato powiedział:

"Masz pieniądze, które oszczędzałeś?"

Wtedy aż dreszcze przeszły mi po plecach. Kiedy przyszedł najwspanialszy dzień w moim dotychczasowym życiu i miałem robić "interesy" ja nie wziąłem oszczędności!

"Jeśli nie masz pieniędzy wejdziesz za mnie, a ja kupie Tobie i wujkowi program."

Interesy były tutaj niesamowite! Dwa programy po 6p. każdy= 1 szyling i byłem wkońcu w moim kochanym Liverpoolu. To był początek romansu, który trwa ponad 40 lat.

Biorę program do ręki i czytam:

Liverpool v West Ham United

Stadium: Anfield

Attendance : 39261 (the 1 was me)

Competition: Division 1

Liverpool team:

Furnell, Jim

Byrne, Gerry

Moran, Ronnie

Milne, Gordon

Yeats, Ron

Leishman, Thomas

Callaghan, Ian

Hunt, Roger

St. John, Ian

Melia, Jimmy

A Court, Alan

Score: 2 (1) - 1 (0)

Liverpool Scorers:

Ian St. John (1st half)

Ian St. John (2nd half)

Dużo wspaniałych meczy i dużo wspaniałych piłkarzy, którzy grają w jednym, a do tego wspaniałym klubie. Takie uczucia pamięta się do końca życia. Czekałem na tą chwilę całe życie.

Jessie Paisley nie będzie pamiętać małego chłopca z Garson, którego uczyła, ale zawsze będę pamiętać jej wyraz twarzy w poniedziałkowy ranek, na placu zabaw, kiedy mówiłem jej o swoim wspaniałym dniu.

Victoria School obecnie nie istnieje, a Jessie z Bobem ostatni raz widziałem na Hunts Cross Avenue, gdzie mój tato kupuje papiery. Będę pamiętać jeszcze te uśmiechy i tamte miny. One pozostaną w mej pamięci na zawsze.

Wooly

Karl William Brodrick

"Gruby jak dwie krótkie kreski"

Victoria Pupil 1962/3

Jessie i Bob poznali się w 1945 roku. Dwa lata póĽniej wzięli ślub. PóĽniej mogli cieszyć się z narodzin dzieci, kolejno Roberta, Grahama oraz córki Christine.

8 kwietnia 1999 Liverpool Football Club odsłonił nowo powstałą bramę wiodącą na The Kop. Nazwana została ona "Paisley Gateway", by uczcić pamięć jednego z najznamienicznych postaci w historii klubu. Jessie pomagała w projektowaniu bramy. Jako gość honorowy otwarcia, Jessie Paisley miała zaszczyt otworzyć po raz pierwszy bramę symbolicznym kluczem. Po ceremonii powiedziała: "Czy ta ceremonia była potrzeba czy nie, moim zdaniem Bob na to zasłużył. Chociaż bardzo tęsknię za mężem, nie zamierzam o tym mówić. Jeśli pan się pyta, czy Bob na to zasłużył odpowiem: tak i to w stu procentach."

Bob zmarł w 1996 roku. Borykał się z chorobą Alzheimera. Chowany był jak bohater i taki właśnie pozostanie w sercach tysięcy kibiców.

Jessie Paisley podczas uroczystego otwarcia "Paisley Gateway".



Autor: Daniel
Data publikacji: 28.03.2005 (zmod. 02.07.2020)