SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1540

Obiecałeś...

Artykuł z cyklu Artykuły


Ciężki jest los piłkarza. Rzucany wiatrem futbolowych zmian, odkrywa nieznane sobie wcześniej lądy, dźwigając brzemię płaczących żon, matek, kochanek i dzieci. Lądując w obcym kraju, znając, pobieżnie na ogół, wyłącznie własnego agenta, nieśmiało i błagalnie wpatruje się w obsługę lotniska, próbuje zatuszować swe niezdarne „good morning”. Jedyne co potrafi, to kopać piłkę.

Jest wart tyle, ile jego ostatni mecz. Mniej niż prowizja tego gościa z jego kartą. Niewiele. Nawet sam o sobie nie może decydować. Wstydzi się. Ale wie po co tu jest. I to każe mu iść naprzód. Przecież to początek drogi. Drogi do własnego, piłkarskiego raju.

Nie umie się odnaleźć. Murawa co prawda świetna, kibice fantastyczni. Miasto jednak nie bardzo. Za duże, za szybkie. Obce. Trener też obcy. Angol. Nie ufa. Żona płacze. Wracajmy do domu – błaga. Tam przecież też jest piłka, też możesz grać. Zaciska zęby. Przetrzymam – mówi w duchu. Przetrzyma.

Wybawienie. Hiszpański trener. Uparł się, chce go u siebie. Zobaczysz – przekonuje żonę – tam będzie lepiej. Będę grał, pokażę się na świecie. To Liverpool, oni grają w pucharach, cały świat przecież na to patrzy. Zobaczysz, to jest nasza szansa. Trener to Hiszpan, połowa klubu to Hiszpanie. Tam będzie nam lepiej. Stamtąd będzie bliżej do naszego raju. Obiecuję ci.

Zgoda Javi... Ale... – jej głos brzmiał coraz ciszej – powiedz, że to już niedługo...

Dam z siebie wszystko. Nie odstawię nogi nawet jakbym miał ją stracić. Będę biegał jak oszalały, będę sunął po każdej z tych równych, mokrych muraw. Zrobię wszystko co mi każą. Mogę grać nawet na bramce. Do końca, do ostatniego tchu. Nawet za darmo. Spełnię marzenie. Choćby i mieli mnie przeklnąć.

Javier...To Barcelona...Pomyśl tylko. Hiszpania. Camp Nou. Słońce cały rok. Messi, przecież tak dobrze się dogadujesz z Messim. Poza tym sami Hiszpanie. Trener też Hiszpan. Co tu cię trzyma? Rafa odszedł. Zwolnili go. Swoje przecież zrobiłeś. Ilu zostało tu Hiszpanów? Insua idzie, jeden Maxi, jeden Torres. Javier...Pomyśl o żonie. Przecież o tym właśnie marzyłeś. Cały czas, odkąd przyleciałeś do tej pieprzonej Anglii, cały czas myślałeś jak się stąd wyrwać. Kiedy jak nie teraz? Obiecali ci coś rok temu? Obiecali. A to, że się ważniaki między sobą nie potrafią dogadać – co cię to obchodzi..? Javier...Za rok może się już nie udać. Decyduj. Ja wszystko załatwię.

Wrócił do domu. Spojrzał w oczy żonie. Nadzieja mieszała się w nich z niedowierzaniem. Płacze odkąd piszą, że powinien ją zmienić, że chyba jakaś idiotka skoro angielskiego nie potrafi pojąć. Chwyciła jego dłoń. Javi...Obiecałeś przecież...

Westchnął głęboko. Teraz albo nigdy – pomyślał.



Autor: Openmind
Data publikacji: 02.09.2010 (zmod. 02.07.2020)