LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 722

Czasy Francuza

Artykuł z cyklu Artykuły


Kiedy Gerard Houlier po raz ostatni opuszczał Anfield 24 maja 2004 roku powiedział, że opuszcza Liverpool, ale Liverpool nigdy go nie opuści i będzie nosił ten klub w sercu do końca życia.

Francuz odszedł z godnością, chwilę wcześniej siedząc obok Ricka Parry’ego na pożegnalnej konferencji prasowej spokojnie odpowiadając na pytania. Po tygodniach spekulacji decyzja Davida Moores’a i zarządu o zakończeniu sześcioletniej kadencji Gerarda wycisnęła kilka łez.

W ostatnim sezonie osiągnął klubowy cel minimum awansując do Ligi Mistrzów po zajęciu czwartego miejsca w lidze. Wszystkie strony osiągnęły konsensus zgadzając się, że nadszedł czas na zmiany.

Houlier’owi nie udało się postawić ostatecznego kroku i zdobyć mistrzostwa, a dwa ostatnie lata jego rządów uznawane są za cofanie się klubu w rozwoju.

Sześć i pół roku później Gerard powróci na Anfield Road po raz pierwszy, tym razem jako trener Aston Villi.

Nie ma wątpliwości, że zostanie ciepło przyjęty. Kiedy kibice podziękują mu, nie będzie to tylko wyrażenie szacunku lojalnemu pracownikowi klubu, który prawie oddał życie z Liverpool Football Club.

Będzie to salut w stronę doświadczonego i utalentowanego trenera, który dał kibicom niektóre z ich najlepszych dni w życiu i zostawił po sobie wspaniałe dziedzictwo.

Kiedy w listopadzie 1998 roku Gerard Houlier indywidualnie przejął stery klubu po krótkim okresie wspólnego rządzenia z Roy’em Evansem, w szeregach kibiców zapanowało zamieszanie. Po odpadnięciu z pucharów europejskich z Celtą Vigo i anemicznej grze w Premier League siódme miejsce w lidze nie było zaskoczeniem.

Houlier nie bał się trudnych decyzji i nie wahał się oddać kogoś, kto miał według trenera zły wpływ na zespół, Paula Ince’a. Wprowadził dyscyplinę zarówno jeśli chodzi o odżywianie się zawodników, jak i ich sposób życia. Picie wśród graczy klubu zostało ukrócone, za to rozwinęły się ośrodki treningowe.

Sprowadzenie Sami’ego Hyypii i Stephane’a Henchoza dało obronie upragnioną solidność, a młodzi gracze jak Gerrard, Owen, Carragher i Danny Murphy zaczynali świecić własnym blaskiem.

W sezonie 1999-2000 The Reds zajęli już czwarte miejsce, a jak się okazało następna kampania miała być naprawdę niezapomniana.

Nabycie nowego talizmanu w postaci Gary’ego McAllistera dało efekt w postaci trzeciego miejsca w lidze i zdobycia trzech pucharów w jednym roku.

Cardiff stało się dla Kopites drugim domem po bramkach Michaela Owena w dramatycznym finale FA Cup z Arsenalem. Trofeum za wygranie najstarszych rozgrywek na świecie dołączyło do zdobytego wcześniej Pucharu Ligi, a miało być jeszcze lepiej.

To właśnie Francuz sprawił, że wspaniałe noce pucharów europejskich powróciły na Anfield Road. Po wyeliminowaniu po kolei Romy, Porto i Barcelona wszyscy czekali na zwieńczenie pięknego sezonu, finał Pucharu UEFA w Dortmundzie.

Złotego gola dającego Liverpoolowi zwycięstwo 5:4 strzelił zawodnik Hiszpanów w meczu, który śmiało mógłby być wskazywany jako najbardziej dramatyczny finał w Europie, gdyby nie wydarzenia ze Stambułu kilka lat później.

W lecie 2001 roku cały Liverpool głęboko wierzył, że The Reds mogą sięgnąć po mistrzostwo Anglii. Sytuacja zmieniła się jednak dramatycznie 13 października 2003 w czasie meczu z Leeds na Anfield.

Houlier nie wyszedł z tunelu na drugą połowę. Został błyskawicznie przewieziony do szpitala na operację serca, która uratowała mu życie. Minęło pięć miesięcy zanim powrócił do pracy w czasie spotkania w Chamnpions League z Romą w marcu.

Powracający trener stwierdził po końcowym gwizdku, że jego drużynie zostało dziesięć spotkań do chwały. Nic takiego się nie stało i The Reds zakończyli sezon na drugim miejscu za Arsenlem, a w Europie niespodziewanie odpadli w ćwierćfinale z Bayerem Leverkusen.

Następny sezon, 02-03 Francuz zaczął od wspaniałej serii w pierwszych 12 kolejkach wygrywając 9 spotkań i 3 razy remisując. Niestety od porażki 1:0 z Middlesbrough, kiedy Francuz był krytykowany za złą taktykę, sprawy zaczęły przybierać coraz gorszy obrót.

Transfery Dioufa (10,6 miliona funtów), Bruno Cheryou (4,5 miliona) i Salifa Diao (5 milionów) okazały się niewypałami.

Decyzja o nie przedłużaniu umowy z Nicolasem Anelką po imponującym okresie wypożyczenia zemściła się na klubie. Francuz zdobył dwie bramki dla Manchesteru City na Anfield przyczyniając się do porażki, która zaprzepaściła szanse The Reds na awans do Ligi Mistrzów.

Pozbawieni gry w najważniejszych rozgrywkach na kontynencie i pokonani przez Celtic w Pucharze UEFA The Reds nieznacznie poprawili humory pokonując w finale Pucharu Ligi Manchester United.

W lecie 2003 sezon na nieudane transfery trwał, między innymi przez sprowadzeniem Le Tallec’a. Liverpoo wślizgnął się do Champions League, ale to nie wystarczyło do uratowania posady przez Francuza.

Jamie Carragher będący od zawsze wdzięczny trenerowi z wprowadzenie do dorosłej piłki i ukształtowanie na klasowego obrońcę jako powód obniżenia jakości pracy Houlier’a wskazywał problemy z sercem.

Sam Houlier przyznał, że wrócił do pracy zdecydowanie za wcześnie.

- Choroba osłabiła w nim zdolność do szybkiego i trafnego osądu sytuacji na boisku który wykazywał w pierwszych sezonach, a był to jeden z lepszych menedżerów Liverpoolu – napisał Carra w swej autobiografii.

- Mojego osądu nie zmieniają jego ostatnie dwa lata w klubie. Doceniam to, co zrobił dla mnie zanim przyszła operacja, przed mroczniejszymi czasami. To była dla niego tragedia. Gdyby nie zachorował, może prowadziłby Liverpool aż do dzisiaj.

Bez wątpienia Houlier popełniał błędy, ale wprowadził The Reds w XXI wiek zarówna na murawie, jak i poza boiskiem.

Francuz przypomniał Merseyside, jak smakuje chwała w Europie, a jego następca, Rafa Benitez przeniósł to na wyższy poziom.

W poniedziałek czeka go wyjątkowy wieczór, a co najlepsze, owacja będzie w pełni zasłużona.



Autor: Dominic King
Data publikacji: 04.12.2010 (zmod. 02.07.2020)