Dalglish przywrócił wartości
Artykuł z cyklu Artykuły
Bywały większe okazje na Anfield, z bardziej cennymi nagrodami w stawce, już kilka było bardziej oczyszczających, niż ta wczorajszej nocy. Kenny Dalglish był widocznie rozemocjonowany po ostatnim gwizdku. Liverpool po raz kolejny powalczy o trofeum. To nadzwyczajne święto.
Oczywiście fani Manchesteru City i inni kibice będą szyderczo się uśmiechać. Carling Cup jest ubogim krewnym w składającej się z trzech rozgrywek krajowej koronie,a srebrna patera traci swój blask w porównaniu z brudnymi pieniędzmi Champions League. Teraz, po tułaczce, którą Anfield odbywa przez pięć lat, wycieczka na Wembley jest jak sen.
Rok temu, gdy Dalglish objął stery, Liverpool miał pięć punktów przewagi nad strefą spadkową Barclays Premier League, odpadł z Carling Cup za sprawą Northampton Town i był blisko straty napastnika za 50 milinów funtów. Zaledwie trzy miesiące wcześniej, klub balansował na krawędzi interwencji ze strony administratora.
Kwintesencja klubu, rdzeń wartości, został naruszony przed decyzje osób, które nigdy nie powinny zostać wypuszczone z gościnnych ramion korporacji. Wewnętrzne walki nie były poparte żadnym celem.
Dalglish, jedyny człowiek posiadający pozycję do ponownego przejęcia kontroli na Anfield, został odtrącony przez przedsiębiorców i handlarzy akcjami, którzy zwolnili Beniteza w czerwcu dwa lata wcześniej. Zatrudnili Roya Hodgsona i desperacja pogłębiła się. Jak inaczej mogły potoczyć się sprawy, gdyby Kenny Dalglish objął stery w 2010 roku? Zamiast tego byliśmy świadkami siedmiomiesięcznego zamieszania i chaosu, zanim nowi właściciele zwrócili się do Szkota.
Wciąż nie wszyscy, nawet wśród fanów Liverpoolu, doceniają skalę problemów, z którymi musi mierzyć się Dalglish. Przez ostatnie tygodnie głośna mniejszość odnosiła się krytycznie do jego transferów i występów drużyny. Wydanie stu milionów funtów powinno natychmiastowo przynieść miejsce w pierwszej czwórce, wydaje się logiczne, gdyby tylko byłoby to tak proste.
Wśród fanów z Anfield, przepełnionych sukcesem ze Stambułu i wytrąconych z równowagi przez lata panowania Gilletta i Hicksa, rozwinął się wciąż rosnący histeryczny odłam. W połączeniu z pewnymi upoważnieniami, doprowadziło to do braku logiki i utraty perspektyw.
Niektórzy nie potrafią dostrzec, że Liverpool stracił wiele do takich drużyn, jak City, Manchester United, Chelsea, Arsenal i że Tottenham Hotspur również prześcignął pięciokrotnych zdobywców Pucharu Europy.
Dalglish zatrzymał upadek. Stłumił niezgodę wewnątrz klubu. Przywrócił podstawowe wartości. Najważniejsze, rozpoczął powolny proces rozwoju klubu. Możliwe zdobycie trofeum jest dodatkiem.
Popełnił błędy i wciąż będzie je popełniał, ale jest właściwym człowiek do wykonania powierzonej mu pracy - był nim również wtedy, kiedy Benitez został zwolniony - i jedyną osobą zdolną naprawić tę uszkodzoną instytucje. Proces obudowy ma długą drogę przed sobą.
W międzyczasie może dostarczyć do klubowej gabloty puchar. Jeśli tak się stanie, może, w pewnym momencie, okaże się to jego największym osiągnięciem.
Tony Evans
Autor: Stone
Data publikacji: 26.01.2012 (zmod. 02.07.2020)