Kontrowersje na bok
Artykuł z cyklu Artykuły
Mecze Czerwonych Diabłów z Liverpoolem zawsze przyciągały uwagę kibiców nie tylko tych dwóch drużyn, ale całego piłkarskiego świata – nie inaczej będzie i tym razem, choć – niestety – aspekty sportowe zostały przyćmione przez wydarzenia pozaboiskowe, a oczy wielu obserwatorów skupiać się będą głównie na obserwowaniu poczynań Suareza i Evry.
Od czasu wybuchu całej afery mogliśmy przeczytać i usłyszeć setki dyskusji i komentarzy na jej temat, więc każdy z nas zdołał wyrobić sobie własną opinię – to samo tyczy się piłkarzy. Liczę na to, ze nasi ulubieńcy zachowają zimną głowę i odkładając wszelakie kontrowersje na bok pokażą się z jak najlepszej strony. Tyczy się to zwłaszcza Luisa Suareza.
Naprawdę boję się o to, czy uda mu się zachować stoicki spokój – atmosfera ważnego starcia, „serdeczne” przyjęcie przez kibiców Manchesteru oraz zwrócona uwaga obserwatorów z całego piłkarskiego świata – taki natłok „wrażeń” to może być zbyt wiele nawet dla wielu spokojniejszych piłkarzy, a co dopiero dla gorącej urugwajskiej głowy. Obawiam się, że jeśli naszą „siódemkę” zobaczymy na murawie od początku i będzie grać słabo, to mogą zacząć się problemy – po prostu Luisowi mogą zacząć puszczać nerwy. To spotkanie będzie dla niego wielką lekcją, gdyż będzie musiał wznieść się ponad emocje i pokazać, że jest prawdziwym profesjonalistą. Pozytywna wypowiedź Kenny’ego Dalglisha, w której twierdzi, że Urugwajczyk będzie zachowywał się naturalnie, nie okazując negatywnych emocji podczas przedmeczowego przywitania pozwala nam mieć nadzieję, że również na boisku nasz zawodnik zachowa się tak, jak należy.
Zachowanie przez naszych piłkarzy spokoju będzie niezwykle istotne również w kontekście tego, w jakiej formie znajdują się teraz The Reds – nerwy mogą jedynie zepsuć świetną pracę, jaka została wykonana przez Dalglisha i spółkę od haniebnej porażki z Boltonem. Nasza defensywa działa niemalże perfekcyjnie, coraz lepiej radzi sobie linia pomocy i ataku, a choć brakuje jeszcze skuteczności (jak choćby w meczu z Tottenhamem), to i tak mamy się czym pochwalić, zwłaszcza w grach pucharowych. Patrząc na grę ofensywną naszej drużyny nie można nie zauważyć znacznego postępu, a choć do perfekcji (albo przynajmniej do bardzo dobrej gry) jeszcze daleko, to możemy zauważyć, że coraz częściej widać „przebłyski” tego, czego powinniśmy się spodziewać.
Cała zaistniała sytuacja może jednak podziałać na naszych graczy bardzo pozytywnie - chęć udowodnienia swoich racji na boisku może obudzić sportową złość w Suarezie i jego kolegach. Szczytem marzeń byłaby bramka strzelona przez Urugwajczyka – sądzę, że dodałoby to dramatyzmu i emocji całemu spotkaniu. Należy jednak odrzucić pozaboiskowe sprawy i skupić się jedynie na pokonaniu Czerwonych Diabłów – będzie to zadanie niełatwe, jednakże możliwe do wykonania, gdyż w obecnym sezonie nie zwyciężyli nas ani razu. Ich też czeka ciężkie spotkanie, gonią bowiem swoich sąsiadów zza przysłowiowej miedzy w wyścigu o mistrzostwo Anglii. Zadaniem The Reds będzie więc sprawienie, by podopiecznym sir Alexa Fergusona się to nie udało, by rywal od pierwszych minut widział pewnego w bramce Reinę, uznał wyższość duetu Agger – Skrtel, drżał przed zabójczymi kontratakami i grą naszej linii pomocy, a nade wszystko obawiał się naszego El Pistolero.
Tak czy inaczej nie możemy przegrać tego spotkania – walczymy ciągle o TOP 4 w ligowej tabeli, a nasi rywale nie potrafią wyraźnie nam odskoczyć. Trzy punkty w takim meczu to poza prestiżem wymierna korzyść odzwierciedlająca się w tabeli. Nasi ulubieńcy nie mogą więc pozwolić, by cokolwiek ich zdeprymowało bądź sparaliżowało na boisku – strata może okazać się niemożliwa do odrobienia w ostatecznym rozrachunku.
Liczę na to, że drużyna da sobie radę z Czerwonymi Diabłami, a pomóc jej może w tym na pewno Luis Suarez – ale nie ten, którego często oglądaliśmy w tym sezonie, zdenerwowany, sfrustrowany, mający pretensje do całego świata. Chcemy oglądać Suareza radosnego, wprowadzającego niekonwencjonalność do naszej gry, dającego nową jakość, a nade wszystko – cieszącego się z asyst i bramek. Urugwajczyk, jak i cały zespół musi zapomnieć o wszystkich złych emocjach i skupić się na walce, na wykrzesaniu z siebie dodatkowych sił i możliwości – jeśli to się powiedzie, to nic i nikt nie będzie w stanie wydrzeć nam wygranej, tak bardzo potrzebnej, by marzyć jeszcze o przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów.
Autor: Zuru
Data publikacji: 09.02.2012 (zmod. 02.07.2020)