Porażka z Wigan ukazała słabości
Artykuł z cyklu Artykuły
Być może Roberto Martinez jest najmilszym menedżerem Premier League, ale niechcący jego pomeczowe pochwały dla przeciwników miały zupełnie odwrotny efekt.
- Należą się brawa dla Liverpoolu, gdyż nie przyszli tu tylko po to, aby statystykom stało się zadość.
To, że menedżer Wigan czuł się w obowiązku pogratulować piłkarzom Liverpoolu za ich wysiłek o czymś świadczy.
Świadczy to o tym, że Liverpool nie jest już potęgą, którą niegdyś był i jest daleki od bycia potęgą w lidze, jaką miał być zespół po tym jak Kenny Dalglish dostał ponad 100 milionów funtów na transfery.
Liverpool ma w tej chwili trzy punkty mniej niż na tym samym etapie poprzedniego sezonu i walczy o to, by pozostać w tabeli nad Evertonem, Sunderlandem i Swansea, zamiast dotrzymywać tempa Arsenalowi, zmęczonej Chelsea czy nawet Newcastle. Coraz więcej ludzi zaczyna wątpić w nieomylność Dalglisha i coraz częściej podważany jest jego osąd.
Krytyka szefów dotyczy głównie jego transferów. Dalglish narzekał na intensywny terminarz, który jego zdaniem jest przyczyną zmęczenia zespołu w ostatnim spotkaniu z Wigan i chciałby mieć większą możliwość rotacji zawodnikami w ostatnich trzech spotkaniach.
Jednak np. Andy Carroll zaczynał w wyjściowej XI jedynie w jednym z ostatnich sześciu ligowych spotkań, a Jordan Henderson rozegrał pełne 90 minut jedynie w 2 z 10 meczów. Narzekanie na to, że zespół jest przemęczony jest brzmi pusto, szczególnie gdy menedżer regularnie trzyma na ławce zawodników, za których zapłacił ponad 50 milionów funtów.
Zastrzeżenia na temat intensywnego terminarza również są nieprzekonywujące. Co prawda Liverpool mierzył się z silnymi zespołami w obydwu krajowych pucharach, to jednak brak gry w Europie pierwszy raz od 1999 roku znacznie rozluźnił terminarz.
Ostatnio krytykowane są również umiejętności taktyczne Dalglisha. Bardzo często w tym sezonie zmieniał taktykę i zawodników i przeważnie piłkarze nie pasowali do swoich pozycji. W meczu z Wigan mało którzy zawodnicy nadawali pomiędzy sobą na tej samej częstotliwości i momentami taktyka była zupełnie sprzeczna z intuicją.
Liverpool zaczął spotkanie w ustawieniu 4-1-4-1, w którym wyraźnie Suarez miał otrzymywać stałe wsparcie, którego często mu brakuje, jednak w pierwszej połowie najlepsze zagrania miały miejsce po wysokich podaniach Stevena Gerrarda i Stewarta Downinga, które mógłby wykorzystać Carroll. Gdy zaś Carroll wszedł na boisko, a Liverpool przegrywał 1:0, zawodnicy przestali posyłać górne piłki. Liverpool zremisował po bramce Suareza, ale później znów przegrywał po bramce Gary’ego Caldwella i nikt nie kwapił się do tego, by coś jeszcze zdziałać.
Niemożność pomocników Liverpoolu w odebraniu piłki zawodnikom Wigan może potwierdzać twierdzenie Dalglisha na temat zmęczenia jego zawodników ostatnimi meczami, jednak nasuwa to również pytania. Czemu Dalglish zdecydował się wstawić Carolla zamiast Hendersona, zamiast np. Dirka Kuyta czy Jaya Spearinga, skoro Henderson był całkiem wypoczęty i miał mniej strat niż większość kolegów.
Oczywiście, piłkarzy Wigan to nie interesuje, a to zwycięstwo zwiększyło im morale w dążeniu do celu, jakim jest utrzymanie się w lidze.
Jednak, tak jak Liverpool, Wigan straciło wiele ważnych punktów w meczach na własnym boisku. To było piąte zwycięstwo Wigan, jednak na DW Stadium wygrali oni w tym sezonie tylko raz. Martinez jest przekonany, że to się zmieni, jeżeli zespół utrzyma się w lidze.
- W tym sezonie zremisowaliśmy sześć meczów na własnym boisku i mogę wytłumaczyć czemu ich nie wygraliśmy, a to dlatego, że pomimo tego, że w każdym z nich byliśmy zespołem lepszym brakowało nam konsekwencji pod bramką przeciwnika i być może odrobiny szczęścia.
- Nikt nie byłby zdziwiony, gdybyśmy mieli o 5 więcej wygranych meczów. Jesteśmy jednak na takiej a nie innej pozycji, gdyż nie strzelaliśmy wystarczającej ilości bramek, pomimo wielu okazji. Jesteśmy dobrym zespołem, ale niezbyt szczęśliwym. W meczu z Liverpoolem byliśmy konsekwentni i być może mieliśmy trochę szczęścia.
- Ogólnie zasługiwaliśmy na trzy punkty, a to ważne, szczególnie patrząc jakim zespołem jesteśmy my, a jakim jest Liverpool. To nam doda wiary w siebie. Graliśmy dobrze w ostatnich sześciu meczach, może oprócz tego ze Swansea, a mimo tego nie wygrywaliśmy; zremisowaliśmy cztery razy, a to jest strata ośmiu punktów. Osiem punktów spowodowałoby, że znaleźlibyśmy się w połowie tabeli, a teraz będzie ciężko jest zdobyć.
- Każde zwycięstwo jest bardzo ważne z różnych powodów, może ono dać wiarę i pewność siebie i sprawić, że wszystko stanie się prostsze. Musimy jednak zapomnieć o tym co się dzieję z boku i skupić się na punktach, które wciąż możemy zdobyć. My się liczymy. Wygrana na Anfield daje ci coś, czego nie da się wypracować na treningach: wiarę, pewność siebie i dobre samopoczucie.
Paul Doyle
Autor: Tomasi
Data publikacji: 26.03.2012 (zmod. 02.07.2020)