Co czeka Rodgersa na Anfield?
Artykuł z cyklu Artykuły
Brendan Rodgers został dziś oficjalnie przedstawiony jako nowy trener Liverpoolu. Dziennikarz The Times, Tony Barrett, przeanalizował pięć kluczowych kwestii, jakimi będzie musiał zająć się 39-latek, stawiając swoje pierwsze kroki na jednym z najbardziej wymagających stanowisk w futbolu.
Zaakceptować nowy sposób zarządzania
Fenway Sports Group (FSG), właściciel Liverpoolu, chciałaby wprowadzić w życie strategię obejmującą współpracę z dyrektorem sportowym, jednak, przynajmniej w najbliższym czasie, funkcja tą będzie sprawowana przez zespół ludzi. Od Rodgersa oczekiwać będą działania w porozumieniu z trio specjalistów ds. technicznych, rekrutacji i administracji, choć to do niego należeć będzie ostatnie słowo w kwestii transferów. Zdaniem FSG, takie podejście, dzięki analizom i zachowaniu niezbędnego balansu, zapobiegnie pozyskiwaniu zawodników, których cena przewyższać będzie realną wartość. Rodgersowi umożliwiono zatrudnienie najbliższych współpracowników, czyli Colina Pascoe, Chrisa Daviesa i Glena Driscolla, który przybyli wraz z nim ze Swansea, zapełniając lukę, jaką pozostawił po sobie Steve Clarke. Menedżer nie będzie mógł wpływać na decyzje odnośnie wyższych stanowisk, które stworzą zespół do spraw operacji piłkarskich.
Nie przpinać mu etykiety twórcy "nowej Barcelony"
Styl gry porównywany do Barcelony mógł być dla niego błogosławieństwem podczas pracy w Swansea, ale w Liverpoolu może stać się przekleństwem. Rzadko kiedy wymagania na Anfield są niższe niż obecnie, dlatego niepotrzebne okrzyknięcie go wyznawcą stylu powiązanego z najbardziej klasowym klubem światowego futbolu byłoby dodatkową przeszkodą. Teraz typowym przejawem instynktu samozachowawczego powinno być dowiedzenie niesłuszności tego przesądu. Podczas gdy Barcelonie zranienie rywala umożliwiane jest poprzez posiadanie piłki, Swansea Rodgersa przekształciła to w kontrolę i pressing, powstrzymujące przeciwników od zadania im ciosu. Obalenie mitu może utrzymać oczekiwania w ryzach, a kibice Liverpoolu nie będą zastanawiać się, gdzie podziała się imponująca ofensywna piłka na jaką liczyli.
Nie oceniać Liverpoolu na podstawie 8. pozycji w tabeli
Gdyby względnie dobry skład Liverpoolu oceniany był przez pryzmat miejsca zajętego w minionym sezonie (17 punktów za czwartym Tottenhamem), Rodgersowi pozwolono by na dokonanie rewolucji i zaczęcie wszystkiego od początku. Jednak szerszy obraz pokazuje, że Liverpool wygrał ponad 50 procent spotkań we wszystkich rozgrywkach i mógł narzekać na pecha (włączając w to kontuzję Lucasa, przedwcześnie zakańczającą jego sezon), uniemożliwiającego osiągnięcie lepszej średniej. Rodgers wydaje się gotów do zaakceptowania faktu, że nie w każdym aspekcie potrzebne są przetasowania. Zaznacza też, że każdy piłkarz ma u niego czyste konto, co dotyczy także wracających z wypożyczeń Alberto Aquilaniego i Joe Cole'a. Drużyna, jaką odziedziczył Rodgers nie jest może perfekcyjna, jednak dowody, jakimi dysponujemy pokazują, że jej poziom jest wyższy niż wskazywałaby ligowa tabela.
Skalibrować środek pola
Tylko Barcelona, Manchester City i Bayern Monachium mogą pochwalić się lepszą niż Swansea statystyką celnych podań. To warte zauważenia osiągnięcie, w dużej mierze zawdzięcza się umiejętności kontroli gry w pomocy przez Leona Britta i Joe Allena, którzy swoje krótkie podania kierowali raczej na boki i do tyłu, zamiast w przód. Liverpool nie może narzekać na nadmiar piłkarzy tego pokroju. Naturalne instynkty Stevena Gerrarda, Charliego Adama i Jonjo Shelveya umożliwiają raczej dalekie rajdy na połowę rywala lub długie, ambitne podania. Tylko powstrzymanie takich tendencji pozwoli Rodgersowi na narzucenie drużynie swojego stylu.
Korzystać ze wsparcia tłumu, a nie się go bać
W zależności od tego, kto dzieli się swoją opinią, kibice Liverpoolu są zbyt pobłażliwi, nie da się ich zadowolić albo odznaczają się obiema cechami. Mówi się, że Rafael Benitez i Kenny Dalglish otrzymywali zbyt duże wsparcie, podczas gdy Roy Hodgson nie miał go wcale. Analizy pokazały, że Hodgson nigdy nie otrzymał swojej szansy, nawet jeśli sam menedżer dziękował tym, którzy ekscytowali się jego zatrudnieniem i zgotowali mu gorące przyjęcie podczas pierwszego meczu na ławce trenerskiej Liverpoolu. Okrzyki wzywające do zastąpienia go Dalglishem dało się słyszeć w momencie, kiedy występy i styl gry spadły poniżej możliwych do zaakceptowania standardów. Rodgers nie jest Benitezem ani Dalglishem, nie ma statusu legendy, ale, tak jak Hodgson, otrzyma od the Kop ciepłe powitanie i pełne wsparcie. Chcą oglądać dobry futbol, który, jak Rodgers udowodnił, potrafi wprowadzić. Ma on iść w parze z satysfakcjonującymi wynikami. Jeśli były szkoleniowiec Swansea im to zapewni, zdobędzie ich serca. W przeciwnym razie zostanie skazany na porażkę.
Tony Barrett
Autor: Olka
Data publikacji: 02.06.2012 (zmod. 02.07.2020)