Nieuniknione ryzyko Rodgersa
Artykuł z cyklu Artykuły
Bardzo rzadko lista ze składem przypomina kupon zakładów. Jednak właśnie tak było wczoraj z jedenastką wystawioną przez Brendana Rodgersa. Podejmowanie mistrzów z tak niewypróbowanym zespołem, jak wczorajszy Liverpool to odważny ruch. Prawie się spłacił.
Najbardziej przyciągającym uwagę dodatkiem do drużyny, która mierzyła się z Manchesterem City był Raheem Sterling. 17-latek to sprytny, niewielki skrzydłowy, sprawiający wcześniej sensację na poziomie młodzieżowym. Jednak wystawienie go było mniejszym ryzykiem niż mogło się wydawać. Sterling zastępował Stewarta Downinga, człowieka, który nie zaliczył żadnego gola bądź asysty w 37 występach w poprzednim sezonie.
Fakt, że nastolatek wygląda na bezpieczną alternatywę dla zawodnika, za którego zapłacono 20 milionów funtów pokazuje, jak wielką porażką był o sprowadzenie Downinga. Sterling błyszczał i o ile będzie właściwie poprowadzony, może stać się gwiazdą.
Rodgers wyróżnił się także nie uwzględniając w wyjściowej jedenastce Jamiego Carraghera, na korzyść Sebastiana Coatesa. Od przeszło dekady Carragher jest jednym z najważniejszych ludzi na Anfield. W składzie, któremu brakuje na boisku liderów, należy do nielicznej grupy zawodników, mających wystarczająco silną osobowość, by wstrząsnąć swoimi kolegami. Jednakże czas Carraghera dobiega końca. Coates może nie jest jeszcze gotów do gry na tym poziomie (w pierwszej połowie Mario Balotelli z zawstydzającą łatwością ograł urugwajskiego obrońcę, gdy ten miał przy nodze piłkę), ale ma szansę na naukę i rozwój. Siły 34-letniego Carraghera opadają, lecz jego wpływ pozostaje znaczący. Rodgers spróbuje zapanować nad tym, co nie udawało się kilku innym menedżerom.
W swoich próbach przywrócenia Liverpoolu do elity, Rodgers musi polegać na odważnych decyzjach i własnych umiejętnościach menedżerskich. Pomimo iż prezes, Tom Werner, powiedział, że Fenway Sports Group ma środki pozwalające na rywalizację z każdym, właściciele nie dopuszczą do szału zakupów w ostatnim tygodniu okienka transferowego. Priorytetem jest zmniejszenie kosztów, a transfery muszą wiązać się z wyjątkową wartością.
W wyniku złego zarządzania, cierpienie Liverpoolu trwało pięć lat. FSG odziedziczyła ogromny bałagan i wciąż od zaprowadzenia porządku dzieli ich długa droga. Wynagrodzenie Joe Cole'a jest tego oczywistym symbolem. Jednakże Christian Purslow, ten sam, który doprowadził do pozyskania Cole'a, wydłużył kontrakt Carraghera o dwa lata w dniu przejęcia klubu przez FSG. Ta decyzja wciąż deprymuje głównego właściciela, Johna Henry'ego.
Problemy drużyny na boisku miały swoje odzwierciedlenie w zarządzie. Porównania z City są pouczające. Mistrzom potrzebne były czas i wysiłek, by zbudować ekipę, potrafiąca bezproblemowo zarządzać klubem. Ostrożne plany zamieniły się w poszukiwania właściwych ludzi. Garry Cook, raczej nieobliczalny dyrektor wykonawczy, zrezygnował z posady na Etihad we wrześniu 2011 i niemal rok trwały poszukiwania jego następcy.
Uważają, że warto było czekać, bowiem zatrudniony niedawno Ferran Soriano brał udział w odbudowie Barcelony. Nawet pomimo braku dyrektora wykonawczego przez większą część okienka transferowego, ku złości Roberto Manciniego, City było konserwatywne w kwestii wydatków. To odważna polityka wobec trafiających na nagłówki gazet transferów Chelsea i Manchesteru United, ale pokazuje ona determinację zarządu do właściwego przygotowania się na wejście w życie zasady financial fair play. Mniejsze liczby poluzują nieco portfel, nawet w obliczu narzekań menedżera na słabość składu.
Liverpool wciąż poszukuje właściwej osoby do prowadzenie swojego biznesu i rozwinięcia filozofii dotyczącej tego, w jaki sposób klub powinien posuwać się naprzód poza boiskiem.
Potencjalni dyrektorzy to osoby znacznie mniejszego kalibru niż ludzie, których obserwowało City. Ian Ayre, jedyny przedstawiciel poprzednich właścicieli, piastuje stanowisko dyrektora wykonawczego, ale przez 22 miesiące od momentu przejęcie Liverpoolu przez FSG trudno mówić o stabilizacji. Henry dochodzi do wniosku, że jego rola musi stać się bardziej bezpośrednia.
Rodgers będzie podejmował na boisku trudne decyzje, jednak jego wysiłki na niewiele się zdadzą, jeśli wsparcie z góry będzie równie niekonsekwentne, jak miało to miejsce w ostatnich latach. Fakt, że tak wcześnie musi ryzykować jest rezultatem lat głupoty i złych decyzji zarządu. Z tego powodu trzej jego poprzednicy skończyli jako przegrani. Teraz to Henry musi dać menedżerowi wsparcie, które pozwoli mu na zostanie zwycięzcą.
Tony Evans
Autor: Olka
Data publikacji: 27.08.2012 (zmod. 02.07.2020)