Przegrany wyścig ujawnia możliwości
Artykuł z cyklu Artykuły
Wszystkie atuty (i słabości) Liverpoolu zostały odkryte wraz z niedawną przegraną z Tottenhamem w wyścigu o podpis Williania. Biorąc pod uwagę minione lata, the Reds mogliby się wręcz doszukiwać jakiegoś podsłuchu w swoich bazach scoutingowych, które bezpośrednio łączyłyby klub z White Hart Lane.
Wraz z odbyciem testów medycznych w siedzibie Tottenhamu Hotspur, Willian dołączył do grupy piłkarzy, którzy mimo zainteresowania działaczy z Anfield, pojechali do północnego Londynu.
Liverpool jest także zainteresowany Erikiem Lamelą, zawodnikiem Romy. Jednakże dziwnym zbiegiem okoliczności, on także prawdopodobnie zmierza w objęcia menedżera Spurs.
Rok temu w ostatnim dniu letniego okienka transferowego Clint Dempsey, jeden z głównych celów transferowych Liverpoolu, który także zrezygnował z dołączenia do ekipy Brendana Rodgersa. Kilka tygodni wcześniej, Gylfi Sigurdsson wybrał bardziej lukratywną ofertę Kogutów, mimo że w Swansea był jednym z ulubieńców Brendana Rodgersa.
Ponadto, dwa lata temu próby sprowadzenia Brada Friedela jako zmiennika dla Pepe Reiny także nie okazały się wystarczająco skuteczne, by odstraszyć Harry’ego Redknappa. Niegdyś jako menadżer Tottenhamu, Harry przekonał Amerykanina do zajęcia miejsca w pierwszym składzie Kogutów.
Nawet grudniowy nabytek the Reds, Daniel Sturridge, także pojawił się na liście potencjalnych wzmocnień Spurs.
W tym przypadku nie zdziwiłbym się, gdyby działacze Liverpoolu zajmowali się jedynie przeszukiwaniem całego Melwood w poszukiwaniu jakichkolwiek urządzeń podsłuchujących oznaczonych herbem Kogutów. Gdyby już udało się znaleźć takowe, Rodgers mógłby z łatwością wyszeptać kilka(naście) nazwisk w nadziei, że Andre Villas-Boas wydałby resztę fortuny z transferu Garetha Bale’a na mniej atrakcyjnych piłkarzy.
Rzeczywistość oczywiście nie ma nic wspólnego z przedstawicielami Spurs, którzy potajemnie wykradaliby wszystkie potencjalne zakupy Liverpoolu. Prawda jest taka, że oba kluby operują w podobny sposób i poszukują zawodników o podobnej charakterystyce tudzież renomie. The Reds i Tottenham próbują złamać obecny monopol dwóch klubów Manchesteru, Chelsea i Arsenalu na Top4.
Biorąc pod uwagę bezustanne pomijanie szans Liverpoolu (od blisko 3 lat) w walce o najwyższe lokaty, zrozumiałym jest, iż to Tottenham uważa się za głównego rywala w wyścigu o Ligę Mistrzów w tym sezonie.
To brutalna prawda, która powoli od kilku lat przenika do klubu z Merseyside – fakt, z którym John W. Henry niedawno się zapoznał – że reputacja sama w sobie już nie wystarczy, a the Reds muszą powrócić do Europy, aby znów wygrywać nie tylko na boisku, ale także poza nim.
Henrikh Mkhitaryan był pierwszym ciosem dla kibiców z Anfield, dołączywszy do finalisty Ligi Mistrzów – Borussi Dortmund.
Dwa tygodnie temu Diego Costa wraz ze swoimi przedstawicielami znakomicie wykorzystał poważne zainteresowanie ze strony Liverpoolu, zapewniając sobie tym samym nowy kontrakt w Atletico Madryt.
Steven Jovetic także spotkał się z działaczami Liverpoolu tuż przed zameldowaniem się w Manchesterze City.
Ludzie mają skłonność do pomijania najbardziej oczywistych powodów zaistniałej sytuacji, jednak faktem jest, iż the Reds nie jest już szczytem marzeń dla każdego topowego piłkarza. Spurs, nawet tylko z Ligą Europejską, są w stanie zapewnić nieco więcej.
Nie jest to jedynie kwestia finansowa. Problem nie leży też w ambicjach właścicieli, którzy z chęcią będą wydawać pieniądze, jednak nie zgodzą się na powtórkę z przeszłości i płacenie fortuny za mierność.
W tych wszystkich letnich transferach Liverpool nie płacił jedynie za zajęcie siódmego, szóstego, ósmego i znów siódmego miejsca w minionych sezonach, ale także za te wszystkie ogromne wpadki transferowe, których skutkami Henry zajmował się przez ostatnie 2 lata.
Właściciel nieugięcie wierzy, iż obecna filozofia transferowa, mimo iż bardziej czasochłonna – zapewni podstawy do stabilnego rozwoju i sukcesów. Zarówno przy zainteresowaniu Willianem i Mkhitaryanem, the Reds byli pewni transferu do czasu włączenia się kolejnego zainteresowanego, który podbijał cenę piłkarza. Krótko mówiąc, gdyby zawodnicy naprawdę chcieli być na Anfield, to już dawno ćwiczyliby pod okiem Rodgersa.
Teraz klub skupi się na ocenie kolejnych możliwych ruchów na rynku transferowym, zapominając jednocześnie o kolejnej porażce, tym razem w kwestii ściągnięcia brazylijskiego pomocnika.
- Rok temu trafiliśmy do rzeźni po wycofaniu się z wyścigu o Dempseya. Czy teraz ktokolwiek mógłby zasugerować, iż odpuszczenie w tamtej chwili nie było dobrym rozwiązaniem? – sytuację skomentował rzecznik Liverpoolu.
Rzeczywiście, Henry czuł się niegdyś zobowiązany do napisania oficjalnych wyjaśnień traktujących o wycofaniu się z wyścigu o Amerykanina.
Liverpool kupił Coutinho oraz Daniela Sturridge’a zamiast Dempseya i Sigurdssona. Jeśli ich scouci będą w stanie dostarczyć kolejne nazwiska tego pokroju, niedawna przegrana z Tottenhamem może zostać szybko zapomniana.
Środkowy obrońca the Reds, Sebastian Coates, prawdopodobnie opuści większość tego sezonu, biorąc pod uwagę poważną kontuzję kolana.
Urugwajczyk, którego klub planował sprzedać w celu uzyskania kolejnych funduszów na transfery, odbył niedawno testy, które prawdopodobnie wykazują, jakoby niedawny uraz mógł zniszczyć najbliższą karierę seniorską zawodnika.
Uważa się, że Coates doznał tej kontuzji po występie dla reprezentacji w minionym tygodniu.
Chris Bascombe
Autor: Hatez
Data publikacji: 21.08.2013 (zmod. 02.07.2020)