Transfery Rodgersa, a gra Liverpoolu
Artykuł z cyklu Artykuły
Fatalny niedzielny występ Liverpoolu na wyjeździe z Hull postawił duży znak zapytania nad polityką transferową klubu. Mecz ten sugeruje, że nowe nabytki nie zbliżają zespołu do czołowej czwórki tabeli.
Brendan Rodgers wziął na siebie pełną odpowiedzialność za okropny występ Liverpoolu z Hull City, kiedy w poniedziałek spotkał się z dziennikarzami. – Jeśli trzeba kogoś winić, wińcie mnie – powiedział o „bolesnej” porażce 3:1. Nie bez przypadku ten delikatny temat odpowiedzialności za siłę składu Liverpoolu wymagał od Rodgersa wykorzystania jego najwyższych talentów dyplomatycznych.
Menedżer Liverpoolu sam zachęcił do krytycznej analizy zespołu, który zagrał na KC Stadium, gdy przyznał, że jego skład nie poradził sobie z utratą dwóch kluczowych piłkarzy, Daniela Sturridge’a i Philippe Coutinho. Patrząc na to, co zrobili jego podopieczni, kandydaci do gry w Lidze Mistrzów, mierząc się z Hull, drużyną, która wcześniej strzeliła na własnym stadionie tylko trzy ligowe bramki, nie sposób się z nim nie zgodzić. Niełatwo to też zaakceptować.
Liverpool sprowadził w lecie ośmiu piłkarzy, dwóch na zasadzie wypożyczenia, za prawie 50 milionów funtów, ale tylko jeden, bramkarz Simon Mignolet, znalazł sobie stałe miejsce w drużynie. Reszta być może poprawiła głębię składu, co postawili sobie za cel Rodgers oraz właściciele z Fenway Sports Group. Nowi zawodnicy mogą także stanowić kapitał na przyszłość.
Ogólne wyniki w roku 2013 oraz stałe miejsce w pierwszej czwórce tabeli w początkowej fazie obecnego sezonu pokazują, że strategia FSG polegająca na sprowadzaniu młodych talentów i rzadkich diamentów takich, jak Coutinho, ma swoje zalety. Ścieżka do powrotu do gry w Lidze Mistrzów jest oczywistością, odkąd w klubie pojawił się Rodgers, a w sprawie transferów powołano w Liverpoolu specjalny „komitet”, jednak niedzielny występ oraz pomeczowa diagnoza menedżera sugerują, że ta polityka transferowa nie zwiększyła szans klubu na finisz w Top 4.
Rodgers pragnął w lecie nie tylko głębi składu, ale także sprawdzonych talentów do gry w pierwszej drużynie, co ostatnio powtórzył przy okazji zbliżającego się styczniowego okna transferowego. Koszt przebywania poza europejską elitą uderzył jednak w klubowe ambicje, gdy Henrich Mchitarian wybrał Borussię Dortmund zamiast Anfield, a Diego Costa postarał się o lepszy kontrakt z Atético Madryt, zaś inny cel klubu, Willian, wolał grać drugie skrzypce w Chelsea.
Wówczas, po tym jak przez całe lato szukał jakości w ataku, klub wydał około 24 milionów funtów na dwóch kolejnych środkowych obrońców. 18 milionów kosztował Mamadou Sakho, nazwany przez dyrektora zarządzającego, Iana Ayre’a, „klasowym transferem”, a 7 milionów zapłacono za Tiago Iloriego po tym, jak wcześniej za darmo dołączył jeszcze do składu Kolo Touré. Ilori nie zadebiutował jeszcze w pierwszej drużynie, a gdy Rodgers w meczu z Hull zrezygnował z usług Daniela Aggera, menedżer wolał wprowadzić do obrony Touré i zmienić pozycję Martina Škrtela, niż po prostu wprowadzić kosztownego reprezentanta Francji w miejsce Duńczyka.
13 milionów funtów wydano na Iago Aspasa i Luisa Alberto, kolejnych zawodników z potencjałem, nieoczywistych zastępców piłkarzy, których praktycznie zajęli miejsca w składzie, Fabia Boriniego i Suso. Niełatwo odnosić tak jednoznaczne sukcesy transferowe, jak Sturridge czy Coutinho, gdy nie posiada się magnesu, jakim jest gra w Lidze Mistrzów. Utrata tych dwóch kreatywnych zawodników nie może nie odbić się na jakości występów. Jak jednak ocenić poczynania Liverpoolu w porównaniu z, powiedzmy, Southampton, które wydało 36 milionów funtów na trzech piłkarzy, którzy z miejsca wzmocnili kręgosłup pierwszej drużyny, Victora Wanyamę, Pablo Osvaldo i Dejana Lovrena?
– Sprowadziliśmy piłkarzy, którzy byli dostępni i było nas na nich stać – powiedział Rodgers w poniedziałek. – Próbowaliśmy kupić wielu innych, którzy z miejsca wzmocniliby drużynę. Jednocześnie wiedzieliśmy, że niektórzy zawodnicy nas opuszczą i musieliśmy zastąpić takiego Jonja Shelveya, znaleźć kogoś na jego miejsce w szerokim składzie. Wszyscy przyznajemy, że celowaliśmy też w jednego lub dwóch zawodników do wyjściowej jedenastki i to nam się nie udało. Dużo pracy poszło na marne. Chodzi o to, że nie możemy sobie pozwolić na wydawanie pieniędzy dla samego faktu ich wydawania. Staramy się budować coś na przyszłość, trzymając rękę na pulsie teraźniejszości, czyli wzmacniać się tam, gdzie możemy. Możesz to osiągnąć sprowadzając piłkarzy, którzy poprawią jakość drużyny, w innym wypadku zostajesz z niepotrzebnymi zawodnikami.
Menedżer wyjaśnił też swój niedzielny komentarz w sprawie siły składu Liverpoolu: – Dla mnie chodzi o maksymalne zwiększenie jakości piłkarzy, których mamy w składzie. Prawdziwym wyznacznikiem jest właśnie porównywanie składów, nie wydanych pieniędzy. Popatrzcie na Chelsea, trudno dogadać się, która jedenastka jest ich pierwszą, a która drugą drużyną, podobnie z Man City. Nasze oczekiwania są podobne, jak w tych klubach, ale nasz skład nie jest jeszcze wystarczająco głęboki. Nie uciekniemy jednak przed faktem, że wydaliśmy pieniądze na konkretnych piłkarzy, którzy teraz dostaną szanse występów.
Strategia transferowa nie jest jedynym elementem, który zawinił przy niedzielnym występie, w którym utalentowani zawodnicy tacy, jak Victor Moses i Raheem Sterling, zmarnowali swoje szanse na zrobienie pozytywnego wrażenia. Jednak jedenastka, jaką wystawił Rodgers oraz kontrast między typami piłkarzy, których chciał kupić i tymi, których otrzymał, wskazują, że istnieje znacząca różnica opinii w sprawie „komitetu transferowego” Liverpoolu.
– Słuchajcie, obecność w tym klubie jest dla mnie przywilejem i wiem, w jakich warunkach pracuję – powiedział. – Wiem, w jakim miejscu znajduje się klub. Staramy się coś tutaj rozwijać. Nie jesteśmy w stanie natychmiast zaradzić wszystkim problemom. Nie ma tutaj jednak frustracji. Praca w tym klubie to dla mnie przywilej. Frustracja pojawia się tylko po występach i wynikach takich, jak w Hull. Będę pracował z takimi ograniczeniami, jakie wyznacza klub i postaram się wykonać swoją pracę najlepiej, jak potrafię.
Andy Hunter
Autor: Hansav
Data publikacji: 03.12.2013 (zmod. 02.07.2020)