Wywiad ze Smokowskim
Artykuł z cyklu Artykuły
Dzień po zwycięstwie nad Manchesterem City szef redakcji sportowej nc+, Tomasz Smokowski, opowiedział nam jak przeżywał batalię na Anfield, a także o swoich przewidywaniach na końcówkę sezonu, pragnieniu zobaczenia Gerrarda z trofeum Premier League i ambicji José Mourinho. Zapraszamy do lektury!
Nie muszę chyba pytać, czy oglądał pan niedzielny mecz Liverpoolu z Manchesterem City?
Tomasz Smokowski, nc+: Nie ukrywam, że w Anglii moja sympatia jest po stronie The Reds, więc tak, oglądałem i przeżywałem ten mecz razem z synem.
Końcowy wynik daje nam jakieś odpowiedzi w kwestii mistrzostwa? Czy jednak każdy z czterech następnych kroków będzie równie ważny, jak ten z City?
Jestem przekonany i z każdym idę o zakład, że Liverpool zostanie mistrzem. Wszyscy się już nabijają, a ja na przekór powtarzam, że zdobędą mistrzostwo. Inna sprawa, że powtarzam to co sezon, ale nigdy nie miało to takiego oparcia w rzeczywistości. Nie puszczą już tego… nie puszczą.
Jeśli wierzył pan od samego początku sezonu, to muszę pogratulować.
Jasne, że tak naprawdę nie wierzyłem, ale tutaj się budzi we mnie kibic. W redakcji mamy raczej fanów innych klubów, Manchester United, Arsenal, Chelsea… Ja tam reprezentuję Liverpool, ale tak już mam od małego.
Nie zazdrościł pan redakcyjnym kolegom, Przemysławowi Rudzkiemu i Marcinowi Rosłoniowi wyjazdu na Anfield na taki mecz?
Nie, na mecz trzeba wysłać ludzi, którzy najlepiej się na tym znają i na co dzień komentują ligę angielską. Ale ja też oglądałem w świetnym towarzystwie. Steven Gerrard jest ulubionym piłkarzem mojego młodszego syna (miłość, którą sam w nim zaszczepiłem), więc ogromnie przeżywał to spotkanie, ubrany w koszulkę kapitana Liverpoolu. A ja przeżywałem razem z nim.
Zaimponowali panu zawodnicy Rodgersa?
Oczywiście mieli gorszy moment w drugiej połowie, zwłaszcza po stracie pierwszej bramki, ale w przekroju całego meczu byli po prostu lepsi. Dobrze wiemy, że pierwsza połowa mogła się skończyć 3 lub 4:0 i byłoby po meczu. We wszystkich możliwych aspektach byli zespołem lepszym, szybszym, każdy poszczególny piłkarz biegał do każdej piłki jak do pożaru. Nieprawdopodobne.
Chyba równie ważne jak całe 90 minut było to, co Gerrard zrobił po końcowym gwizdku. Jeśli rzeczywiście drużyna „dowiezie” to prowadzenie do końca sezonu, zebranie w kółeczku będziemy wspominać tak, jak legendarny gest po pierwszym golu w Stambule.
Na pewno po tym, jak płakał do nieba, Gerrard zdążył się już stać bohaterem internetu. Osobiście, żadnemu piłkarzowi nie życzę zdobycia mistrzostwa Anglii tak, jak jemu. Nie chodzi o to, że jest chodzącym ideałem, bo jak dobrze wiemy, prywatnie bywa różny. Przypominam sobie anegdotę o przyjęciu zorganizowanym przez drużynę po triumfie w Lidze Mistrzów, kiedy każdy mógł przyjść z rodziną czy przyjaciółmi. Gerrard przyszedł z dwoma łysymi kumplami z których każdy wziął po pięć piw i zachowywali się jak w pubie. Takie wtedy było towarzystwo Gerrarda. A dlaczego tak bardzo mu życzę mistrzostwa? Był taki rok, kiedy najlepszym piłkarzem świata uznano Ronaldinho, a drugie i trzecie miejsce zajęli Frank Lampard i Steven Gerrard [2005 – przyp. red.]. I teraz tak – pierwszy, jeśli chodzi o grę, technikę, dostał wszystko od Boga, ale obaj Anglicy do wszystkiego musieli dojść ciężką pracą. To przecież nie są najbardziej utalentowani zawodnicy świata i właśnie to mi się podoba. Tytaniczna praca u podstaw, taki jest Steven Gerrard. Podziwiam go też za samo podejście do wykonywanej pracy. Za klub dałby się pokroić, nigdy się nie poddaje, nigdy nie oszukuje, sądzę że na treningach też jest we wszystkim pierwszy. Nie małolaty, tylko kapitan.
W różnych momentach tego sezonu, a ostatnio coraz częściej łapię się na tym, że sytuacja w tabeli tak naprawdę do mnie nie dociera. Liverpool walczący do końca o mistrzostwo – niedawno to brzmiało nierealnie jak sen.
Jako zagorzały fan ligi francuskiej odpowiem przykładem z Ligue 1, gdzie dwa lata temu tytuł zdobyło Montpellier. Drużyna, która nie miała prawa nawet myśleć o rywalizacji z PSG pod żadnym względem. Bywają jednak takie sezony, kiedy udaje się sprawić sensację. Czy Liverpool może wygrać ligę trzy sezony z rzędu? Na pewno nie. To se ne vráti. Ale mają ten jeden sezon, jeden moment, dwa punkty przewagi i cztery mecze do końca i myślę, że już tego nie wypuszczą.
Z Montpellier problem jest taki, że znamy dalsze losy tego klubu…
Sezon po wyprzedzeniu Katarczyków bronili się przed spadkiem. Liverpoolowi to nie grozi, zespół już raczej okrzepł, ale taki sezon się już nie powtórzy. Jeśli mówimy o tym, co będzie za rok, to na pewno mistrzem nie będzie Liverpool.
W takim razie nie wybiegając aż tak daleko w przyszłość, czego się pan spodziewa po meczu z Chelsea? Mourinho będzie jeszcze walczył o ligę, czy postawi wszystko na Champions League i dwumecz z Atlético Madryt?
W tym właśnie upatruję największej szansy Liverpoolu, Chelsea wciąż będzie uwikłana w walkę na dwóch frontach. Mourinho jest już bardzo blisko bycia pierwszym trenerem, który wygra Ligę Mistrzów z trzema klubami i jak znam jego rozbuchane ego, ta perspektywa bardzo na niego działa. Wiadomo, że José najbardziej chciałby wygrywać wszystko, co jest do wygrania, ale zobaczymy jak odpowiedzą na to jego zawodnicy. Chelsea zawsze jest piekielnie niebezpieczna, obecnie nawet bardziej w lidze niż Europie. W Premier League może grać Matić, który jest po prostu fantastycznym pomocnikiem. Dla mnie to piłkarz kompletny i do niego może należeć przyszłość Chelsea.
Spodziewa się pan podobnego widowiska w meczu z Chelsea do tego, które widzieliśmy w niedzielę?
No nie wiem, spotkanie z City było tak nieprawdopodobne pod względem emocji, że lepiej chyba być nie mogło. Jedyny mecz, jaki przychodzi mi do głowy to mecz Realu z Barceloną zakończony 3:2, gdzie prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Otoczka każdego meczu Premier League, a zwłaszcza tych na szczycie powoduje wzrost tętna u piłkarzy co najmniej o 30 punktów. Jeśli do tego dołożymy takich zakapiorów, jak ci po jednej i drugiej stronie to mamy genialne widowisko. Do tego atmosfera Anfield… niedziela była niesamowita.
W takim razie krótko: Jak będzie wyglądać Top 4 w Anglii na koniec sezonu?
Liverpool, Manchester City, Chelsea i jednak Arsenal.
Nie brakuje w tym gronie Manchesteru United?
Bądźmy poważni.
Autor: Nooldir
Data publikacji: 16.04.2014 (zmod. 02.07.2020)