SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1482

Przyszłość po LM – analiza

Artykuł z cyklu Artykuły


Remis z FC Basel spowodował, że Liverpool odpadł z Ligi Mistrzów. Wynik ten przyniesie zarówno krótkotrwałe, jak i długofalowe konsekwencje na Anfield. Andy Hunter analizuje, jaka przyszłość czeka Brendana Rodgersa. Autor zauważa, że menedżer wciąż szuka panaceum na kryzys drużyny. Zapraszamy do lektury!

1. Brendan Rodgers znów pod lupą.

Reakcje po nieszczęsnej porażce Liverpoolu z Crystal Palace 23 listopada były jasne i prawidłowe: Fenway Sports Group, właściciele klubu zachowali pełną wiarę w człowieka, którego pół roku wcześniej wybrano Menadżerem Roku LMA. Rodgers miał pozostać w klubie na długie lata, a jego pozycja nie podlegała dyskusji.

Od tego czasu drużyna rozegrała pięć meczów bez porażki, ale ten nieśmiały krok naprzód nie stanowi żadnego pocieszenia po odpadnięciu z fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Zamiast potwierdzać optymistyczną deklarację Rodgersa, który w tym sezonie dostrzega jakość na poziomie Ligi Mistrzów u swoich graczy, dyspozycja the Reds w meczu z Bazyleą prowokuje dodatkowe pytania o ich możliwości.

Nie ma również pewności, co do zdolności menadżera do wywoływania odpowiednich reakcji u piłkarzy przed meczami ostatniej szansy na najwyższym poziomie.

Podczas konferencji przedmeczowej w poniedziałek Rodgers wyglądał na przygaszonego, a brak mobilizacji, ducha i wiary po stronie the Reds – nie wspominając już o braku jakości w ich grze – niepokoił od początku spotkania z mistrzami Szwajcarii.

Jeżeli drużyna Liverpoolu jest w stanie poderwać się do gry dopiero w ostatnich minutach meczu, który ma zadecydować o ich przyszłości w Lidze Mistrzów, należy uważniej przyjrzeć się poczynaniom trenera.

Jeżeli po kolejnych dwóch meczach w Premier League – z Manchesterem United na wyjeździe i u siebie przeciwko Arsenalowi – Liverpool jeszcze bardziej oddali się od czwartego miejsca w tabeli, bądź drużynie nie uda się awansować do półfinału pucharu Capital One w meczu z Bournemouth w następną środę, presja ciążąca na Rodgersie stanie się ogromna.

2. Menedżer powinien wyraźnie wyznaczyć kierunek, w jakim ma iść drużyna – i to szybko.

Z początku swojej kariery na Anfield Rodgersa zapytano, czy kiedykolwiek zdradzi swoje trenerskie zasady i by dogonić wynik wprowadzi desperacką taktykę opierającą się na długich podaniach.

– Jeżeli nie działa plan A, planem B jest taka zmiana planu A, by stał się on bardziej efektywny – odpowiedział szkoleniowiec.

Na Anfield niegdyś śmiano się z José Mourinho za rzucenie Johna Terry'ego do ataku na ostatnie minuty półfinału Ligi Mistrzów. Podczas końcowego fragmentu wtorkowego meczu z Bazyleą ten sam stadion stał się świadkiem przeniesienia Martina Skrtela do ofensywy Liverpoolu, bez jednoczesnego wprowadzenia na boisko napastnika.

Nie ma nic złego w pragmatyzmie – w końcu Rodgers zmienił swoją filozofię gry na korzyść Luisa Suáreza i Daniela Sturridge'a w poprzednim sezonie. Podczas meczu z drużyną Paulo Sousy Liverpool błądził jednak we mgle – i to z własnej winy.

Decyzja trenera o powrocie do podstaw była niezbędna po porażce z Palace. Pozwoliło to ustabilizować grę i stało się podstawą, na której stopniowo odbudowywać można nadwątloną pewność siebie.

Skupienie się tylko na bezpieczeństwie było jednak dziwnym podejściem do najważniejszego dla the Reds meczu tegorocznej Ligi Mistrzów. Sprawiło ono, że drużyna wyszła na boisko bez wiary w siebie, rozpoczęła mecz powoli i dała Bazylei miejsce na omijanie podaniami cofniętego środka pomocy Liverpoolu.

Tylko Raheem Sterling nadawał tempo z przodu, a gra podstawowej jedenastki pokazała, że Rodgers wciąż szuka systemu dostosowanego do opcji, jakimi dysponuje w tym sezonie.

3. Rośnie zwątpienie w przyszłość Stevena Gerrarda na Anfield.

Gerrard sprawiał wrażenie zrozpaczonego po wtorkowym zakończeniu przez arbitra Bjorna Kuipersa krótkiego i całkowicie rozczarowującego powrotu Liverpoolu do Ligi Mistrzów.

Tylko sam kapitan Liverpoolu wie jakie myśli kłębiły się w jego głowie, gdy usiadł na murawie i beznamiętnie spoglądał przed siebie. Można się jednak domyślać, że Gerrardowi przemknęło przez myśl, że może to być jego ostatni występ w Lidze Mistrzów w klubie, w którym grał od dziecka.

Jeżeli nie dojdzie do nagłej przemiany w Premier League i zakończenia sezonu w pierwszej czwórce, co obecnie wydaje się niemożliwe dla tej drużyny, Gerrard może mieć szansę powrotu do europejskiej elity ze swoją drużyną dopiero w sezonie 2016-17.

Miałby wówczas 36 lat.

Jak zawsze, kapitan dał z siebie wszystko, by uzyskać dobry wynik w Lidze Mistrzów, dając the Reds chwilową nadzieję swoim wspaniałym golem z 81 minuty meczu z Bazyleą. Nie wystarczyło to jednak, by wygrać, a Gerrard nie ma z kim podzielić się odpowiedzialnością za drużynę.

Argument Liverpoolu za tym, by przekonać Gerrarda do przedłużenia kontraktu został właśnie osłabiony.

4. Brzemię spoczywające na słabo grających nowych graczach Liverpoolu zwiększyło się.

We wtorek na ławce rezerwowych Liverpoolu siedzieli gracze warci około 94 miliony funtów, co kolejny raz udowodniło, że rynek transferowy nie jest jedynym rozwiązaniem wszystkich kłopotów, z którymi zmaga się Rodgers.

Nawet jeżeli byłyby pieniądze i chęć wzmocnienia składu kilkoma nabytkami w styczniowym okienku – na początek bramkarzem i defensywnym pomocnikiem – strata statusu uczestnika Ligi Mistrzów, zarówno w tym jak i kolejnych sezonach, nie zwiększa atrakcyjności Liverpoolu na i tak trudnym rynku.

Nieustająca słabość w ataku, zdjęcie Rickiego Lamberta po 45 minutach gry przeciwko Bazylei, brak napastników na ławce oraz ignorowanie przez Rodgersa deklaracji Fabio Boriniego zwiększają prawdopodobieństwo podjęcia przez Liverpool próby ściągnięcia Divocka Origiego z Lille już w styczniu.

Jeżeli nie zostanie to zrobione, odpowiedzi trzeba szukać w drużynie.

Daniel Sturridge powinien być gotowy do gry na początku przyszłego miesiąca, lecz jego historia kontuzji nie napawa optymizmem. Lazar Markovic w ciągu 15-minutowego występu przeciwko Bazylei pokazał więcej, niż w ciągu wszystkich poprzednich występów w Liverpoolu. Rodgers i cały zespół muszą kontynuować tego rodzaju grę, by poprawić swoją sytuację.

5. Old Trafford będzie chciał zasmakować zemsty.

Liverpool nie tylko wzmocnił swoją szansę na mistrzostwo wygrywając w marcu z Manchesterem United 3-0, ale również zintensyfikował presję na oblężoną twierdzę ówczesnego menadżera drużyny z Manchesteru, wypychając odwiecznych rywali jeszcze dalej od miejsca gwarantującego kwalifikacje do Ligi Mistrzów.

Jakże szybko szczęście może się w futbolu odwrócić.

United mają szansę odpłacić pięknym za nadobne już w sobotę.

Andy Hunter



Autor: Konop
Data publikacji: 11.12.2014 (zmod. 02.07.2020)