Liverpool - AV: Analiza
Artykuł z cyklu Artykuły
To był ponury, załamany Brendan Rodgers, który wolno podążył z powrotem do wnętrza Wembley, by chwilę później stawić czoła mediom po kolejnym zawstydzającym popołudniu.
– Jesteśmy drużyną, która ciągle rozwija się. Miejmy nadzieję, że wszystkie te doświadczenia pomogą nam w przyszłości – rozmyślał menedżer the Reds.
Jednak odpadnięcie z półfinału FA Cup i porażka z Aston Villą nie była tylko ostrym, pouczającym zakrętem dla młodych zawodników Liverpoolu. Była tym również dla samego menedżera.
W momencie, kiedy Raheem Sterling błądził po boisku albo kiedy Emre Can popełnił głupi błąd, wtedy zawsze pojawia się zagrożenie, dość słusznie z resztą, że pojawi się krytyka.
Jednak wciąż to bardzo młodzi zawodnicy. Wyniosą wiele dobrego z tego.
To samo, jednak nie wydaje się dotyczyć młodych menedżerów. I oddając mu jego błyskawiczny awans na kolejnych stanowiskach i niesamowitą wiarę w siebie, to jednak łatwo zapomnieć, że Rodgers pozostaje jeszcze w okresie rozwoju swojej menedżerskiej kariery.
Szkoleniowiec z Północnej Irlandii jest menedżerem już sześć i pół roku, a w samej Premier League jest niecałe cztery lata.
Porównując to do innych menedżerów z najwyższej półki – szczególnie do tych, którzy rywalizują o miejsce w czołowej czwórce – Rodgers względem nich jest po prostu „zwykłym szczeniakiem”.
Tak, zgadza się, jego odpowiednik w Aston Villi, Tim Sherwood ma jeszcze mniej doświadczenia na stołku menedżera. Ale warto pamiętać o jego długiej karierze piłkarza na najwyższym poziomie, roli kapitana w drużynie, która wygrywała trofea.
Oczywiście, pojawia się argument, że Liverpool nie powinien być miejscem szkolenia młodych, dopiero co wypływających na szerokie wody menedżerów.
Jednak rzeczywistość jest jaka jest. Fenway Sports Group chciało młodego menedżera u steru, aby zastąpić Kenny’ego Dalglisha i ostatecznie to w Rodgersie zobaczyli tego, kogo szukali.
I co by nie mówić, on jeszcze nie skończył swojego zadania.
To był jego pierwszy półfinał FA Cup. W styczniu przyszedł pierwszy półfinał Pucharu Ligi. Wcześniej jeszcze, jego pierwszy sezon w Lidze Mistrzów. A w poprzednim sezonie, jego pierwsza walka o mistrzostwo.
Rodgers niegdyś wygrał na Wembley finał play-off ze Swansea City, jednak oczekiwania i presja wiążące się z obecnością na takim szczeblu rozgrywek z Liverpoolem mają się nijak do tej, która była z drużyną z Walii.
I jako że jego przegrani zawodnicy zastanowią się sami nad swoimi występami przeciwko Aston Villi, to menedżer the Reds musi zrobić to samo.
Zmieniając formacje z taką łatwością w ciągu meczu, mogłoby się zdawać, że robił to panicznie, bardziej odruchowo niż zapobiegawczo – rzadka krytyka dla menedżera, który stworzył pewną reputację związaną z niezłomną wiarą w swoje metody i podejście.
Faktycznie, widok Liverpoolu posyłającego długie piłki w stronę rezerwowych Ricky’ego Lamberta i Maria Balotellego były przeciwko wszystkiemu co Rodgers zaszczepił w drużynie od momentu swojego przybycia na Anfield latem 2012 roku.
I to dzieje się, ponieważ zmienia on swój pogląd, zmusza się do bycia bardziej pragmatycznym poprzez środki, jakimi dysponuje.
Dając na Wembley Sherwoodowi i Aston Villi wszystkie odpowiedzi, pytania będę teraz zadawane na temat Rodgersa, chociaż ludzie wydający opinie bez zastanowienia się są już w drodze, by sugerować FSG, aby ci puścili obecnego menedżera wolno, zastępując go Jürgenem Kloppem, który będzie dostępny latem.
– W półfinale nie dostaje się drugiej szansy – powiedział Rodgers, podczas gdy wypowiadał się na temat przegranej swojej drużyny.
Mimo to Rodgers, zdaje się, że ulokował w drużynie wystarczająco dużo dobrej woli, by uniknąć spekulacji na temat jego przyszłości.
Menedżer the Reds zbyt wiele razy postępował na Wembley źle. Jednak zarówno Rodgers jak i jego zawodnicy staną się silniejsi przez to doświadczenie. Muszą.
Ian Doyle
Autor: Vituu
Data publikacji: 20.04.2015 (zmod. 02.07.2020)