Mané musi się przyzwyczaić do blasku fleszy
Artykuł z cyklu Artykuły
Sadio Mané był ostatnim piłkarzem Liverpoolu, który opuszczał szatnię po zakończonym spotkaniu na Selhurst Park. Twarz Senegalczyka była schowana głęboko pod kapturem klubowej bluzy, a ręce w kieszeniach dresów. Sadio wyglądał na kogoś kto zamierza zupełnie niepostrzeżenie opuścić stadion w Londynie. Nie było na to jednak większych szans.
Setki kibiców Liverpoolu czekało na swojego bohatera, który pomógł w sobotnie popołudnie utrzymać the Reds na kursie po mistrzostwo kraju.
Mané po meczu zrobił sobie selfie z kilkoma kibicami, z lekkim uśmiechem pokazywał kciuk wyciągnięty do góry, by po chwili trafić wreszcie do klubowego autokaru. Skromny 27-letni piłkarz wyraźnie nie lubi być w centrum uwagi, ale coraz częściej staje się to po prostu nieuniknione.
W gwiazdorskim składzie Jürgena Kloppa to właśnie Mané świeci ostatnio największym blaskiem. Osiągnął niezwykłą konsekwencję w swoich występach. W ostatnich miesiącach stał się piłkarzem klasy światowej i z każdym meczem umacnia swoją pozycję na europejskich boiskach.
Kto jest najbardziej istotnym zawodnikiem w talii Kloppa? Coraz więcej osób wskazałoby na Mané. Na pewno nie znajduje się już w cieniu Mohameda Salaha.
Liverpool nie przekonywał swoją grą zwłaszcza w ciągu pierwszych 45 minut rywalizacji z Crystal Palace. Mané robił co mógł, by rozruszać grę ofensywną swego zespołu. Pod nieobecność Salaha, Senegalczyk częściej operował po prawej stronie boiska i zagwarantował niezbyt komfortowe popołudnie Patrickowi van Aanholtowi.
Mané cechuje niesamowita nieustępliwość w grze. Cały czas jest w ruchu, szuka kontaktu z kolegami i wolnych przestrzeni w grze ofensywnej. Jego doskonały ruch bez piłki sprawił, że Van Aanholt i James McArthur wyglądali na totalnie oszołomionych.
Na początku drugiej połowy po świetnym podaniu Hendersona, Sadio zmarnował doskonałą okazję do otworzenia wyniku rywalizacji. Senegalczyk wcale nie rozpamiętywał zbyt mocno tej sytuacji. Dojrzał pod wodzą Kloppa i nie zamierzał opuszczać głowy. Skupił się na dalszej grze, by kolejną dogodną okazję zamienić na gola.
Crystal Palace musi mieć go zdecydowanie dosyć. Ma na koncie 8 goli w 11 występach w starciach z Orłami. W ostatnich 5 meczach Mané za każdym razem trafiał do siatki Crystal Palace.
Bardziej znamiennym jest fakt, iż w 2019 roku, Mané ma już na koncie 29 goli dla Liverpoolu, o 9 więcej od Mo Salaha, który zajmuje 2 pozycję na tej liście. Statystyka ta wydaje się tym bardziej imponująca, jeżeli weźmiemy pod uwagę, iż Mané w klubie nie jest wyznaczony do rzutów karnych.
- W tym roku Sadio jest fantastyczny - powiedział po meczu Andy Robertson komplementując swojego kolegę.
- Cechuje go niezwykłe opanowanie w polu karnym rywala. Pod tym kątem wzniósł swoją grę na wyższy poziom.
W trwającym sezonie Mané ma na koncie 12 goli i 5 asyst w 18 występach. Sytuacja Senegalczyka w Liverpoolu idealnie pokazuje, jak Klopp potrafi rozwijać piłkarzy i wydobywać z nich to, co najlepsze. Mané był pierwszym wielkim transferem niemieckiego menadżera, kiedy latem 2016 roku przeniósł się na Anfield z Southampton. W tamtym momencie był trzecim najdroższym zakupem w historii the Reds.
Na południu Anglii miał sporo magicznych momentów, ale brakowało mu regularności w grze, a jego postawa na boisku niekiedy budziła wątpliwości kibiców i ekspertów. Ronald Koeman w jednym z wywiadów powiedział, że Mané o pół godziny spóźnił się kiedyś na spotkanie z drużyną, w trakcie przerwy w rozgrywkach.
- Odpowiedni klub, świetny trener i dobry moment na zmianę - powiedział Sadio, kiedy przenosił się do Liverpoolu.
Los również odegrał ważną rolę w przypadku Mané. Senegalczyk stał się celem transferowym klubu dopiero wtedy, gdy okazało się, że Mario Gotze pozostanie graczem Bayernu Monachium.
Klopp wcześniej nie zdecydował się także ściągnąć Sadio do Dortmundu. Mané przygotowywał się do opuszczenia Salzburga i była pewna opcja transferu do BVB. Jürgen postanowił wtedy, że ewentualne fundusze można inaczej wykorzystać.
- To był jeden z moich największych błędów w trenerskiej karierze. Na szczęście życie dało mi drugą szansę na współpracę z Sadio - powiedział Klopp.
Po przybyciu na Anfield Mané odegrał bardzo istotną rolę w powrocie Liverpoolu na europejskie salony. Jego 13 goli w sezonie 2016/2017 sprawiło, że stał się cenionym piłkarzem przez kibiców. Ponadto otrzymał wyróżnienie Najlepszego Piłkarza Sezonu w Liverpoolu. Warto zaznaczyć, że wówczas Mané stracił praktycznie miesiąc w klubie z powodu udziału w Pucharze Narodów Afryki. Poza tym ostatnie 6 tygodni sezonu był wyłączony z gry, wobec urazu kolana.
Od tamtego czasu Liverpool i Mané zaliczyli wyraźną tendencję wzrostową. Zawodnik jest supergwiazdą, ale daleko mu od tego typu zachowań. Jest cichym, skromnym, lecz cholernie ambitnym facetem, czego najlepszym przykładem może być sierpniowy zgrzyt z Salahem po meczu z Burnley.
Cechuje go niesamowita wytrzymałość i wydolność. W poprzednim sezonie zapisał na swoje konto łącznie 50 występów w Liverpoolu sumując wszystkie rozgrywki. Brał udział w każdym meczu Premier League i Champions League w poprzednim sezonie, mimo iż miał jedynie 2 tygodnie urlopu po Pucharze Narodów Afryki.
Klopp w 2019 roku powiedział, że Mané jest piłkarzem klasy światowej, co potwierdza swoimi występami w Liverpoolu. Boss opisał go jako piłkarza z 'pełnym pakietem', który 'promienieje radością na boisku'.
- Wszyscy wiemy, że jest światowej klasy zawodnikiem. Myślę, że on też zaczyna sobie powoli zdawać z tego sprawę! Potrzebował tylko nieco więcej pewności siebie. Mam wrażenie, że Sadio czasami do końca nie zdaje sobie sprawy, jak dobrym jest graczem!
Lionel Messi i Eden Hazard z pewnością zakodowali sobie w głowach słowa Kloppa. Argentyńczyk i Belg zagłosowali na Mané w plebiscycie na Najlepszego Gracza Roku FIFA. Nagroda trafiła ostatecznie do gracza Barcelony, a piłkarz Liverpoolu w końcowym rozrachunku musiał się zadowolić 5 lokatą.
Liverpool w sobotę znalazł po raz kolejny sposób na zdobycie 3 punktów na Selhurst Park. W stolicy nie obyło się bez kontrowersji, zwłaszcza w pierwszej połowie, kiedy po konsultacji z VAR-em, arbiter nie uznał gola Jamesa Tomkinsa. Jednakże nawet Roy Hodgson przyznał po meczu, że Jordan Ayew faulował Dejana Lovrena i bramka prawidłowo została nieuznana.
Kiedy Wilfried Zaha doprowadził do wyrównania, wydawało się, że Liverpoolczycy będą zmuszeni obejść się smakiem. Ich moc 'come backów' jest jednak niesamowita. Bobby Firmino przerwał swoją dwumiesięczną posuchę strzelecką i odblokował się w najlepszym z możliwych momencie. Można było usłyszeć jęki zawodu docierające z Etihad!
Jeśli Liverpool nie przegra w sobotę z Brighton, będzie mógł pochwalić się dorobkiem 31 meczów z rzędu bez porażki w lidze. Chłopcy Kloppa podnieśli z murawy 134 punkty na 153 możliwe do zdobycia. Doprawdy zdumiewające!
Liverpool szturmuje kolejne rekordy do klubowych ksiąg, a Mané przewodzi całej szarży.
James Pearce
Autor: AirCanada
Data publikacji: 25.11.2019 (zmod. 02.07.2020)